Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego wymierzyła w środę karę nagany b. prezesowi Sądu Okręgowego w Świdnicy w sprawie oświadczeń majątkowych. Tym samym zmieniła wyrok sądu dyscyplinarnego I instancji, który odstąpił od wymierzenia kary.

"Nierzetelne wykazanie składników majątkowych jest poważnym naruszeniem powinności sędziego. Stanowi poważne przewinienie służbowe godzące w dobro wymiaru sprawiedliwości" - powiedział w uzasadnieniu orzeczenia sędzia Tomasz Przesławski. Dodał, że "należyte składanie oświadczeń majątkowych wpływa na wzrost zaufania do sędziów".

Sąd Apelacyjny w Poznaniu - jako sąd dyscyplinarny I instancji - uznał w kwietniu zeszłego roku, że b. prezes SO w Świdnicy (nie wyraził w środę zgody na podanie nazwiska - PAP) nie dochował należytej staranności przy wypełnianiu oświadczeń majątkowych. Sąd stwierdził wówczas, że doszło do popełnienia przewinienia służbowego, ale odstąpił od wymierzenia kary. Odwołania od wyroku złożył zarówno obrońca sędziego, który wnioskował o uniewinnienie, jak i minister sprawiedliwości, który wnosił o wymierzenie sędziemu kary nagany.

Sędzia był obwiniony o popełnienie przewinień dyscyplinarnych polegających na tym, że składając oświadczenia majątkowe nie przedstawił w nich rzeczywistego stanu posiadanych środków finansowych. W oświadczeniu dotyczącym stanu posiadania w ostatnim dniu 2013 roku miał zaniżyć wartość środków pieniężnych o przeszło 143 tys. zł. W oświadczeniu dotyczącym kolejnego roku miał zaniżyć wartość środków pieniężnych o przeszło 63 tys. zł, a jeszcze rok później – o ponad 67 tys. Ponadto w tych trzech oświadczeniach nie wykazał posiadanych papierów wartościowych.

Sąd w Poznaniu uznał sędziego za winnego tego, że składając prezesowi Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu trzy oświadczenia majątkowe, nie dochował należytej staranności przy ich wypełnianiu, przez co nieumyślnie nie wykazał posiadanych papierów wartościowych o nieustalonej wartości, przyjmując, że czyny te stanowią wypadek mniejszej wagi.

Uzasadniając motywy takiego rozstrzygnięcia sąd apelacyjny wskazywał, że obwiniony wyjaśniał, iż nie ujawnił papierów wartościowych przez zapomnienie i nie było jego zamiarem zatajenie jakichkolwiek składników jego majątku w oświadczeniach za lata 2013-2015. Sąd I instancji uznał te wyjaśnienia za wiarygodne.

Obrońca sędziego mec. Artur Mastalerz argumentował przed SN, że do 2017 r. w ogóle nie było obowiązku ujawniać w oświadczeniach majątkowych "instrumentów finansowych", o których zatajenie został obwiniony sędzia.

SN uznał jednak, że zarzuconych sędziemu czynów nie da się zakwalifikować, jako przypadku "mniejszej wagi". Odnosząc się do argumentów obrony SN zaznaczył, iż zawarte w przepisach wyliczenia składników majątkowych, które należy ujawniać w oświadczeniach, mają charakter "przykładowy", a ich katalog jest otwarty. "Wyklucza to interpretację, iż jeśli coś jest niewymienione w przepisie, to sędzia mógł tego nie wpisywać do oświadczenia, szczególnie jeśli są to istotne składniki majątkowe" - ocenił SN.

Sprawa została zapoczątkowana po analizach oświadczeń majątkowych sędziego, którą prowadziło Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Sędzia z funkcji prezesa Sądu Okręgowego w Świdnicy został odwołany przez ministra sprawiedliwości w lutym zeszłego roku. Według nieoficjalnych informacji zbliżonych do MS powodem tej decyzji miało być właśnie skierowanie do sądu dyscyplinarnego wniosku w tej sprawie.

Rzeczniczka prasowa Sądu Okręgowego w Świdnicy sędzia Agnieszka Połyniak tłumaczyła PAP w połowie lutego ub.r., że "sędzia składał przed rokiem wyjaśnienia w tej sprawie ministrowi sprawiedliwości i wówczas, po zapoznaniu się z ich treścią, minister informował sędziego, że ze swej strony nie będzie wszczynał postępowania dyscyplinarnego". Dodała jednak, że sprawa trafiła do prezesa i kolegium sądu apelacyjnego i "tam została podjęta decyzja o poinformowaniu rzecznika dyscyplinarnego".

Według lokalnych mediów - powołujących się na środowisko sędziowskie - decyzja ministerstwa mogła mieć związek z kampanią Polskiej Fundacji Narodowej "Sprawiedliwe sądy". Media podawały, że autorzy kampanii zarzucili sądowi w Świdnicy wypuszczenie na wolność pedofila, który zaraz potem zgwałcił dziecko. Autorzy kampanii pomylili wtedy jednak sądy - wskazana przez nich sytuacja rzeczywiście miała miejsce, ale w sądzie we Wrocławiu. Prezes sądu w Świdnicy prostował te informacje.

Sędzia, którego dotyczyło środowe orzeczenie Izby Dyscyplinarnej SN, niedawno przeszedł w stan spoczynku.