12 lipca 2017 roku w Nadleśnictwie Browsk odbywała się jedna z wielu blokad harwesterów wykorzystywanych do nielegalnych wycinek Puszczy Białowieskiej. Aktywistów z Obozu dla Puszczy wspierała grupa gości zza granicy m.in. Czesi. Wszystkiemu przyglądała się dwudziestoosobowa grupa studentów leśnictwa z Holandii.
W proteście brał udział Adam Bohdan, który tego dnia nagrywał aparatem działania strażników leśnych, obezwładniających jego kolegów i koleżanki. Leśnicy wielokrotnie a zarazem bezskutecznie próbowali go schwytać i obezwładnić. W końcu zdesperowana pracownica nadleśnictwa Browsk (w chwili zajścia stażystka) rzuciła kaskiem w Adama Bohdana, który uchylił się, a kask nie sięgnął celu. Aktywiści z udziałem pełnomocnika – mecenasa Jonasza Żaka – skierowali zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
21 stycznia br. sąd w Hajnówce wydał wyrok, stwierdzając, że kobieta rzucając kaskiem zamierzała naruszyć nietykalności cielesną aktywisty czyli usiłowała popełnić przestępstwo opisane w art. 217 § 1 kodeksu karnego.
Kobieta tłumaczyła, że działała w stanie wyższej konieczności, a jej działanie było podyktowane troską o bezpieczeństwo aktywistów, których w ten sposób chciała zniechęcić do przebywania w pobliżu maszyn. Wyjaśniała, że nie celowała w pokrzywdzonego. Sąd nie dał jednak wiary jej linii obrony, zwracając uwagę na to, że rzut był wykonany w kierunku pokrzywdzonego, z dużą siłą, a kask przeleciał obok Bohdana, stwarzając ryzyko trafienia.
Zdaniem sędziego szkodliwość społeczna czynu była wyższa niż znikoma, ponieważ zdarzeniu przyglądało się kilkadziesiąt osób, zajścia były transmitowane.
Sędzia zwrócił uwagę na to, że oskarżona jako stażystka nie miała żadnych uprawnień do stosowania środków przymusu, a samo rzucanie kaskiem nie jest wymienione w katalogu środków przymusu bezpośredniego. Wobec wcześniejszej niekaralności pracowniczki Lasów Państwowych, sąd warunkowo umorzył postępowanie, wyznaczając jej roczny okres próby.
- Uważam, że odpowiedzialność za tą sytuację powinien ponieść również nadleśniczy nadleśnictwa Browsk, który oddelegował swoich szeregowych pracowników (w tym stażystkę) do walki z aktywistami, a przynajmniej takie działania akceptował. Inny pracownik nadleśnictwa – nie mając prawa do stosowania środków przymusu - obezwładniał aktywistów, natomiast strażnicy leśni wykazali się nieuzasadnioną brutalnością zakuwając w kajdanki aktywistki, przygniatając je ciężarem ciała do ziemi. Dlatego spodziewamy się kolejnych wyroków skazujących funkcjonariuszy leśnych w niedalekiej przyszłości - komentuje pokrzywdzony, Adam Bohdan.
- Agresja i przyzwolenie na nią zaczyna się od małych gestów. W ciągu wielomiesięcznych protestów w Puszczy obserwowaliśmy coraz bardziej rozkręcającą się spiralę agresji i nienawiści ze strony Strażników Leśnych. Coraz więcej przekroczeń, niebezpieczeństwa, agresji zarówno werbalnej jak i fizycznej. Nie możemy pozwolić, aby takie zachowania, szczególnie wobec osób, które są niewinna i stają pokojowo w obronie naszego wspólnego dobra nie były napiętnowane i ocenione przez sąd - komentuje Joanna Pawluśkiewicz z Obozu dla Puszczy.
Aktywiści złożyli kilkadziesiąt zawiadomień dotyczących naruszenia nietykalności, zagrożenia życia, uszkodzenia funkcji ciała, przekroczenia uprawnień przez Straż Leśną podczas pacyfikacji protestów w Puszczy Białowieskiej. Część osób biorących udział w protestach odniosła poważne urazy na wskutek interwencji strażników. W większości przypadków sąd stwierdził, że w związku z tym, że strażnicy leśni nie mają statusu funkcjonariuszy publicznych nie doszło do przekroczenia uprawnień, natomiast zawiadomienia dotyczące naruszenia innych przestępstw powinny być kierowane w trybie oskarżenia prywatnego. Aktywiści postąpili zgodnie z pouczeniem sądu. Kolejne rozprawy odbędą się w bieżącym roku.