Cofnięcie koncesji konkretnemu przedsiębiorcy nic nie daje, bo następnego dnia o zezwolenie występuje jego brat czy żona. Trzeba skończyć z możliwością przekierowania uprawnienia na inną osobę – twierdzą krakowscy radni
Od 9 marca 2018 r. obowiązuje znowelizowana ustawa z 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi (t.j Dz.U. z 2016 r. poz. 487 ze zm.). Pozwala ona samorządom kontrolować liczbę i miejsca usytuowania sklepów monopolowych na terenie miast. Daje im też możliwość wprowadzenia zakazu sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych. Takie rozwiązania wprowadzili już Piotrów Trybunalski, Bytom, a niedawno Sopot. Kraków póki co się nie zdecydował, choć temat był podejmowany na ostatniej sesji Rady Miasta i ma wrócić po wakacjach. Przy czym stolica Małopolski chce iść jeszcze dalej.

Chcą prawa do ultimatum

Otóż na lipcowym posiedzeniu miejscy radni postanowili o skierowaniu do Sejmu i Senatu rezolucji, w której apelują do parlamentarzystów o wprowadzenie kolejnych zmian w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Według nich ostatnie regulacje w tym zakresie wcale nie ukróciły tendencji do zakłócania porządku publicznego przez klientów sklepów z piwem, winem czy wódką. „Odgórne określenie liczby punktów sprzedaży alkoholu, nawet z podziałem na dzielnice, nie rozwiązuje tego problemu. Tylko groźba odebrania możliwości prowadzenia sprzedaży w danym miejscu, bez względu na podmiot, może realnie przyczynić się do rozwiązania tego problemu” – napisali.
– Właściciel, który łamie przepisy i np. sprzedaje alkohol nietrzeźwym, praktycznie jest bezkarny. Zabieramy mu koncesję, a na drugi dzień występuje o nią jego krewny. Dokładnie na to samo miejsce i my mamy obowiązek jej udzielić, jeśli spełnia wszystkie wymogi – tłumaczy DGP radny Łukasz Wantuch.
Zdaniem radnych Krakowa problem ten można rozwiązać tylko w jeden sposób. Rada miasta powinna mieć prawo postawić ultimatum sprzedawcom alkoholu, np. uzależnić ponowne wydanie pozwolenia na handel alkoholem w danym miejscu od tego, że ubiegający się o nie przedsiębiorca rozwiąże problem z hałasem, na który skarżyli się sąsiedzi lokalu. – W ten sposób uniknęlibyśmy przekierowania zezwolenia na inną osobę – wyjaśnia Łukasz Wantuch. Dodaje, że zakaz byłby cofnięty, gdyby sytuacja się unormowała albo gdyby np. lokal przejął nowy właściciel i zadeklarował, że zadba o to, by w tym punkcie nie dochodziło do zakłócenia porządku publicznego czy naruszenia bezpieczeństwa.

