Resort sprawiedliwości nie docenia roli tłumaczy przysięgłych w polskim wymiarze sprawiedliwości. Eksperci językowi są potrzebni, ale tylko podczas przesłuchań w sądach i na policji.
Mają być w pełni dyspozycyjni, jechać na każde wezwanie. A poza komisariatem czy salą rozpraw tłumacz to intruz. Domaga się zaległych wynagrodzeń, a do tego walczy o wyższe stawki i zmiany przepisów. Ani obecny rząd, ani poprzedni nie przejawia minimalnej determinacji do wprowadzenia zmian w zakresie wykonywania tego zawodu. A zmiany są konieczne. Trudno na przykład zrozumieć, z jakiego powodu wykształcony Niemiec, Czech czy Węgier musi ukończyć filologię własnego języka, aby wykonywać zawód tłumacza. Nie bardzo też wiadomo, gdzie kandydat na tłumacza języka paszto, pendżabi i dari może ukończyć studia podyplomowe. Najwyższa pora znieść te kuriozalne wymogi.