Senatorowie PO zwracają uwagę, że resort sprawiedliwości nie wdrożył przepisów unijnej dyrektywy o prawie każdego obywatele UE do obrońcy od momentu zetknięcia się z wymiarem sprawiedliwości. Według MS implementacja nie była konieczna, ponieważ takie przepisy są już w polskim prawie.

"Termin wdrożenia tej dyrektywy minął w listopadzie 2016 roku, a Ministerstwo Sprawiedliwości nic w tej materii nie robi i naraża Polskę na kary" - powiedział we wtorek senator Tomasz Grodzki na konferencji prasowej po posiedzeniu senackiego zespołu ds. monitorowania praworządności.

Jak przekazał, dyrektywa, na temat której dyskutowali we wtorek członkowie zespołu mówi o tym, "że każdy obywatel Unii Europejskiej ma prawo do obrońcy od samego początku zetknięcia się z wymiarem sprawiedliwości".

Według senatora, gdyby przepisy dyrektywy zostały wprowadzone w terminie, nie doszłoby do wielu dramatów. Jako przykład podał m.in. głośną sprawę Igora Stachowiaka. "Gdyby od początku był obrońca, prawdopodobnie nie doszłoby do tortur zakończonych śmiercią" - przekonywał Grodzki.

Radosław Baszuk z Naczelnej Rady Adwokackiej wskazał, że dyrektywa, choć nie została implementowana "stanowi źródło praw i wolności wszystkich osób poddanych prawu UE". W jego ocenie, obywatele mają prawo powoływać się na jej przepisy przed sądami. "Sądy mają obowiązek stosować przepisy dyrektywy, choć nieratyfikowanej wprost" - oświadczył.

Wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak powiedział PAP, że wdrożenie unijnej dyrektywy w tej sprawie nie było konieczne, ponieważ w polskim prawie istnieją już przepisy regulujące tą kwestię. Jak podkreślił, są one zgodne z dyrektywą UE.

"Implementacja dyrektywy wymaga zmiany przepisów tylko wtedy, kiedy nasz stan prawny nie odpowiada treści dyrektywy. Po jej wejściu w życie przeprowadziliśmy analizy i wyszło nam, że nasze krajowe regulacje odpowiadają obowiązkom wynikającym z dyrektywy i zakomunikowaliśmy to Komisji Europejskiej" - powiedział wiceszef MS.

Przekazał też, że obecnie, według jego wiedzy, KE nie prowadzi przeciwko Polsce żadnego postępowania "z tytułu nie implementowania" unijnych przepisów ws. prawa do obrony, do polskiego porządku prawnego. "Rozumiem, że PO inaczej intepretuje polskie przepisy i dyrektywę i wydaje jej się, że jest to jakiś stan niewykonania dyrektywy; ten pogląd jest błędny" - podkreślił Piebiak.

Igor Stachowiak w maju 2016 r. został zatrzymany na wrocławskim rynku. Według funkcjonariuszy, był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza, przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa. Sprawa wróciła po wyemitowaniu w maju br. reportażu w TVN24, gdzie m.in. pokazano zapis z kamery paralizatora. Później "Fakty" TVN podały, że policja miała dostęp do nagrań ws. śmierci Stachowiaka, choć deklarowała coś innego.

W związku z tymi wydarzeniami ówczesny szef MSWiA odwołał komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę ds. prewencji oraz komendanta miejskiego we Wrocławiu. Wszyscy funkcjonariusze: zatrzymujący Stachowiaka i używający wobec niego tasera, są już poza policją.