Pomysł resortu sprawiedliwości, by biegłymi nie mogli być ludzie po ukończeniu 70. roku życia, w ocenie ekspertów jest niegłupi. Tyle że trzeba znaleźć sposób na to, by znaleźć na miejsce emerytów młodszych fachowców, a o to może być trudno.
Przygotowywany przez Ministerstwo Sprawiedliwości projekt ustawy o biegłych (nie został on jeszcze upubliczniony) zakłada, że certyfikatu biegłego nie będzie mogła uzyskać osoba mająca powyżej 70 lat. Ci zaś, którzy już taki posiadają i osiągną graniczny wiek, będą go tracić.
Nasi rozmówcy z resortu przekonują, że proponowane rozwiązanie nie jest dyskryminujące. Przecież już teraz przyjmujemy w prawie pewien cenzus wieku choćby dla sędziów czy wykładowców akademickich. Ze spostrzeżeń urzędników, zbieżnych zresztą z ocenami praktyków, wynika zaś, że starsi biegli często mają problemów z realizacją wyznaczonego zadania. Niektórzy tracą tzw. jasność umysłu. Innym brakuje praktycznego doświadczenia. Opisywaliśmy na łamach DGP przypadek, gdy sprawę o błąd medyczny opiniowała ponad 90-letnia profesor. Sęk w tym, że kluczowa w niej była ocena badania ultrasonograficznego. Tymczasem biegła ultrasonograf znała co najwyżej z książek, jako że od blisko 40 lat nie prowadziła już praktyki medycznej.
– Oczywiście są świetni biegli mający powyżej 70 lat. Ale są też świetni sędziowie. System musi być trochę abstrakcyjny – przekonuje nasze źródło w resorcie sprawiedliwości.
Postanowiliśmy o ocenę propozycji spytać praktyków.
– Ustalenie, że osoby powyżej 70. roku życia nie mogą być biegłymi, zasługuje na aprobatę. Istotą opinii biegłego powinna być jego praktyczna wiedza, którą przekuwa na opinię. Tymczasem w Polsce opiniowaniem zajmują się często emeryci. Czasem bez kontaktu z praktyką od wielu lat – twierdzi radca prawny dr Radosław Tymiński, autor bloga PrawaLekarza.pl. W wielu dziedzinach, jak wynika z orientacyjnych szacunków, emeryci stanowią nawet jedną trzecią wszystkich fachowców.
Adwokat Tomasz Waszczyński z kolei chciałby, aby projektując nowe przepisy, urzędnicy ustalili, ilu mniej więcej kompetentnych biegłych w poszczególnych dziedzinach pozwoliłoby zabezpieczyć prowadzenie procesów w taki sposób, że nie trzeba będzie oczekiwać na opinie latami.
– Gdy będą znane te liczby, to możliwe stanie się określenie, ilu z obecnie opiniujących biegłych zostałoby usuniętych z systemu, gdyby wprowadzić cezurę wieku. W konsekwencji będziemy mieli jasną informację, czy takie rozwiązanie w ogóle jest możliwe do zaakceptowania – spostrzega mec. Waszczyński. I dodaje, że jeśli okazałoby się, że w kluczowych specjalnościach liczba dostępnych biegłych spadłaby o kilkadziesiąt procent, to niezależnie od oceny poziomu starszych biegłych trudno byłoby przyjąć takie rozwiązanie. Trzeba wpierw pomyśleć, jak skusić młodszych do podjęcia się zadania bycia biegłymi sądowymi.
– Zakładam, że na rynku uzyskuje się wyższe wynagrodzenia, jest też mniejsze ryzyko i mniejsze uciążliwości, a zatem nie należy liczyć na istotny napływ nowych osób do systemu – uważa mec. Waszczyński. Jego zdaniem, jeżeli nie wchodzą w grę wyższe stawki i nie można liczyć na znaczący napływ nowych osób, pozbawienie się sporej liczby biegłych przez ich usunięcie z systemu limitem wieku doprowadzi do istotnych problemów w wymiarze sprawiedliwości. Odczuliby to wszyscy uczestnicy procesów, gdyż po prostu jeszcze dłużej czekalibyśmy na opinię biegłego, a co się z tym wiąże – dłużej na wyrok.
Ministerstwo Sprawiedliwości od dawna przekonuje, że chciałoby podnieść stawki dla biegłych. Cały czas jednak brakuje na ten cel pieniędzy. Projekt ustawy w ogóle nie odnosi się do wynagrodzeń dla fachowców. Wysokość stawek ma być określona w ministerialnym rozporządzeniu. Zarazem jednak resort wierzy, że już samo wyeliminowanie najsłabszych biegłych z systemu byłoby korzystne ekonomicznie. Dziś jest bowiem tak, że już po sporządzeniu opinii często trzeba prosić fachowca o dodatkowe wyjaśnienia i uzupełnienia, a niekiedy sąd decyduje się zlecić przygotowanie kolejnej opinii. Sędziowie co prawda mają możliwość obniżania wynagrodzenia za opinie nierzetelne lub wręcz fałszywe, ale z niej nie korzystają. Powód? Biegli się obrażają i nie chcą przyjmować więcej zleceń. Tymczasem specjalistów jest jak na lekarstwo.