Friedrich Nietzsche napisał kiedyś, że „życie bez muzyki jest błędem”. Tezę słynnego filozofa zdają się potwierdzać badania wskazujące, że nawet 90 proc. klientów preferuje robienie zakupów w miejscach, w których puszczana jest muzyka.

W świadomości społecznej, muzyka lokuje się po stronie relaksu. Znajome (lub nie) dźwięki, kojarzą nam się raczej z wypoczynkiem, beztroską, a nie z pracą czy, z obowiązkami. Nic więc dziwnego, że spece od branży marketingowej, obrali sobie na cel ten właśnie obszar działalności przedsiębiorców usługowych i ukuli termin „audiomarketing”. Wiąże się to oczywiście z maksymalizacją zysków ze sprzedaży oferowanych produktów w danym lokalu. O tym, że jest to gra warta świeczki, pisali już w latach 80-tych amerykańscy uczeni np. Richard F. Yalch (University of Washington) oraz Eric Spangenberg (Washington State University). Dowiedli oni, że muzyka ma ogromny wpływ na konsumenckie decyzje klientów – spokojne, stonowane dźwięki (np. smooth jazz lub ambient) sprawiają, że kupujący spędzają w lokalu więcej czasu. Wiąże się to z tym, jak my jako ludzie postrzegamy czas i rejestrujemy jego upływ. Mniej bodźców (w tym wypadku dźwiękowych) sprawia, iż wydaje nam się, że w danym miejscu spędziliśmy mniej czasu niż w rzeczywistości. Ich natłok daje nam z kolei wrażenie rozciągnięcia i po 5 minutach, czujemy się tak, jakbyśmy spędziliśmy tam ok. 20 minut. Nie zagłębiając się w teorie dylatacji czasowej, skupmy się na solidnych prawnych podstawach omawianego tematu.

Doszliśmy już do wniosku, że w prowadzonym przez nas lokalu warto zadbać o odpowiednią oprawę muzyczną. Pozostaje już tylko odpowiedzieć na pytanie jak zrobić to legalnie – z poszanowaniem prawa twórców danych utworów.

Najprostszym sposobem jest zawarcie umowy licencyjnej z odpowiednią organizacją zbiorowego zarządu prawami autorskimi lub prawami pokrewnymi – w tym wypadku z ZAiKS-em. Na portalu internetowym stowarzyszenia, w zakładce „Jak uzyskać licencję” można znaleźć wszystkie potrzebne informacje dotyczące typów oraz procedur zdobycia potrzebnych dokumentów. Należy pamiętać, iż emitowanie muzyki w lokalu usługowym jest ustawowym „publicznym udostępnianiem” i wymaga zgody twórcy lub organizacji, która prawami takiego twórcy zarządza. Co ciekawe, Policja może w każdym momencie dokonać kontroli i sprawdzić, czy właściciel lokalu udostępnia muzykę legalnie. W przypadku stwierdzenia jakichkolwiek nieścisłości lub naruszeń w tym zakresie istnieje możliwość zastosowania art. 116 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, zgodnie z którym w razie nieuprawnionego rozpowszechnia cudzego utworu w wersji oryginalnej, albo w postaci opracowania, artystycznego wykonania, fonogramu, wideogramu lub nadania, sprawcy grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2 (§ 1). W przypadku gdy rzeczone rozpowszechnianie odbywa się w celu osiągnięcia korzyści majątkowej górna granica kary pozbawienia wolności wynosi 3 lata.

Drugim sposobem na legalne odtwarzanie muzyki są internetowe platformy, które gromadzą utwory bezpośrednio od twórców i udostępniają je (odpłatnie) w sieci z pominięciem krajowej ochrony OZZ. Zgromadzona twórczość jest zazwyczaj oparta na tzw. wolnych licencjach Creative Commons, zatem wszystko odbywa się z poszanowaniem praw twórców. Oczywiście wiąże się to z popularnością oferowanych przez dany serwis piosenek. Jeśli zależy nam na radiowych hitach ze szczytów list przebojów – wtedy lepiej odezwać się do ZAiKS-u. Jeśli jednak ten aspekt nie odgrywa dużej roli, warto rozważyć tego typu opcję zwłaszcza, że jest ona znacznie tańsza – w zależności od wybranej oferty ceny wahają się od 30 do 60 € za roczną licencję.

Powyższe sposoby są jedynymi legalnymi sposobami na publiczne odtwarzanie muzyki w lokalach usługowych. Bardzo często można spotykać się sytuacją, w której przedsiębiorcy wykorzystują radio do zapełnienia tzw. przestrzeni między regałami. Niestety, fakt opłacania abonamentu RTV, nie upoważnia nas do publicznego odtwarzania audycji. Wiąże się to m.in. z prawami pokrewnymi wydawców radiowych do realizowanych audycji. O dość głośnej sprawie dotyczącej słuchania radia w miejscu pracy, mogliśmy usłyszeć 2 lata temu za sprawą pewnego fryzjera z Wałbrzycha. Sprawa zawędrowała aż do II instancji, a zaczęła się od tego, że wałbrzyski fryzjer nie zamierzał płacić za muzykę emitowaną z radia w swoim zakładzie. Przedsiębiorca twierdził bowiem, że nie dochodzi do rozpowszechnienia muzyki w rozumieniu przepisów o prawie autorskim, a dodatkowo nie czerpie on z tego żadnych korzyści finansowych. Radio miało być przeznaczone wyłącznie dla personelu zakładu, o czym świadczyła wystawiona informacja o treści: „Klienci korzystający z usług proszeni są o niesłuchanie radia. Muzyka tylko dla personelu!”. Aby temu sprostać właściciel rozdawał klientom zatyczki do uszu oraz zbierał od osób korzystających z jego usług oświadczenia o niesłuchaniu emitowanych audycji radiowych. Wszystko to pozwany przedstawił w sądzie wraz z zaświadczeniem o dochodach. Był to ważny dowód, bowiem w uzasadnieniu sędzia powołał się na zapis w ustawie o prawie autorskim, który przewiduje tzw. dozwolony użytek utworu, jeśli nie łączy się to wzrostem przychodów firmy. Jak podkreśla jednak prawnik z kancelarii Chałas i Wspólnicy, Marek Porzeżyński w polskim prawie nie istnieje system precedensowy, ale inne sądy biorą pod uwagę wcześniejsze wyroki w podobnych sprawach, mogą się czasami nimi sugerować. Podkreślił, że nie oznacza to jednak, że będzie tak w każdym przypadku i jeśli przedsiębiorcy nie wniosą opłat za muzykę do ZAiKS-u, to tak jak w tym wypadku dochodzenie swojego zdania pozostaje w drodze sądowej.

Paweł Kowalewicz

Artykuł powstał we współpracy z prowadzonym przez www.legalnakultura.pl projektem Wiedza Księgarza.

Fundacja prowadzi Bazę Legalnych Źródeł, które udostępniają treści zgodnie z prawem i wolą twórców.