Musi się, czasem naprawdę gęsto, tłumaczyć ze swoich decyzji czy wypowiedzi, nawet takich, których szersza publiczność nie miała dotąd szansy poznać (teraz ma, bo wydarzenie śledzą dziesiątki dziennikarzy). Jak choćby z trącącej rasizmem uwagi, iż „mądra latynoska kobieta z całym bogactwem swego doświadczenia częściej doszłaby do trafnych konkluzji niż biały mężczyzna, który nie miał takiegożycia”.
Skąd parlamentarzyści mają tak drobiazgowe dane o wcześniejszych poczynaniach Sotomayor? Od niej samej. Zgodnie z przyjętą procedurą musiała wypełnić szczegółowy kwestionariusz, informując o wykształceniu i osiągnięciach zawodowych, ale także o wszystkich opiniach, ekspertyzach, wystąpieniach, wykładach, zleceniodawcach, ewentualnych powiązaniach politycznych itp. Materiały, które przekazała senackiej komisji sprawiedliwości opiniującej jej kandydaturę, wypełniły pięć pudeł. Sam kwestionariusz liczył kilka tysięcy stron i do dziś można się z nim zapoznać w internecie. A fragmenty przesłuchania Soni Sotomayor, która ostatecznie uzyskała poparcie i została pierwszym w historii Supreme Court sędzią o korzeniach latynoskich, są do wyszperania naYouTubie.
Polska, 2018 r., spotkania zespołów Krajowej Rady Sądownictwa z kandydatami do polskiego Sądu Najwyższego. Którymi konkretnie? Nie wiadomo. Kto zadaje pytania? Nie wiadomo. O co pyta? Nie wiadomo. Transmisja online? Wolne żarty. Wszystko tajne przez poufne, bo to, jak z góry zapowiedział wiceprzewodniczący KRS Wiesław Johann, „część wewnętrznejprocedury”.
My, Polacy, uwielbiamy kopiować amerykańskie wzorce. Nie rozumiem jednak, dlaczego tak kiepsko wybieramy zdostępnej szerokiej oferty. Celebrujemy walentynki, przebieramy się na Halloween, ruszamy szukać zakupowych okazji wBlack Friday, wporze obiadu pałaszujemy hamburgery, popijając colą, zkolegami zpracy integrujemy się na warsztatach team building. To, co naprawdę warte wdrożenia, jakoś się nie przyjmuje. Może dlatego, że wUSA wybór sędziów SN to decyzja wielkiej wagi; wiadomo, że jej konsekwencje będą odczuwalne przez kolejne dziesięciolecia. Wszak, jak mawiają amerykańscy prawnicy, wybierani na dożywotnie kadencje sędziowie Supreme Court bardzo rzadko umierają iprawie nigdy nie rezygnują. Unas orzekający wSN po osiągnięciu określonego wustawie wieku muszą odejść. Aów wiek, jak się ostatnio okazało, jest sprawą ruchomą.