Brakuje kompetencji

Radni muszą jednak mieć ustawową kompetencję do tzw. punktowego zakazu sprzedaży alkoholu i stąd właśnie rezolucja do Sejmu i Senatu. Problem w tym, że nie pierwszy raz o to do parlamentu apelują. W tej kadencji samorządu Rada Miasta Krakowa czterokrotnie uchwalała rezolucje w sprawie zmian w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi – skierowane zarówno do parlamentu, jak i rządu. Ponadto w latach 2014–2016 prezydent miasta wielokrotnie występował do ministerstwa Zdrowia, Ministerstwa Gospodarki oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z pismami zawierającymi postulaty zmian w prawie, w szczególności dającymi samorządom szersze uprawnienia przy regulowaniu zasad sprzedaży alkoholu. – Pisma te nie spotkały się z pozytywnym odzewem – zauważa dyrektor wydziału spraw administracyjnych Urzędu Miasta w Krakowie Tomasz Popiołek. Lipcowa rezolucja krakowskich radnych została już wysłana. Dział prasowy Senatu poinformował DGP, że trafiła do Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji, a jej przewodniczący przekazał ją dalej do komisji petycji.
Reakcja Senatu nie dziwi Marka Wójcika ze Związku Miast Polskich. – Ta rezolucja ma charakter apelu. Jest sygnałem radnych do rządu, zarządzających miastem, właścicieli lokali, by zastanowili się nad problemem – wyjaśnia. Podobnie ocenia ją Anna Iwanowska z Urzędu Miasta w Gdańsku. Jak mówi, chodzi o dwa zagadnienia, jedno dotyczy cofnięcia zezwolenia, a drugie wprowadzenia przez gminę dodatkowych zakazów związanych ze sprzedażą napojów alkoholowych. – W przypadku postępowania o cofnięcie zezwolenia, aktualnie dostępne narzędzia prawne mają zastosowanie do konkretnego przedsiębiorcy i punktu sprzedaży alkoholu, a więc nie ma potrzeby wprowadzania dodatkowych regulacji. Gdyby zaś istniał zakaz sprzedaży alkoholu w odniesieniu do miejsca stanowiącego określony lokal w budynku, należałoby z góry założyć, że każdy przedsiębiorca prowadzący w tej lokalizacji działalność związaną z taką sprzedażą będzie naruszał obowiązujące prawo – mówi urzędniczka. Według niej w Gdańsku nie ma powodu do wprowadzania takich regulacji. Wtóruje jej Marek Wójcik. Bo choć, jak przyznaje, są w Polsce takie miejsca, które niezależnie od tego, kto by nimi zarządzał, będą łączyły się z pewnymi zachowaniami, to jednak trudno przenosić na przedsiębiorcę odpowiedzialność za to, co robi kto inny.
Według Wójcika coraz więcej samorządów wprowadza ograniczenia w dostępie do alkoholu, głównie w centrach miast i okolicach kultu religijnego, w porach nocnych, a niektóre widzą też ten problem w powiązaniu z turystyką. I oni będą pewnie przyglądać się temu, co w tej sprawie robi Kraków. Potwierdza to przewodniczący Rady Miasta w Toruniu Marcin Czyżniewski. – Wszystko, co wiąże się ze sprawą sprzedaży alkoholu i ewentualnych ograniczeń, jest dyskusyjne. U nas na razie nie ma nocnych ograniczeń, ale też nie ma pozwolenia na picie na bulwarach nad Wisłą. Ale przyglądamy się temu, co robią inne samorządy – informuje. Z kolei Anna Jarzębska, zastępca naczelnika wydziału funduszy europejskich i rozwoju Urzędu Miasta Częstochowa, twierdzi, że krakowskiej propozycji w szczegółach nie zna, ale popiera wszelkie działania, które prowadzą do wyeliminowania patologii związanej z naruszaniem ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałania alkoholizmowi.

Skazani na porażkę?

Radni z historycznej stolicy Polski zdają się wiedzieć, że punktowy zakaz sprzedaży alkoholu może nie wypalić i dlatego na kolejnej sesji, pod koniec sierpnia, chcą wrócić do pomysłu, by zakazać nocnej sprzedaży w niektórych rejonach miasta. W lipcu już o tym dyskutowali, ale skończyło się niczym, bo prezydent Krakowa chciał ograniczenia dla kilkunastu dzielnic, radni PiS dla całego miasta, a jeszcze inni dla I Dzielnicy. W efekcie wszystkie projekty zostały odrzucone. Krakowski rajca Łukasz Wantuch przekonuje, że warto wprowadzić ograniczenie tylko dla Starego Miasta. – Ta dzielnica jest specyficzna, tu ogromnym problemem jest picie alkoholu przez turystów. Kupują go w sklepie, imprezują i piją na ulicy, a następnie rzucają butelkami o jezdnię. I w tym rejonie wprowadzenie nocnej prohibicji ma sens, bo uderzamy w turystów, którzy powinni pić alkohol w barach, a nie na zewnątrz – mówi.
Sprzedaż alkoholu w Krakowie
Na terenie Dzielnicy I (obejmującej między innymi Stare Miasto i Kazimierz) funkcjonuje obecnie ok. 860 lokali gastronomicznych prowadzących sprzedaż alkoholu oraz ok. 190 sklepów ze sprzedażą napojów alkoholowych. Każdy punkt sprzedaży (lokal lub sklep) może mieć od jednego do trzech zezwoleń na sprzedaż alkoholu, wg odpowiednich kategorii. Liczba ta cały czas się zmienia, gdyż codziennie wydawane są nowe koncesje, równocześnie inne wygasają lub przedsiębiorcy z nich rezygnują.