Sędziowie startujący w konkursie są oskarżani o to, że wspierają niszczenie konstytucji. Najwięcej chętnych zgłasza się do nowo utworzonej Izby Dyscyplinarnej
Sędziowie startujący w konkursie są oskarżani o to, że wspierają niszczenie konstytucji. Najwięcej chętnych zgłasza się do nowo utworzonej Izby Dyscyplinarnej
Obecnie wszystkich kandydatów do SN jest 57, a wakatów 44. Największym zainteresowaniem cieszą się stanowiska w nowo utworzonej Izbie Dyscyplinarnej – na 16 przewidzianych w ogłoszeniu prezydenta stanowisk już teraz jest dwa razy więcej zgłoszeń. A do zakończenia naboru pozostało jeszcze kilka dni (termin mija w najbliższą niedzielę). Co ciekawe, najwięcej chętnych jest ze środowiska sędziowskiego – aż 14 osób na 33 zgłoszenia.
– Z jednej strony mnie to nie dziwi. Orzekający w tej izbie będą przecież dostawać specjalny dodatek wynoszący 40 proc. wynagrodzenia. To spora zachęta. Poza tym będą mieli zdecydowanie mniej pracy niż orzekający w pozostałych izbach – mówi Mariusz Królikowski, sędzia Sądu Okręgowego w Płocku. – Taka teza jest uzasadniona, gdy weźmie się pod uwagę zeszłoroczny wpływ spraw dyscyplinarnych do SN. Z danych tych wynika, że na jednego sędziego przypadać będzie nieco ponad jedna sprawa na kwartał – dodaje.
Z drugiej strony nie jest tajemnicą, że osoby startujące w konkursie do SN narażają się na krytykę ze strony tej części środowiska, która uznaje ów proces za niezgodny z konstytucją, a biorących w nim udział oskarża o wspieranie niszczenia ustawy zasadniczej.
Co ciekawe, połowa z sędziów, którzy aplikują do SN, to sędziowie najniższego rejonowego szczebla. Zgłosiło się ich aż siedmiu. Pozostali orzekają w sądach okręgowych.
– Jestem pewien, że pobudki, którymi kierują się ci, którzy naprawdę chcą dostać się do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, nie należą do szlachetnych. To mogą być sędziowie, którzy czują się skrzywdzeni przez środowisko i teraz będą mieli okazję odegrać się na tych, którzy w ich mniemaniu stanęli im na drodze kariery lub potraktowali ich niesprawiedliwie – twierdzi Bartłomiej Starosta, sędzia Sądu Rejonowego w Sulęcinie, przewodniczący Stałego Prezydium Forum Współpracy Sędziów. – Uważam, że skoro już teraz wymienia się nazwisko dublera I prezesa Sądu Najwyższego, to przynajmniej część z tych osób uzyskała zapewnienie, że procedura ta zakończy się dla nich nominacją sędziowską – dodaje Starosta. Obawia się, że kandydaci utożsamiają się z poglądami prezentowanymi przez posłów obecnej partii rządzącej, którzy twierdzą, że należy zmienić mentalność sędziów.
– Osoby te z pewnością nie aplikują do Izby Dyscyplinarnej po to, by stać tam na straży niezawiłości sędziowskiej – kwituje Starosta.
Obsadzenie Izby Dyscyplinarnej pozwoli rządzącym domknąć nowy system sądownictwa dyscyplinarnego. Dzięki temu – zdaniem Starosty – będzie można dowolnie karać sędziów za to, że biorą udział w publicznej debacie i głośno sprzeciwiają się rozmontowywaniu trójpodziału władz.
Największym orędownikiem wzmocnienia pionu dyscyplinarnego w Sądzie Najwyższym jest resort sprawiedliwości. W zawetowanej w zeszłym roku przez prezydenta ustawie o SN miał on mieć jeszcze większe uprawnienia. – Chodzi o to, by zmienić sądownictwo dyscyplinarne, bo dotychczasowe wyroki takich sądów były skandaliczne. Sprowadzały się głównie do uniewinniania lub przedawniania tych spraw – tłumaczy osoba zbliżona do resortu. Obawy, m.in. Bartłomieja Starosty, że Izba Dyscyplinarna nie stanie się batem na niepokornych sędziów, kwituje: – Tam w ogóle nie będą trafiały takie sprawy.
Czy tak się nie stanie, to zależy także od Krajowej Rady Sądownictwa. Do jej kompetencji bowiem należy uchwalenie kodeksu etyki sędziego. O tym, że obecna, wybrana przez polityków KRS może już niedługo pokusić się o stworzenie nowych etycznych wymogów dla orzekających, mówił w wywiadzie dla DGP Józef Iwulski, prezes Izby Pracy i Ubezpieczeń SN. W ten sposób mogłoby dojść jego zdaniem do przedefiniowania takich pojęć jak „nieskazitelny charakter” czy „działalność polityczna”.
– Niestety obawiam się, że doprowadzi to do ich opacznego rozumienia – mówił Iwulski i ostrzegał, że tymi wytycznymi będą się później kierować sądy dyscyplinarne.
Ustawa o Sądach a TSUE
Dziś Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej ma wydać wyrok w sprawie pytania irlandzkiej sędzi o Europejski Nakaz Aresztowania (ENA). W marcu 2018 r. Aileen Donnelly, sędzia irlandzkiego High Court, wstrzymała realizację takiego nakazu wystawionego przez Polskę w sprawie Artura Celmera oskarżonego o handel narkotykami. Irlandzka sędzia zapytała TSUE, czy skoro w Polsce wprowadzane są ostatnio zmiany w sądownictwie budzące obawy o zachowanie zasad praworządności, to zasadne jest wydanie tam obywatela. W praktyce jej pytanie kwestionuje możliwość przeprowadzenia w Polsce sprawiedliwego procesu. Wyrok TSUE w tej sprawie będzie istotny nie tyle ze względu na los oskarżonego, bo prawnicy spodziewają się, że Artur Clemer w końcu trafi przed polski sąd, ile ze względu na uzasadnienie tej decyzji. TSUE może w nim, nie kwestionując zasadności wydania aresztowanego w ręce polskich władz, odnieść się do wprowadzanych przez PiS zmian w wymiarze sprawiedliwości. To może być także prognoza tego, jak Trybunał odniesie się do potencjalnej skargi Komisji Europejskiej na zmiany w prawie o Sądzie Najwyższym. Procedura została już wszczęta i wniosek komisji czeka na odpowiedź polskiego rządu. Jeśli zostanie przekazany TSUE, ten może wydać decyzję o zabezpieczaniu, np. nakazując Polsce niewprowadzanie nieodwracalnych zmian w Sądzie Najwyższym. A chęć przyspieszenia tych zmian to jeden z powodów forsowania ustawy o ustroju sądów powszechnych i zmianach w SN, które wczoraj błyskawicznie rozpatrywał Senat.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama