Afera Piebiaka może naruszyć kruchy układ sił w Zjednoczonej Prawicy.
Afera wokół skoordynowanej akcji hejterskiej w resorcie sprawiedliwości zatacza coraz szersze kręgi. Zdaniem naszych rozmówców sytuacja może przeistoczyć się w brudną wojnę nie tylko między PiS a opozycją, ale wewnątrz obozu rządzącego.
Po złożeniu rezygnacji przez wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka w resorcie Zbigniewa Ziobry lecą kolejne głowy. – Minister podjął decyzję o skróceniu delegacji sędziego Jakuba Iwańca do Ministerstwa Sprawiedliwości (MS) – poinformował wczoraj rzecznik rządu Piotr Müller. Jak napisał portal Onet.pl, oprócz Piebiaka miał być on zaangażowany w pomoc internetowej hejterce Emilii w szkalowaniu niektórych sędziów, kontestujących ostatnie zmiany w wymiarze sprawiedliwości. Odwołany sędzia miał dostarczać jej haki natury obyczajowej na szefa Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” Krystiana Markiewicza. Chodziło m.in. o rzekomy romans Markiewicza. Hejterce podawane były numery telefonów domniemanej kochanki i jej męża.
Jakub Iwaniec to sędzia jednego z warszawskich sądów rejonowych. W środowisku to postać rozpoznawalna, ale głównie z powodu głośnej swego czasu sprawy dyscyplinarnej, która skończyła się dla niego naganą. W 2009 r. sprowokował kłótnię z ochroniarzami podczas meczu na Stadionie Śląskim. Miał wówczas używać niecenzuralnych słów i zasłaniać się immunitetem. Sprawa została nagłośniona, gdy Zbigniew Ziobro postawił Iwańca na czele zespołu mającego zająć się zwalczaniem mowy nienawiści. Pod wpływem krytyki sędzia zrezygnował z udziału w zespole.
Wczoraj hejterka Emilia wydała oświadczenie. „Nie robiłam tego ani dla siebie, ani dla pieniędzy, ani tym bardziej, jak to gdzieś wyczytałam, dla jakiegoś miejsca na liście wyborczej. To nie jest jakiś spisek. Ani nikt mnie nie kupił” – przekonuje.
Na odwołaniu ministra i sędziego wcale nie musi się zakończyć. Nieoficjalnie mówi się o kolejnych anonimowych kontach w mediach społecznościowych, które mogą mieć związek ze sprawą zorganizowanego hejtu na sędziów. – Może się okazać, że to nie były dwie, trzy osoby, tylko całe komando hejtu – sugeruje jeden z naszych rozmówców. Jeden z polityków PiS z kręgów rządowych zdradza nam, że pani Emilia pisała prywatne wiadomości również do niego. – Nawet nie odpisałem – zapewnia.
Sytuacja jest więc rozwojowa, a w tle pojawia się coraz więcej pytań o polityczną przyszłość Zbigniewa Ziobry. Większość polityków PiS w nieoficjalnych rozmowach z nami wskazuje, że nie ma powodów do jego odwoływania. – Co prawda w tych wiadomościach z hejterką wspomina się o „szefie”, ale wyobrażam sobie sytuację, w której Piebiak idzie do Ziobry i pokazuje mu jakąś korzystną dla resortu publikację czy reportaż. Przy czym sam Ziobro nawet nie musiał wiedzieć, w jaki sposób do tej publikacji doszło, z czyjej jest inspiracji, mógł nie znać całej kuchni – przekonuje nas jeden z rozmówców. – Moim zdaniem Piebiak swoim działaniem po prostu chciał odegrać się na swoich byłych kolegach z Iustitii. I zaczął postępować nieracjonalnie – dodaje. Jak podkreślają nasi informatorzy z PiS, Zbigniew Ziobro ma spore wpływy i jest zbyt ważny z punktu widzenia utrzymywania Zjednoczonej Prawicy jako całości.
Ale nie wszyscy są przekonani, że ministra sprawiedliwości należy utrzymać na stanowisku za wszelką cenę. – Jest determinacja, by wygrać wybory, a nie kogoś bronić. Ludzie głosujący na PiS nie będą zwracać uwagi, czy na listach znajdzie się ten czy inny polityk. Ważna jest marka „PiS”. Jesteśmy w innej sytuacji niż kiedyś. Jesteśmy u władzy i zamiast walczyć o głosy, musimy odpowiadać za jakiegoś pana Piebiaka. Dobrze, że są dymisje, brak reakcji partii władzy groziłby scenariuszem Platformy z 2015 r. Dziś możemy przegrać, jeśli nie z opozycją, to co najwyżej sami ze sobą – mówi nam ważny polityk partii rządzącej.
