Trudno dziś Unii wymóc poszanowanie dla zasad praworządności. Może podziała bodziec finansowy?
Wszyscy muszą przestrzegać reguł. Popieramy tę ideę, podobnie jak większość krajów członkowskich. Każdy powinien rozumieć, że przynależność do pewnej społeczności, takiej jak UE, zakłada konieczność przestrzegania wspólnych zasad. Jestem przekonany, że nasi partnerzy w Polsce są tego świadomi – przypomniał w wywiadzie dla DGP Bruno Le Maire, minister gospodarki i finansów Francji (DGP nr 41/2019) przy okazji swojej wizyty w Warszawie. Oczywiście minister gospodarki jest od załatwiania relacji ekonomiczno-gospodarczych, a nie sprawdzania, jak się u partnera ma praworządność, ale szybka odpowiedź na pytanie z dziedziny, z którą teoretycznie nie ma nic wspólnego, pokazuje, jak Francja, jeden z najważniejszych we wspólnocie i nadających ton unijnej polityce krajów, podchodzi do sprawy. – Przyjechałem do Polski, by nadać nowy impuls polsko-francuskim relacjom gospodarczym. Polska dobrze zna naszą pozycję, jeśli chodzi o praworządność – dodał minister Le Maire.
Francja – obok Niemiec i Holandii – jest główną zwolenniczką wprowadzenia finansowej odpowiedzialności państw członkowskich Unii Europejskiej za nieprzestrzeganie zasady praworządności. Chodzi o zamrożenie wypłat z funduszy unijnych. I pierwszy sukces na drodze do takiego rozwiązania już odniosła, kiedy Parlament Europejski przyjął projekt rozporządzenia w sprawie ochrony budżetu Unii w przypadku uogólnionych braków w zakresie praworządności w państwach członkowskich, które taką odpowiedzialność miałoby regulować. I to w wersji zaostrzonej w stosunku do propozycji Komisji Europejskiej. Nie chodzi tylko o to, że zdaniem PE rozporządzenie miałoby zacząć obowiązywać od momentu wydania, a projekt przewidywał pierwotnie jego wejście w życie w 2021 r., czyli wraz z nową perspektywą finansową UE. Wiele o nastawieniu europejskiego parlamentu mówią także inne poprawki, które ciało to przegłosowało.
I tak w motywie 2. PE uzupełnił tekst proponowany przez Komisję do następującego brzmienia: „Zasada praworządności wymaga, by wszystkie publiczne władze działały w granicach określonych przez prawo, zgodnie z wartościami, jakimi są demokracja i poszanowanie praw podstawowych, oraz pod kontrolą niezależnych i bezstronnych sądów. W myśl zasady praworządności należy przestrzegać w szczególności zasady legalizmu, co obejmuje również przejrzysty, rozliczalny i demokratyczny proces stanowienia prawa, pewności prawa, zakazu arbitralności w działaniu władz wykonawczych, zasady podziału władzy, dostępu do wymiaru sprawiedliwości skutecznej ochrony sądowej przed niezależnymi i bezstronnymi sądami. Zasady te są odzwierciedlone m.in. na szczeblu Komisji Weneckiej Rady Europy, a także na podstawie stosownego orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka”.
W motywie 3 KE proponowała – już sam w sobie mocny – przekaz: „Praworządność jest zasadniczym warunkiem ochrony wszystkich podstawowych wartości, na których opiera się Unia, takich jak wolność, demokracja, równość i poszanowanie praw człowieka. Poszanowanie praworządności jest nierozerwalnie związane z poszanowaniem demokracji i praw człowieka; nie może być demokracji i poszanowania praw podstawowych bez poszanowania praworządności i odwrotnie”. PE uzupełnił go o wskazanie, że choć w Unii nie ma mniej i bardziej ważnych wartości, zasadnicze znaczenie ma poszanowanie praworządności. Do tego zaś dopisał zdanie „Spójność i ciągłość wewnętrznej i zewnętrznej polityki dotyczącej demokracji, praworządności i praw podstawowych ma kluczowe znaczenie dla wiarygodności Unii Europejskiej”.
Parlament Europejski dodał też do projektu rozporządzenia np. stwierdzenie, że „niezależność prokuratury i sądownictwa obejmuje zarówno formalną (de jure), jak i faktyczną (de facto) niezależność prokuratury i sądownictwa oraz poszczególnych prokuratorów i sędziów”.
