Liczba upadłości i sądowych restrukturyzacji firm w 2018 r. wzrosła o ponad 10 proc. w stosunku do 2017 r. – wynika z najnowszych danych Cofface. Raport przewiduje, że wraz z niższym tempem wzrostu gospodarczego, utrzymującymi się trudnościami dla przedsiębiorstw liczba ta wzrośnie o kolejne 9,3 proc. na koniec 2019 r. Co istotne, liczba ogłaszanych upadłości przewyższa o 7 proc. liczbę otwieranych postępowań restrukturyzacyjnych. Otwieranych, co nie oznacza, że skutecznych. Gros restrukturyzacji kończy się bowiem (czego nie pokazują już statystyki Cofface) niepowodzeniem, co ostatecznie prowadzi do ogłoszenia upadłości.
Liczba upadłości i sądowych restrukturyzacji firm w 2018 r. wzrosła o ponad 10 proc. w stosunku do 2017 r. – wynika z najnowszych danych Cofface. Raport przewiduje, że wraz z niższym tempem wzrostu gospodarczego, utrzymującymi się trudnościami dla przedsiębiorstw liczba ta wzrośnie o kolejne 9,3 proc. na koniec 2019 r. Co istotne, liczba ogłaszanych upadłości przewyższa o 7 proc. liczbę otwieranych postępowań restrukturyzacyjnych. Otwieranych, co nie oznacza, że skutecznych. Gros restrukturyzacji kończy się bowiem (czego nie pokazują już statystyki Cofface) niepowodzeniem, co ostatecznie prowadzi do ogłoszenia upadłości.
Problem niewypłacalności kontrahentów dotyka szczególnie firmy dostarczające produkty na podstawie kredytu kupieckiego. Jak pokazuje praktyka, w ogromnej większości wypadków należności dostawców są niezabezpieczane, a towar zbywany bez zastrzegania prawa własności. Oznacza to, że kontrahent staje się właścicielem nabywanych produktów z chwilą ich dostarczenia, niezależnie czy uregulował należność wobec dostawcy.
Upadłość nabywcy powoduje, że nieopłacone towary wchodzą w skład masy upadłości i nie mogą być zwrócone dostawcy, bo są przeznaczone na sprzedaż przez syndyka. Środki uzyskane ze sprzedaży wykorzystywane są w pierwszej kolejności na pokrycie kosztów postępowania, a pozostała część dzielona jest proporcjonalnie pomiędzy wierzycieli niezabezpieczonych (im większa należność danego wierzyciela, tym większą proporcjonalnie kwotę uzyska).
To, że zbyty przez syndyka towar dostarczony został przez wierzyciela, który nie dostał zań żadnej zapłaty, nie stawia tego ostatniego na uprzywilejowanej pozycji. Prawo upadłościowe zrównuje bowiem wszystkich wierzycieli niezabezpieczonych, nie różnicując ich sytuacji prawnej. W większości wypadków dostawcy przypadnie nieznaczna część kwoty pochodzącej ze sprzedaży dostarczonego wcześniej towaru.
Opisany scenariusz nie należy jednak do najgorszych. Niemiłą niespodzianką (o czym przekonał się niejeden wierzyciel handlowy uczestniczący w postępowaniu upadłościowym swojego kontrahenta) może się bowiem okazać ustalenie przez syndyka, że upadły – zawierając umowę kredytu z bankiem – zabezpieczył spłatę na towarze, który nabył od dostawcy, lecz za który nie zapłacił. Jak to możliwe?
Przepisy ustawy o zastawie rejestrowym i rejestrze zastawów umożliwiają ustanowienie zabezpieczenia na tzw. zbiorze o zmiennym składzie. Przedmiotem zabezpieczenia nie są wówczas poszczególne składniki majątkowe (np. konkretne urządzenia), lecz ich zbiór, do którego pewne aktywa „wchodzą”, z którego inne „wychodzą”. Momentem zasilenia zbioru nowymi składnikami majątkowymi jest chwila, w której podmiot ustanawiający zastaw nabędzie ich własność. W przypadku standardowego nabycia towaru z odroczonym terminem płatności, ów moment nastąpi z chwilą dostawy i niezależnie od uregulowania należności.
W wypadku ustanowienia takiego zastawu – zasilanego nieopłaconym, ale nabytym już towarem – upadłość kontrahenta ma jeszcze bardziej niekorzystne skutki dla dostawcy towarów. Ustawowa kolejność zaspokajania należności doznaje tu modyfikacji z uwagi na istnienie zabezpieczenia w postaci zastawu rejestrowego na zbiorze. Po sprzedaniu towaru i zaspokojeniu kosztów syndyk przeznaczy uzyskaną kwotę na zaspokojenie banku-zastawnika. Dopiero potem – jeżeli pozostanie jeszcze pewna kwota (co należy do rzadkości) – zostanie ona rozdysponowana proporcjonalnie między wierzycieli niezabezpieczonych, w dodatku bez żadnej preferencji dla dostawcy zbywanego towaru.
Opisanych tu mankamentów można by uniknąć, gdyby w umowie zaostrzono prawo własności dostawcy do czasu zapłaty. W takiej sytuacji byłby on traktowany tak jak wierzyciel zabezpieczony, zyskując pierwszeństwo zaspokojenia ze środków pochodzących ze sprzedaży swego towaru. Instytucja ta jest doskonale znana prawnikom i stanowi jeden z najprostszych do zastosowania instrumentów zabezpieczających sprzedawcę. Nie ma tu potrzeby rejestracji zabezpieczenia w sądzie, a jedyna formalność sprowadza się do konieczności uzyskania daty pewnej na umowie, co możliwe jest już nie tylko w postaci notarialnej, ale także elektronicznej.
Mimo to obserwacja praktyki postępowań upadłościowych prowadzi do wniosku, że z zastrzeżenia prawa własności korzysta stosunkowo niewielu przedsiębiorców. Dlaczego? Trudno uzasadnić tę sytuację nieznajomością prawa. Doświadczenia płynące z udziału w negocjacjach handlowych, szczególnie z dużymi koncernami, prowadzą raczej do wniosku, że model pozyskiwania podwójnego finansowania – czyli uzyskiwania z jednej strony kredytu kupieckiego, a z drugiej bankowego finansowania obrotowego zabezpieczonego nieopłaconymi jeszcze zapasami – jest zbyt korzystny, aby z niego rezygnować. Dzieje się to jednak z uszczerbkiem dla dostawców i w praktyce prowadzi do wypaczenia zasady proporcjonalnego zaspokajania wierzycieli na wypadek niewypłacalności dłużnika.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama