Wzmocnienie uprawnień twórców i wydawców w konkurencji z internetowymi gigantami przez prawodawcę Unii Europejskiej jest bardzo potrzebne, ale równie ważna jest zmiana mentalności tych, którzy z ich twórczości korzystają, i samych zainteresowanych, by nie bali się walczyć
Przyjęte 12 września 2018 r. przez Parlament Europejski przepisy chroniące prawa twórców i wydawców ich przeciwnicy nazywają ACTA 2. Rzeczywiście istnieje prawdopodobieństwo, że wprowadzone w nich mechanizmy prewencyjnej ochrony mogą być wykorzystane do zbierania informacji niezgodnie z deklarowaną intencją prawodawcy.
Dlatego w czasie prac nad ostatecznym kształtem tych przepisów (zadecydują o tym Rada Unii Europejskiej i Parlament Europejski w skomplikowanej, mogącej przejść przez trzy stopnie procedurze, której celem jest wypracowanie porozumienia) i przy okazji ich implementacji do porządków krajowych należy wprowadzić zabezpieczenia, które zminimalizują możliwość naruszeń. O ochronie praw internautów w dużej mierze decydować będzie praktyka i orzecznictwo sądów. Podobnie rola ususu prawnego i stanowiska sędziów ma niebagatelne znaczenie dla ochrony praw twórców.
Zacznijmy od konstytucji
Regulacje mają za zadanie wspierać słabsze jednostki przed ingerencją w ich prawa silniejszych podmiotów, wyrównując w ten sposób ich rynkowe szanse. Walka z internetowymi gigantami jest niezwykle trudna, dlatego prawodawca UE postanowił wesprzeć wydawców poprzez nadanie im praw pokrewnych. Droga do zakończenia ścieżki legislacyjnej nie jest krótka, wiele też może się zmienić, zanim nowe przepisy zaczną obowiązywać w Polsce. Należy więc szukać sprawiedliwych rozwiązań w obecnym stanie prawnym. Przecież już w tym momencie istnieją regulacje chroniące prawa autorskie.
Zacznijmy od konstytucji. Mówi ona, że własność może być ograniczona tylko w drodze ustawy i tylko w zakresie, w jakim nie narusza ona istoty prawa własności (art. 64). Ten fragment ustawy zasadniczej dotyczy również własności intelektualnej, dlaczego mielibyśmy ją wykluczać spod definicji własności? Twórców chroni też kodeks cywilny. W art. 23 k.c. twórczość artystyczna jest wymieniona wśród dóbr osobistych człowieka, a następny przepis daje mu prawo do ich obrony („Ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne. W razie dokonanego naruszenia może on także żądać, ażeby osoba, która dopuściła się naruszenia, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków, w szczególności ażeby złożyła oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie. Na zasadach przewidzianych w kodeksie może on również żądać zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny”). W par. 2 tego przepisu ustawodawca dodaje: „Jeżeli wskutek naruszenia dobra osobistego została wyrządzona szkoda majątkowa, poszkodowany może żądać jej naprawienia na zasadach ogólnych”.
Walka z internetowymi gigantami jest niezwykle trudna, dlatego prawodawca UE postanowił wesprzeć wydawców poprzez nadanie im praw pokrewnych. Na razie jednak należy szukać sprawiedliwych rozwiązań w obecnym stanie prawnym
Po bardziej szczegółowe rozwiązania kodeks cywilny odsyła w par. 3 do innych przepisów, wymienia przy tym prawo autorskie. Już w art. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych głosi, że ochrona przysługuje twórcy niezależnie od spełnienia jakichkolwiek formalności. To stwierdzenie jest bardzo mocne, pytanie, dlaczego ma tak słabe zastosowanie w rzeczywistości? Ważną rolę odgrywa kwestia mentalności i społeczne przyzwolenie na nieodpłatne korzystanie z własności intelektualnej, myślenie, że skoro czegoś nie możemy dotknąć, to nie możemy też tego ukraść. Zmienić to może jedynie edukacyjna rola mediów i sądów, które w swoich orzeczeniach zwrócą uwagę na prawa twórców – osobiste i majątkowe.