Nasze źródła w opozycji sugerują, że nawet jeśli atmosfera wokół afery hejterskiej nie zagrozi słupkom sondażowym obozu władzy, to może naruszyć kruchy układ sił wewnątrz Zjednoczonej Prawicy.
– Ziobrę trzeba będzie bronić jako koalicjanta. A im dłużej to będzie trwało, tym większa szansa, że zaczną uaktywniać się działacze, którym to niekoniecznie będzie pasowało. Zaczną wypływać kolejne kompromaty i donosy – twierdzi nasz rozmówca. Przypomina, że pierwszy rząd PiS w dużej mierze pogrążył konflikt na linii Mariusz Kamiński (obecny szef MSWiA) – Zbigniew Ziobro. – Prezes Kaczyński, decydując się w 2007 r. na przyspieszone wybory, szedł po pewny wynik. Ale zaczęły się wojny buldogów. W ciągu kilku tygodni prawica roztrwoniła wcześniejsze poparcie i przegrała z kretesem – przypomina.
Opozycja już domaga się głowy Zbigniewa Ziobry. – Doszło do absurdalnej sytuacji, że to właśnie prokurator generalny Zbigniew Ziobro będzie sędzią we własnej sprawie. Będzie nadzorował postępowanie, które jego będzie dotyczyć – wskazał lider PO Grzegorz Schetyna. Jak dodał, na reakcje ze strony prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego czeka do końca tygodnia. W przeciwnym przypadku jego partia rozważy wniosek o odwołanie ministra sprawiedliwości. Zapowiedziano też projekt ustawy rozdzielającej funkcję prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości.
Z kolei sędziowie z Iustitii zwrócili się do prokuratury o niezwłoczne zabezpieczenie sprzętu komputerowego oraz telefonów komórkowych Łukasza Piebiaka i Jakuba Iwańca. W podjętej uchwale zażądali też powołania sejmowej komisji śledczej, której celem miałoby być ustalenie osób odpowiedzialnych za wyciek poufnych informacji dotyczących sędziów z Ministerstwa Sprawiedliwości. Zdaniem stowarzyszenia jest to konieczne, „gdyż prokuratura jest bezpośrednio podporządkowana ministrowi sprawiedliwości, który może nie być zainteresowany wyjaśnieniem tej sprawy”. Kolejnym postulatem jest ustalenie, kto prowadzi na Twitterze profil @kastawatch, odpowiedzialny za zmasowaną akcję hejterską wobec sędziów krytycznych wobec ostatnich zmian w wymiarze sprawiedliwości.
Rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab wszczął postępowanie nie tylko w celu wyjaśnienia, czy doszło do próby medialnego zdyskredytowania szefa Iustitii Krystiana Markiewicza. Chce też sprawdzić, czy sędzia Markiewicz rzeczywiście – jak to sugerowała w korespondencji z Piebiakiem i Iwańcem pani Emilia – dopuścił się przestępstwa polegającego na nakłanianiu do popełnienia czynu zabronionego. Tym czynem miała być aborcja. Iustitia chce, aby Piotr Schab przekazał prowadzone przez siebie postępowanie rzecznikowi dyscyplinarnemu przy Sądzie Okręgowym w Warszawie. Jest zdania, że zachodzi konflikt interesów z uwagi na powiązania personalne z Łukaszem Piebiakiem.
Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych Jan Nowak z urzędu wszczął postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. W pismach przesłanych do Ministerstwa Sprawiedliwości i Krajowej Rady Sądownictwa domaga się informacji, czy instytucje te dysponują danymi osobowymi sędziów oraz i ich rodzin, a jeśli tak, to na jakiej podstawie prawnej je przetwarzają. Prezes UODO wyraża zaniepokojenie faktami opisanymi przez Onet. Pyta również, czy po informacjach prasowych MS i KRS sprawdziły, czy to od nich pochodził wyciek, a jeśli tak, to czy przeanalizowały konieczność zgłoszenia tego incydentu UODO. Artykuł 33 RODO wymaga bowiem zgłoszenia faktu naruszenia ochrony danych organowi nadzorczemu.