Pytania referendalne są od Sasa do Lasa. Gdy kupujemy mieszkanie, prosimy o jego pokazanie, o doręczenie planu, kosztorysu i wskazanie lokalizacji, a nie wdajemy się w dyskusję o szczegółach wymiaru okien, rodzaju klamek i okuć, kolorze ścian, i wyborze piekarnika w kuchni. Zapewnienie, że ma być duże, rozkładowe i oszczędne w eksploatacji - to gołosłowna deklaracja. Bo może tego się nie da pogodzić.
Pytania są niejednoznaczne: co to znaczy „zagwarantowanie w konstytucji RP szczególnej ochrony polskiego rolnictwa i bezpieczeństwa żywnościowego Polski”? albo „konstytucyjna ochrona pracy jako fundament gospodarki rynkowej”. Przecież za tym może się kryć wszystko i nic. No i kto byłby przeciw ustawicznie wymienianym w pytaniach „wzmocnieniem” czy„zagwarantowaniem” - niezależnie od tego, czego by to miało dotyczyć, a także „wzmocnienia kompetencji wybieranego przez naród prezydenta w sferze polityki zagranicznej i zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi RP” .
Pytania powtarzają to, co i tak w konstytucji już jest, z tym, że czynią to mniej precyzyjnie.
Obecna preambuła mówi o wdzięczności za „kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie narodu i ogólnoludzkich wartościach”. Zawiera zatem odwołanie do kilku systemów wartości, podkreślając jednocześnie historyczną zasługę chrześcijaństwa. Projekt pyta bardziej ogólnie: „czy jest pan/pani za odwołaniem się w preambule konstytucji do ponad 1000-letniego chrześcijańskiego dziedzictwa Polski i Europy, jako ważnego źródła naszej tradycji, kultury i tożsamości narodowej”. Jeżeli taka formuła miałaby służyć wyeliminowaniu innych poza chrześcijaństwem systemów wartości (zastąpienie pytaniem referendalnym tego, co jest w obecnej preambule), to byłby to kolejny - tym razem na szczeblu konstytucyjnym - krok w kierunku państwa wyznaniowego. Niefrasobliwość to, czy zamysł?