"Mówi się, że Tomasz Komenda jest ofiarą systemu. Serial pod tytułem „Niewinnie skazany Tomasz Komenda wyszedł na wolność” trwa od kilku dobrych miesięcy i zapewne potrwa jeszcze bardzo długo, bo jego uniewinnienie to dopiero początek zdarzeń. Za chwilę rozpocznie się batalia o odszkodowanie, rozpocznie się również nowy proces w sprawie zbrodni miłoszyckiej, a być może tych procesów będzie znacznie więcej. Być może wobec aresztowanych będą toczyły się oddzielne postępowania procesowe, a pamiętajmy że jest jeszcze prokuratura w Łodzi, która bada okoliczności zaniechań, zaniedbań i umyślnego działania na niekorzyść Tomasza Komendy niemal dwie dekady temu. […] Przez tę sprawę jest wiele ofiar chorego systemu. Lub może nieco inaczej – wiele ofiar tej sprawy ukazało prawdziwe oblicze chorego wymiaru sprawiedliwości. Prawdę mówiąc, ten system wtedy nie istniał”.*
Dwa lata temu nikt nie pamiętał o Tomaszu Komendzie. Nikt nie pamiętał o zbrodni miłoszyckiej. Co gorsza, nikt nie pamiętał o śledztwie, które złamało życie nie tylko temu, który ma teraz szansę na wielomilionowe odszkodowanie.
Absolwent potrzebny od zaraz. Polska błyszczy na tle UE >>
O sprawie nie pamiętał również Ivo Vuco, autor książki „Ofiary systemu. Sprawa Tomasza Komendy”. W połowie 2017 roku, kiedy zaczęło się mówić o tym, że Tomasz Komenda może zostać oczyszczony z zarzutów i wypuszczony na wolność zacząłem sobie myśleć jak to jest możliwe, że w więzieniu od 18 lat siedzi niewinny człowiek, a przede wszystkim jak to jest możliwe, że nagle ktoś sobie o nim przypomina. Sprawa od początku zaczęła zalatywać mi jakimś bardzo tanim filmem.
Miłoszyce to wieś położona w województwie dolnośląskim. Dziś mieszka tu nieco ponad 1400 osób. „Większość mieszkańców znała się jeszcze z czasów szkolnych, później łączyła ich praca w tych samych zakładach. Nierzadko miejscowe rodziny łączyła też wzajemna miłość ich dzieci, a ci, którzy niewiele mieli ze sobą wspólnego znali się choćby z widzenia” . Żeby wczuć się w miłoszycki klimat wystarczy odwołać się do wszystkich stereotypów. Wszystko zmieniło się w sylwestrową noc w 1996 roku. Wówczas została brutalnie zgwałcona i zamordowana 15-letnia Małgorzata K. Po czterech latach śledztwa, w 2000 roku za winnego dokonania tej zbrodni został uznany Tomasz Komenda. Sąd skazał go ostatecznie na 25 lat więzienia.
O zaniedbaniach w śledztwie w sprawie zbrodni miłoszyckiej napisano już wiele. Zaczęły się one z chwilą rozpoczęcia poszukiwań Małgorzaty K. Policjant, który jako pierwszy przybył na miejsce zbrodni zamiast zabezpieczyć to miejsce taśmą i nie pozwolić, by ktokolwiek poruszał się po tym terenie, pobiegł najpierw do sołtysa. Domy, które znajdowały się w pobliżu miejsca, gdzie znaleziono ciało przeszukano po tygodniu, a – jeśli wierzyć zeznaniom sąsiada – prokurator, który go przesłuchiwał był na kacu. Co więcej, podwórko, które znajdowało się tuż obok było świeżo zamiecione ze śniegu. Jak mówi Vuco, większość śladów została bezpowrotnie zniszczona. Na czymś jednak trzeba było śledztwo oprzeć. Głównymi dowodami stały się więc ślady uzębienia po ugryzieniu na ciele dziewczyny, ślad zapachowy z czapki oraz włosy znalezione również na czapce.
Niech o skali zaniedbań i „niedoskonałości” wokół tego śledztwa świadczy fakt, że Tomasz Komenda w 2004 roku został uniewinniony od dokonania gwałtu na Bożenie H. na podstawie dokładnie tych samych dowodów, które posłużyły do uznania go winnym zbrodni miłoszyckiej.
Vuco ujawnił jeszcze jedną rzecz, o której do tej pory nikt nie mówił. W trakcie ogłaszania wyroku na Tomasza Komendę jego adwokat Michał Kelm wychwycił błąd, który chciał podnieść w apelacji. Przygotowując pismo odkrył, że raport z pierwszej rozprawy dołączony do akt różnił się od tego, który był załączony bezpośrednio po pierwszej rozprawy. Ktoś podmienił go i „dopasował” do wyroku.
Prokuratorzy byli dobierani w bardzo przemyślany sposób. Najpierw była to pani z bardzo małym doświadczeniem. Potem, ktoś kto miał powiązania z mafią. Kolejny nic nie wiedział bo był młody, a miał też powiązania ze złodziejami samochodów. Czwarty prokurator był chory na raka i nie miał czasu zajmować się tym śledztwem, bo większość czasu spędzał w szpitalu. Kolejny też został oskarżony. To nie jest przypadek, a każda osoba zaangażowana w tę sprawę ma drugie dno.
