Głosowanie nad powołaniem Jana Nowaka na stanowisko prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych jest w zasadzie formalnością. Klub parlamentarny PiS ma większość w Sejmie, a jako jedyny zgłosił kandydata. We wtorek wieczorem został on pozytywnie zaopiniowany przez sejmową Komisję Sprawiedliwości i Praw Człowieka.
Jan Nowak od 2008 r. pełnił funkcję dyrektora najpierw urzędu GIODO, a od maja 2018 r. UODO. Jednocześnie, od 2002 r., był radnym PiS warszawskiej dzielnicy Wola. Ukończył Wydział Mechaniki Precyzyjnej Politechniki Warszawskiej oraz studia podyplomowe MBA w Wyższej Szkole Menadżerskiej.
Te dwie kwestie – wykształcenie i przynależność do PiS – wywołały najwięcej pytań. Ustawa o ochronie danych osobowych (t.j. Dz.U. z 2018 r., poz. 1000 ze zm.) nie wymaga na tym stanowisku wyższego wykształcenia prawniczego. Zgodnie z nią kandydat musi natomiast wyróżniać się wiedzą prawniczą i doświadczeniem z zakresu ochrony danych osobowych. Jak zapewniała poseł Lidia Burzyńska (PiS) reprezentująca wnioskodawców, Jan Nowak spełnia ten warunek, gdyż jako dyrektor „wydawał decyzje administracyjne i opinie legislacyjne, inicjował działania kontrolne, kształtował opinie i stanowiska w zakresie ochrony danych osobowych”.
– Mamy do czynienia z osobą, która pracowała w UODO, ale na stanowisku organizacyjnym, administracyjnym. Chodzi o organizowanie pracy urzędu, przygotowywanie budżetu, zatrudnianie ludzi. To zaś musi być osoba wyróżniającą się wiedzą prawniczą. Tymczasem kandydat jest inżynierem mechaniki precyzyjnej. Czy moglibyśmy się zapoznać z wydawanymi przez niego opiniami? – dopytywał Marcin Święcicki (PO-KO).
Kandydat potwierdził, że był upoważniony do wydawania opinii i decyzji administracyjnych, ale nie wskazał żadnych konkretnych. Przekonywał, że brak wykształcenia prawniczego powinien być dzisiaj postrzegany jako atut.
– RODO nie jest aktem o ochronie danych, RODO jest aktem o zarządzaniu danymi osobowymi. Taką wiedzę można wynieść raczej ze studiów zarządzania. Trzeba prawników i to znakomitych, takich jednak mamy w urzędzie – mówił Nowak, wskazując przykłady z innych państw, w których szefami organów ochrony danych zostały osoby bez wykształcenia prawniczego. W Estonii – historyk, w Niemczech – informatyk, w Holandii – dyrektor szpitala.
– RODO wymaga, by informacje dla obywateli były pisane prostym językiem. To nie mogą, tak jak kiedyś, być klauzule prawnicze, które są rozumiane tylko przez prawnika. To jest przykład, że należy tych superprawników odsunąć. To muszą pisać ludzie – podkreślał.
Zapewnił również, że jego dotychczasowa przynależność do PiS w żaden sposób nie odbije się na sprawowaniu przez niego urzędu.
– Dwóch szefów, z którymi blisko współpracowałem, zostało powołanych z poparciem PO, a nie PiS. Fakt, że należałem do PiS, nie był tajemnicą, ale nikomu to nie przeszkadzało. Właśnie dlatego, że zostawialiśmy życie partyjne poza urzędem. W urzędzie nie było polityki, bo jej być nie mogło – mówił kandydat.
Wybór nowego prezesa UODO monitoruje Fundacja Panoptykon.
– Niestety kandydat nie rozwiał naszych wątpliwości co do wyróżniania się wiedzą prawniczą i doświadczeniem z zakresu ochrony danych osobowych. Wciąż nie wiemy, czy decyzje administracyjne i opinie, w których tworzenie podobno był zaangażowany, dotyczyły stosowania przepisów o ochronie danych w stosunku do firm i obywateli – mówi Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon.
– Z drugiej strony potrafię sobie wyobrazić na stanowisku prezesa osobę, która skupi się na zarządzaniu urzędem i organizacją jego pracy. Musiałaby ona jednak dobrać współpracowników, w tym swych zastępców, z bardzo dobrym przygotowaniem merytorycznym – zaznacza.