Wostatnim czasie wstrząsnęło opinią publiczną makabryczne zabójstwo 10-letniej dziewczynki w Mrowinach. W tego typu przypadkach trudno o dystans. Emocje są czymś naturalnym. Także te negatywne w stosunku do sprawcy.
Zapewne wielu towarzyszył gniew, wściekłość, a także potrzeba zemsty. Indywidualne uczucia wymagają indywidualnego podejścia. Właśnie dlatego sposób reagowania na takie zdarzenia ma charakter zinstytucjonalizowany. To organy publiczne są zobowiązane i uprawnione do podejmowania określonych czynności wobec domniemanego sprawcy, a także udzielania pomocy ofiarom. Działają na podstawie prawa i w oparciu o sformalizowane procedury. To instrumenty minimalizujące ryzyko popełnienia błędów, których niejednokrotnie nie sposób później naprawić. Słusznie wskazuje się, że realizujące publiczne ius puniendi organy państwa muszą być wolne od emocji. Nie oznacza to, że od emocji wolni są ludzie. Choć trzeba je zrozumieć, pozostawiając sposób radzenia sobie z nimi tym, którym towarzyszą, nie zawsze należy podzielać.
Wypowiedzi zamieszczane w mediach i publicznie dostępnych komunikatorach wskazują, że zatrzymanie domniemanego sprawcy z użyciem zespolonych kajdanek i przeprowadzenie półnagiego do samochodu policyjnego wywołało różnorodne reakcje. Od satysfakcji, po oburzenie. Społeczną debatę i wyrazy dezaprobaty połączone z kwestionowaniem kompetencji do pełnienia publicznych funkcji wywołało też odnoszące się do sposobu zatrzymania oświadczenie Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur z 19 czerwca 2019 r., opublikowane na stronie Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. W oświadczeniu KMPT wskazano: „Sposób zatrzymania i doprowadzenia zatrzymanego na czynności procesowe był nieproporcjonalny do sytuacji i nie znajduje uzasadnienia z punktu widzenia celu samej czynności. Wątpliwości budzi samo użycie grupy realizacyjnej w stosunku do 22-latka – osoby, która nie działała w ramach zorganizowanego związku lub grupy przestępczej lub związku o charakterze zbrojnym. Użyte przez policję środki wydają się w tym przypadku nieproporcjonalne i mają charakter pokazowy, stanowiący przykład manifestacji siły państwa wobec jednostki, do którego nie powinno dojść w demokratycznym państwie prawa”.
Ten fragment oświadczenia w tempie błyskawicy obiegł środki masowego przekazu i stał się podstawą zmasowanej krytyki. Krytyki propagandowej, opartej na przeinaczonej warstwie informacyjnej, nawiązującej do sfery prywatnej RPO, a być może i w tej sferze zakorzenionej, nierzetelnej i w niegodny sposób sugerującej, że RPO powinien empatię wykazywać w stosunku do rodziny ofiary, nie zaś wobec sprawcy.
Trzeba jednak zauważyć, że w świetle sporu o zatrzymanie umknęła uwadze opinii publicznej druga część oświadczenia, w której wskazano, że: „Przez cały okres pozostawania w dyspozycji organów ścigania, przesłuchań i innych czynności procesowych oraz posiedzenia sądu w przedmiocie tymczasowego aresztowania, podejrzany nie miał obrońcy – zarówno z wyboru, jak i z urzędu”. Oba aspekty są równie istotne.
Choć w sprawie zatrzymania i doprowadzenia powiedziano już dostatecznie dużo, warto podkreślić raz jeszcze, że nie należy używać środków przymusu bezpośredniego w sposób ekscesywny i naruszający godność. Zgodnie z ustawą o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej środki te wykorzystuje się w sposób niezbędny do osiągnięcia celów, proporcjonalnie do stopnia zagrożenia, wybierając środek o możliwie jak najmniejszej dolegliwości (art. 6 ust. 1). Ostatecznie o wyborze i sposobie użycia właściwego środka decyduje dowódca grupy dokonującej zatrzymania (art. 35 ust. 4 pkt 1 b). W przypadku podejrzenia popełnienia zabójstwa użycie kajdanek zespolonych jest na gruncie ustawy dopuszczalne (art. 15 ust. 5 pkt 2).