Obecnie głównym podejrzanym jest Ireneusz M. W historii zbrodni miłoszyckiej pojawia się na samym początku. Sylwestra miał spędzić z żoną w Piekarach. Tak się jednak nie stało. Około 21:30 po kłótni z żoną wsiadł na rower i odjechał. Do Miłoszyc trafił razem z kolegą Pawłem R.
Ireneusz M. bawił się w lokalu, często wychodził z przygodnie poznanymi mężczyznami, aby napić się wódki pod płotem rodziny R. (na których posesji znaleziono następnego dnia ciało Małgorzaty K.), i wracał do dyskoteki.
Co obciąża Ireneusza M.? W pierwszych zeznaniach opisując garderobę zamordowanej powiedział, jakie miała na sobie skarpetki, które – jak odkrył 20 lat później policjant – miała pod rajstopami. Jedna z kobiet, której syn – co ustalił Ivo Vuco – ma na imię Ireneusz, zeznała, że słyszała jak Małgorzacie K. przedstawił się nieznany mężczyzna imieniem Irek. No i ślady DNA, które znaleziono na miejscu zbrodni, które – jak już wiemy – nie zostało poprawnie zabezpieczone.
„Śledczy czepiają się dowodów, które dowodami być nie mogą. DNA nie może być dowodem, może być poszlaką. Na tej podstawie posadzili Komendę, okazało się, że jest niewinny. Teraz dokładnie na tej samej podstawie sądzony jest Ireneusz M., który moim zdaniem jest niewinny. Dzieje się dokładnie to samo, co działo się 19 lat temu. Znowu wsadzają do więzienia niewinnego człowieka”.
Do zabójstwa Małgorzaty K. trzykrotnie przyznał się Krzysztof K. Jego zeznania są jednak lekceważone.
- Pytałem o to wiele osób. Najbardziej denerwuje mnie jak mówią o nim „biedny chłopak”. Biedny chłopak nie przyznałby się trzy razy do zabójstwa. Pytałem sędziów, policjantów, śledczych. Większość nie chce w ogóle tego wątku poruszać. Tak jakby coś wiedzieli, ale nie chcieli mówić, bo nie wiedzieli co z tego może wyniknąć. Zarówno jednak adwokatka rodziny i pierwsza adwkotka Komendy mówią, że powinien on zostać dokładniej prześwietlony. Obecni śledczy, nikt kto zajmuje się tą sprawą nie przejmuje się tym wątkiem. Wszyscy widzą dokumenty sprzed 20 lat, gdzie znajduje się opinia psychologa o K. i myślą: no wariat. Ale opinia psychologa o Komendzie też okazała się błędna. Nie da się rozwiązać tej sprawy sugerując się tym, co zostało ustalone 20 lat temu. Wszystko trzeba zacząć od nowa - mówi mi Ivo Vuco.
Jak mówi Vuco sprawę da się rozwiązać. Wystarczyłoby, żeby chociaż jedna osoba przerwała zmowę milczenia. Czego boją się mieszkańcy Miłoszyc?
- Oni wiedzą, że mówienie może im zaszkodzić. Oni tam mają swoje domy, rodziny, dzieci. Boją się. Jeśli faktycznie ktoś z bogatych ludzi czy polityków czy biznesmenów jest w tę sprawę wmieszany to może faktycznie coś się stać. A jeszcze do tego słyszymy, że zmarła główny świadek, zmarł człowiek, który według ludzi w Miłoszycach był zamieszany w zbrodnię, w niewyjaśnionych okolicznościach zginął człowiek, który siedział w celi razem z Komendą i który mówił, że ten przyznał mu się do zabójstwa. To działa na wyobraźnię i ci ludzie nie chcą mieć z tą sprawą nic wspólnego. Tym bardziej skoro nikt nic nie chce mówić, dziwi mnie fakt, że nagle do Miłoszyc wprowadza się policjant, do którego niby ustawiła się kolejka jak do szeptuchy i wszyscy mówili „uratuj Tomka Komendę, bo to niewinny chłopak jest”. Coś tu nie gra - dodaje
Właśnie tu dochodzimy do kolejnej, współczesnej już zagadki: Dlaczego właściwie ktoś odgrzebał tę sprawę? Dlaczego 22 lata po zbrodni, której „sprawca” siedzi w więzieniu ktoś nagle decyduje się wywlec ją na światło dzienne?
Jak grom z jasnego nieba pojawiła się wiadomość o tym, że Tomasz Komenda […] zostanie uniewinniony i opuści więzienie […]. Nagle zaczęły się pojawiać artykuły o tym, że Tomasz Komenda może być (a w dużej mierze pisano, że jest) niewinny. Nie było artykułów wyjaśniających, które mogły posłużyć za wstęp do tego, co dopiero nastąpi. Nie, tak po prostu uznano, że człowiek skazany za gwałt i morderstwo prawie dwie dekady wcześniej wyjdzie na wolność. […] Tak jak opinia publiczna uznała Tomasza Komendę za winnego zarzucanych mu czynów zanim sąd wydał prawomocny wyrok, tak samo uznała go za niewinnego zanim sąd prawomocnie ten wyrok uchylił”.
Ivo Vuco nie wierzy w to, że Tomasz Komenda jest całkowicie niewinny.
Jak opowiada, w środowisku wrocławskich dziennikarzy krąży teoria zgodnie z którą Tomasz Komenda zgodził się odsiedzieć wyrok w zamian za pieniądze. Jak mówi mi Vuco, miało to być 15 lat. Kiedy po kasacji okazało się, że będzie to 25 lat, Komenda miał się załamać. W więzieniu miał mówić, że prędzej czy później powie kto to zrobił.