Prawo cytatu i dozwolonego użytku
Obecnie autorzy niezmiernie rzadko – w stosunku do skali naruszeń – stają w szranki prawne z tymi, którzy naruszają ich prawa. Tłumaczą to tym, że ich wysiłki mogą być niewspółmierne do efektów, a poza tym stracą szansę na współpracę z najczęściej silniejszą ekonomicznie stroną sporu. Duże znaczenie ma też powszechne poczucie społeczne, że za własność intelektualną można nie płacić. Tymczasem na efekt w postaci koncertu, filmu, spektaklu, książki i artykułu trzeba długo pracować. Niewspółmiernie dłużej, niż stosując metodę kopiuj wklej.
W przypadku kopiowania można wprost mówić o plagiacie. W tej materii wypowiedział się Sąd Apelacyjny w Łodzi. W wyroku z 30 lipca 2012 r. stwierdził, że „z istoty plagiatu wynika, że dochodzi do niego wówczas, gdy następuje wykorzystanie elementów cudzego utworu w takim stopniu, iż brak jest twórczej działalności plagiatora i jego utwór nie nosi cech oryginalności” (sygn. akt I ACa 483/12).
Natomiast w 2017 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie wypowiedział się na temat prawa do cytatu, tak często obecnie nadużywanego przez agregatory treści. Sprawa o sygnaturze I ACa 1159/16 dotyczyła zamieszczenia na portalu bez zgody autora pięciu fotografii skopiowanych jako print screeny z jego strony WWW. Sąd orzekł, że „relacja pomiędzy inkorporowanym utworem a całością powstającego dzieła ma znaczenie dla określenia dozwolonej wielkości przytaczanego utworu. Za niedopuszczalne uważa się przytoczenie dużej części czyjegoś dzieła i dopisanie kilku słów własnego komentarza. Zatem, choć proporcja nie ma znaczenia dla powstania nowego utworu, to ma znaczenie dla oceny spełnienia przesłanek prawa cytatu”.
Sąd przypomniał też, że „zgodnie z art. 17 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (u.p.a.p.p.) co do zasady twórcy przysługuje wyłączne prawo do korzystania z utworu, rozporządzania nim na wszystkich polach eksploatacji oraz do wynagrodzenia za korzystanie z utworu. Wykorzystanie utworu bez zgody autora stanowi zatem o naruszeniu jego praw majątkowych. Naprawienia wyrządzonej takim działaniem szkody autor może dochodzić zgodnie z art. 79 ust. 1 pkt 3 ppkt a i b u.p.a.p.p. albo na zasadach ogólnych, albo poprzez zapłatę sumy pieniężnej w wysokości odpowiadającej dwukrotności stosownego wynagrodzenia, które w chwili jego dochodzenia byłoby należne tytułem udzielenia przez uprawnionego zgody na korzystanie z utworu”.
W 2017 r. na temat stosowania prawa cytatu i prawa przedruku w sieci wypowiedział się też Sąd Apelacyjny w Gdańsku – uznał umieszczenie cudzej publikacji na witrynie internetowej za niestanowiące rozpowszechniania w prasie i niekorzystające z prawa cytatu (sygn. akt V ACa 687/15). Powodem w sprawie był ogólnopolski wydawca prasy i czasopism, a pozwanym fundacja, która w swoim serwisie internetowym umieściła bez zezwolenia treści pochodzące bezpośrednio ze stron WWW należących do powoda. W tezie wyroku gdański sąd podkreślił, że „dzieło, w ramach którego umieszcza się cytat z cudzej twórczości, musi być samodzielnym, stanowiącym przedmiot prawa autorskiego utworem. Celem prawa cytatu jest bowiem stworzenie swobody twórczej w dziedzinie analizy i krytyki naukowej oraz wypowiedzi artystycznej. Jeśli brak własnej twórczości, to brak również uzasadnienia ograniczania cudzych praw autorskich”.
