Hotelarze liczą straty. Samorządy widzą poważny problem. Stali mieszkańcy centrów obleganych przez turystów miast narzekają na hałas i zagrożenie bezpieczeństwa. A resort sportu i turystyki zapowiada zmianę regulacji o usługach turystycznych. Ale dopiero za dwa sezony.

Co powoduje takie emocje? Krótkotrwały wynajem mieszkań, co do zasady własnych, który gdy się pojawił w ramach gospodarki współdzielenia (ang. sharig economy), miał służyć możliwości poznawania nowych miejsc za niewielkie pieniądze. A stał się wielkim rynkiem wynajmu turystycznych apartamentów. Często na dziko. Bez żadnych rejestracji i płacenia podatków.

Niedawno Ministerstwo Sportu i Turystyki zaalarmowali hotelarze. Izba Gospodarcza Hotelarstwa Polskiego zgłosiła do resortu uwagi do opracowywanej ustawy o usługach hotelarskich dotyczące m.in. wynajmu lokali mieszkalnych. Członkowie izby domagają się przede wszystkim rejestrów wynajmowanych mieszkań i ograniczeń czasowych, a także uregulowania kwestii finansowych. „Krótkotrwały wynajem lokali jest de facto świadczeniem usług noclegowych” – wyjaśniają w przesłanym do TGP stanowisku. Dlatego, ich zdaniem, zarówno osoby fizyczne, jak i przedsiębiorcy go prowadzący powinni stosować się do analogicznych przepisów jak te, które obowiązują hotelarzy. Teraz wielu z nich tego nie robi, bo przepisy są niedostosowane do szybko zmieniających się warunków na rynku, a brak sankcji utwierdza nieuczciwych graczy w poczuciu bezkarności (stanowisko Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego).

Resort sportu problem widzi. Też jest zdania, że obowiązujące regulacje rynku są niewystarczające. Zamierza wprowadzić zmiany dotyczące krótkoterminowego najmu w ramach gospodarki współdzielenia. I obowiązku wpisywania takich lokali do rejestrów prowadzonych przez samorządy. Liczy, że poprawione regulacje, biorąc pod uwagę konieczność dostosowania się rynku do nowych reguł, mogłyby zacząć obowiązywać pod koniec 2019 r. (stanowisko MSiT).

ikona lupy />
Tygodnik Gazeta Prawna z 8 czerwca / Dziennik Gazeta Prawna

Zmian chcą także samorządy, które dziś nawet nie są w stanie określić, jak duża jest skala zjawiska. Ale zdają sobie sprawę z tego, że do budżetów gmin nie trafiają pieniądze z prowadzonej de facto działalności gospodarczej i od gospodarczo wykorzystywanych nieruchomości, które powinny być opodatkowane do 30 razy wyżej niż mieszkaniówka. Lokalni włodarze już starają się zachęcić do współpracy organy podatkowe. Są też zdania, że należałoby się przyjrzeć przepisom w zakresie podatku od nieruchomości. Te dotyczące wynajmowania kwater pozwalają na różne, nie zawsze korzystne dla gmin interpretacje.

TO TYLKO FRAGMENT TEKSTU. CAŁY ARTYKUŁ PRZECZYTASZ W TYGODNIKU GAZETA PRAWNA >>>