Zważywszy niepełną wiedzę co do okoliczności zatrzymania, trudno kategorycznie stwierdzić, że w tym przypadku mieliśmy do czynienia z ekscesywnym użyciem środków przymusu bezpośredniego, choć mogło tak właśnie być. Dokonując zatrzymania podejrzanego o okrutne zabójstwo, w warunkach potężnych emocji społecznych, w tym dotyczących samych funkcjonariuszy, dowódca musi rozważyć wszelkie okoliczności mogące mieć wpływ na bezpieczeństwo zatrzymania. Jeśli istnieje ryzyko niebezpieczeństwa ataku na funkcjonariuszy, ucieczki z ryzykiem niebezpiecznego pościgu, linczu lub innego rodzaju agresji, dowódca powinien użyć adekwatnych, w tym również bardziej dolegliwych środków. Być może w tej sprawie takie zagrożenie istniało. Dla wyjaśnienia prawidłowości sposobu zatrzymania i doprowadzenia należało zasygnalizować pojawiające się wątpliwości i zastrzeżenia, a także powstrzymać się od rozstrzygania, że w tej sprawie mieliśmy do czynienia z ekscesem dokonujących zatrzymanie, do czasu zakończenia właściwych postępowań. Tak właśnie uczynił RPO w późniejszym oświadczeniu z 21 czerwca 2019 r.
Inną sprawą jest problem braku obrońcy przy zatrzymaniu, przesłuchaniu i w toku posiedzenia w przedmiocie tymczasowego aresztowania. W tym zakresie oświadczenia KMPT i RPO są zbieżne i w pełni zasadne. Myśląc o doniosłości tej kwestii, trzeba mieć przed oczami sprawę Tomasza Komendy. Jeśli chcemy uniknąć pomyłek sądowych, musimy przestrzegać standardów. Te zaś przy zatrzymaniu w celu pozbawienia wolności, zwłaszcza w obliczu tak poważnego zarzutu połączonego z koniecznością psychiatrycznego badania, bezwzględnie wymagają obecności obrońcy.
Bo jeśli nastąpiły zaniedbania w zakresie prawa do obrony, zwłaszcza w przypadku obrony obligatoryjnej, może się okazać, że samo przyznanie się do winy i ewentualny brak żądania obrońcy ze strony podejrzanego niewiele są warte. W takiej sytuacji pokrzywdzona rodzina do końca życia będzie musiała dźwigać brzemię obawy, że naruszenie standardów obrony doprowadzić mogło do sytuacji, iż prawdziwy sprawca pozostaje wolny i uniknie odpowiedzialności. Ponieważ nikt z nas nie wie, jak było, standardy prawa do obrony są tak istotne. Dlatego właśnie kontakt zatrzymanego z obrońcą od momentu zatrzymania stanowi podstawową i minimalną gwarancję rzetelnego procesu zgodnie z dyrektywą Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/1919 z 26 października 2016 r. Zapewnia ona, zgodnie z doktryną Salduz (wyr. ETPC z 27 listopada 2008 r. w sprawie Salduz przeciwko Turcji), dostęp do obrońcy od najwcześniejszego etapu postępowania.
Tego uprawnienia nie zrealizowano w tym wypadku. Może to mieć dalekosiężne skutki dla całego postepowania w tej sprawie. Skazanie niewinnego to podwójna klęska nas wszystkich. Prowadzi bowiem nie tylko do niesłusznego ukarania, lecz również do nieukarania prawdziwego sprawcy. Słusznie RPO, realizując swe konstytucyjne obowiązki, o tej kwestii przypomina. Słusznie akcentuje to również KMPT w swym nieco mniej fortunnym oświadczeniu, z którego należy wyciągnąć wniosek, że nawet mając rację, trzeba uważać, jak się czyni z niej użytek.©℗
Jeśli chcemy uniknąć pomyłek sądowych, musimy przestrzegać standardów. Te zaś przy zatrzymaniu w celu pozbawienia wolności, zwłaszcza w obliczu tak poważnego zarzutu, bezwzględnie wymagają obecności obrońcy