Z przyjętych poprawek wynika z jednej strony zaostrzenie kursu – poprzez wyraźne i konkretne wskazanie, co przez praworządność należy rozumieć w praktyce. Z drugiej zaś – podkreślenie, że poszanowanie zasady praworządności jest podstawą działania Unii, jej kamieniem węgielnym, a zatem i fundamentalnym obowiązkiem krajów członkowskich. W sytuacji, gdy już sam tytuł rozporządzenia mówi po prostu o budżecie, to ważna kwestia. Zwłaszcza że, choć projekt wydaje się skrojony na potrzeby sytuacji politycznej w Polsce, na Węgrzech (wobec obu krajów toczą się postępowania), w Rumunii (wezwanej do zaprzestania zmian w sądownictwie) czy na Malcie i w Słowacji, Komisja Europejska przedstawia go w zupełnie innym świetle: chodzi po prostu o zagwarantowanie przez państwa członkowskie należytego wydatkowania środków unijnych. A do tego niezbędna jest kontrola niezależnych sądów z niezawisłymi sędziami (Parlament Europejski dodał do tego faktycznie niezależnych prokuratorów). Jednocześnie nietrudno o interpretację, że jest to odpowiedź na trudności z dyscyplinowaniem państw członkowskich przez procedurę z art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej w związku z wymogiem jednomyślności. Brak wypłat z nowego mechanizmu miałby wymagać większości kwalifikowanej.
Wątpliwości budziły od początku kryteria stwierdzania, czy państwo szanuje zasadę praworządności, skoro tu i ówdzie pojawiają się rozbieżne interpretacje faktycznego stanu rzeczy. Według projektu rozporządzenia „praworządność odnosi się do wartości Unii wpisanych do art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej, do których należą: zasada legalizmu, oznaczająca przejrzysty, rozliczalny, demokratyczny i pluralistyczny proces przyjmowania aktów prawnych; pewność prawa; zakaz arbitralności w działaniu władz wykonawczych; skuteczna ochrona sądowa, w tym ochrona praw podstawowych, dokonywana przez niezależne sądy; podział władzy i równość wobec prawa”. Uogólniony brak w zakresie praworządności to z kolei „szeroko rozpowszechniona lub powtarzająca się praktyka lub zaniechanie organów publicznych albo stosowany przez nie środek, które naruszają praworządność”. Przeciwnicy proponowanego rozwiązania podkreślają nieostrość tych definicji. Nie podoba się też oddanie Komisji Europejskiej zbyt wielkiej władzy w decydowaniu, czy mamy do czynienia ze wspomnianym „uogólnionym brakiem”. Wobec przegłosowania projektu w PE wydaje się, że mechanizm (zapewne po dopracowaniu) zostanie wprowadzony. Nikt bowiem nie zgłasza zasadniczego sprzeciwu wobec samej zasady. Krytykowane są poszczególne projektowane rozwiązania.
W tej sytuacji ważne będzie stanowisko prezydencji rumuńskiej. Państwo to samo ma problemy z praworządnością (zostało poddane monitoringowi w zakresie wprowadzania procedur antykorupcyjnych czy reform sądownictwa). Było zresztą w gronie przeciwników pierwszego projektu (sprzed głosowania w parlamencie). Jak zwrócił jednak uwagę Tony Barber w „Financial Times”, Rumunia jest więc kolejnym państwem przewodniczącym Radzie UE, wobec którego podnosi się zarzuty braku poszanowania zasady praworządności. W agendzie, którą kierować będzie teraz Rumunia, znajdują się także postępowania w sprawie naruszenia praworządności przez Polskę i Węgry. Ponieważ w grę wchodzi prestiż polityczny, Rumunia raczej nie będzie starała się utrudnić realizacji tych postępowań – uważa Tony Barber.
Przypomina to polityczno-finansowe targi, a te (choć pragmatycznie oczywiste) źle się nam kojarzą. Nie lubimy wiązania wartości zasadniczych i pieniędzy. Praworządność nie ma ceny, prawda? W sferze idei pewnie nie. W świecie rzeczywistym – jak najbardziej. I nie ma większego znaczenia, czy wychodzimy od wartości „konkretnej” (wyrażanej w wypłacie z unijnych funduszy) czy od wartości „etycznych”. W zasadzie Unia ma pełne prawo stwierdzić, że nie widzi powodu, by współfinansować państwo, które za nic ma sobie jej zasady (choć oczywiście musi to obudować prawną konstrukcją rozporządzenia). A państwa, które o bycie na bakier z praworządnością podejrzewa, wciąż pokazują, że argumenty ze sfery idei na nie nie działają. W przeciwieństwie do pieniędzy, które muszą zapłacić w formie orzeczonych kar, więc pewnie i tych, których za karę nie dostaną. Jak nastolatek, do którego nie trafia odwieczne „póki mieszkasz pod moim dachem, masz szanować moje zasady”, ale daje się do nich przekonać groźbą odebrania kieszonkowego.