Największe sądy w Polsce będą musiały uzbroić się w cierpliwość. Wygląda na to, że na szybkie uzupełnienie wakatów nie mają co liczyć
Największe sądy w Polsce będą musiały uzbroić się w cierpliwość. Wygląda na to, że na szybkie uzupełnienie wakatów nie mają co liczyć
Braki kadrowe w sądach są spore, co ma związek ze wstrzymywaniem przez ministra sprawiedliwości przez niemal dwa lata konkursów sędziowskich. O tym, że konkursy w końcu zostały odblokowane, DGP pisał jako pierwszy pod koniec lutego.
Może się jednak okazać, że minister, wydając obwieszczenia o wolnych stanowiskach sędziowskich, przy niektórych z nich popełnił strategiczny błąd. Ogłosił zbiorczo o kilkunastu, a w jednym przypadku nawet o kilkudziesięciu wakatach w poszczególnych sądach. A to oznacza, że jeżeli choć jedna osoba starająca się o stanowisko sędziego w takim konkursie odwoła się od uchwały Krajowej Rady Sądownictwa, cała procedura zostanie wstrzymana do czasu rozpatrzenia sprawy przez Sąd Najwyższy. Co może potrwać wiele miesięcy.
Problem warszawski
W najtrudniejszej sytuacji minister sprawiedliwości postawił Sąd Okręgowy w Warszawie. W obwieszczeniu z 16 marca br. (M.P. z 2018 r. poz. 291) ogłosił aż 67 wolnych stanowisk sędziowskich w tej jednostce. Z nieoficjalnych informacji wynika, że do tego konkursu zgłosiło się ponad 170 chętnych.
– To raczej mało prawdopodobne, aby nikt spośród takiej liczby osób nie miał zastrzeżeń do rozstrzygnięcia KRS. Zwłaszcza że mówimy tutaj o konkursie do warszawskiego sądu, w którym zazwyczaj udział biorą nie tylko sędziowie, ale także przedstawiciele innych zawodów prawniczych, a więc adwokaci czy radcowie prawni. Z mojego doświadczenia wynika, że to właśnie takie osoby częściej niż sędziowie skarżą uchwały KRS do SN – zauważa Sławomir Pałka, sędzia Sądu Rejonowego w Oławie, były członek KRS.
Ale problem może być także w innych sądach. Dla przykładu – w SO w Poznaniu ogłoszono o 17 stanowiskach, w SO w Szczecinie o 15 (M.P. z 2018 r. poz. 283). Z kolei jeżeli chodzi o SO w Łodzi, minister sprawiedliwości obwieścił o 18 wakatach, natomiast w przypadku SO we Wrocławiu o 14 (M.P. z 2018 r. poz. 292).
/>
Dziennik Gazeta Prawna
Niebezpieczeństwa nie widzi natomiast Maciej Mitera, rzecznik prasowy KRS. – Jeżeli nawet konkursy te zostałyby rozbite na kilkanaście odrębnych, to i tak istnieje duże prawdopodobieństwo, że osoby biorące w nich udział odwoływałyby się od poszczególnych uchwał KRS. Takie prawo bowiem im przysługuje i wiem, że zazwyczaj mało kto z tego prawa rezygnuje – stwierdza. Dlatego też zdaniem sędziego Mitery po prostu nie da się uniknąć wydłużenia procedury konkursowej o okres potrzebny do dokonania przez SN weryfikacji uchwał KRS.
Przy okazji rzecznik KRS zaznacza, że obecna rada zamierza w sposób bardziej merytoryczny, niż to było dotychczas, rozpoznawać wpływające do niej kandydatury, co może powodować, że chęć zweryfikowania jej rozstrzygnięć może być jeszcze większa, niż to miało miejsce w przeszłości.
Miesiące czekania
Jak się jednak okazuje w przypadku konkursów obejmujących kilkanaście czy też kilkadziesiąt stanowisk, może się zdarzyć i tak, że odwołanie nie zablokuje całej procedury. Tak będzie, gdy skarżący nie odwoła się od całej uchwały, a wyraźnie wskaże, że nie podoba mu się dokonany wybór KRS co do konkretnego stanowiska w sądzie. Innymi słowy napisze wprost, że to on, a nie pan Iksiński powinien zostać wybrany przez radę.
– Z moich obserwacji wynika jednak, że takie odwołania zdarzają się rzadko. Powodów tego jest kilka, a jednym z nich jest ten, że mało kto chce podważać dorobek konkretnej osoby, która wygrała, i dlatego woli generalnie nie zgodzić z rozstrzygnięciem KRS. Tak jest po prostu bardziej elegancko – stwierdza sędzia Pałka.
A wówczas cała procedura jest wstrzymywana, a sprawa trafia do SN. I tu zaczynają się kolejne schody, gdyż zgodnie z nową ustawą o SN (Dz.U. z 2018 r. poz. 5 ze zm.) rozpatrywaniem odwołań od uchwał KRS w sprawach indywidualnych ma się zająć nowa Izba Dyscyplinarna. Ta jednak wciąż nie działa, gdyż nie zostały w niej obsadzone stanowiska sędziowskie. Jak już pisaliśmy na początku czerwca, z informacji zamieszczonych na stronie Rządowego Centrum Legislacji wynika, że na opublikowanie w Monitorze Polskim czeka obwieszczenie prezydenta o wolnych stanowiskach sędziego SN. Do dziś się jednak ono nie pojawiło w MP.
– To wszystko powoduje, że procedura obsadzania stanowisk w największych sądach w Polsce może się wydłużyć o następnych kilka lub nawet kilkanaście miesięcy – zauważa sędzia Pałka.