Przypomniał też wyrok z 23 listopada 2004 r., w którym Sąd Najwyższy stwierdził, że przytoczenie cudzego utworu nawet w całości jest dozwolone, jeżeli następuje w celu określonym w art. 29 ust. 1 prawa autorskiego, przy czym przytaczany utwór musi pozostawać w takiej proporcji do wkładu twórczości własnej, aby nie było wątpliwości co do tego, że powstało własne dzieło” (sygn. akt I CK 232/04). Wspomnianymi celami są: wyjaśnianie, polemika, analiza krytyczna lub naukowa, nauczanie lub zgodność z prawami gatunku.
Sąd Apelacyjny w Gdańsku odniósł się również do pojęcia „prasa”. Uznał, że nie każda witryna internetowa może identyfikować się z prasą internetową, rozumianą jako „publikacje periodyczne, które nie tworzą zamkniętej, jednorodnej całości, ukazujące się nie rzadziej niż raz do roku, opatrzone stałym tytułem lub nazwą, numerem bieżącym i datą”.
Proporcje i kontekst
Rok wcześniej Sąd Apelacyjny w Krakowie stanął po stronie pozwanego – prowadzącego stronę internetową, na której zmieścił zdjęcie podarowane wcześniej przez powódkę. Uwzględnił przy tym społeczny aspekt publikacji. Rozważając kwestię cytatu, wskazał, że ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych „nie definiuje pojęcia drobnego utworu, jednak wydaje się, że czynnikiem decydującym o uznaniu danego utworu za należący do tej kategorii będzie głównie »rozmiar« rozumiany jako objętość, wielkość, czas trwania, podlegający relatywizacji w odniesieniu do konkretnej kategorii utworów. Należy przyjąć, że »przytoczenie« (zamieszczenie, art. 29 u.p.a.p.p.) może odbywać się w każdy sposób, tj. na każdym polu eksploatacji. Wykorzystanie utworu w ramach cytatu powinno się mieścić w utworze stanowiącym samoistną całość, przy czym stosowanie tzw. prawa cytatu nie dotyczy tylko działalności literackiej” (wyrok z 10 czerwca 2016 r., sygn. akt I ACa 275/16).
Z podanych przykładów wynika, że w swoich orzeczeniach sądy odnoszą się z szacunkiem do praw twórców, ale biorą też pod uwagę cel publikacji oraz interes społeczny. Nie jest więc tak, że automatycznie stają po którejś ze stron – wszystko zależy od konkretnej sytuacji. Europejski prawodawca w toku dyskusji wprowadził zasadę proporcji, np. we fragmencie dotyczącym praw pokrewnych dla wydawców. „Państwa członkowskie powinny zatem przewidzieć na poziomie unijnym ochronę prawną publikacji prasowych w Unii w odniesieniu do korzystania cyfrowego. Taką ochronę należy skutecznie zagwarantować poprzez wprowadzenie w prawie Unii praw pokrewnych do praw autorskich, dotyczących zwielokrotniania i podawania do publicznej wiadomości publikacji prasowych w zakresie korzystania cyfrowego w celu uzyskania godziwego i proporcjonalnego wynagrodzenia za takie korzystanie. Z zakresu tego odniesienia wyłączyć należy korzystanie do celów prywatnych. Ponadto ujęcia w wykazie w wyszukiwarce internetowej nie należy uznawać za godne i proporcjonalne wynagrodzenie”. Tę i inne poprawki można znaleźć na stronie WWW Parlamentu Europejskiego.
To, w jakim kształcie przepisy zostaną ostatecznie wprowadzone, nie jest jeszcze przesądzone. Trwa dyskusja pomiędzy Radą UE i Parlamentem UE. W głos wypowiadających się na licznych forach internautów wsłuchują się politycy, co zapewne nie pozostanie bez wpływu na prawo. Z faktu, że o sprawie zrobiło się głośno, powinni skorzystać przede wszystkim obrońcy własności intelektualnej i nieustannie przypominać o swoich prawach. Na poparcie tych racji mają obowiązujące przepisy i orzeczenia sądów.