Szef Państwowej Komisji Wyborczej grozi jej dymisją. Część polityków rzadzącej partii zarzuca komisji niegospodarność.
Szef Państwowej Komisji Wyborczej grozi jej dymisją. Część polityków rzadzącej partii zarzuca komisji niegospodarność.
Wojna między działaczami PiS a PKW się zaostrza. Przedstawiciele komisji nie biorą już udziału w pracach sejmowych nad projektem ustawy wprowadzającym nową ordynację wyborczą i zasady funkcjonowania PKW. To forma protestu przeciwko sposobowi wdrażania tych zmian (projekt poselski zgłoszono na rok przed wyborami – według komisji to za późno) i oskarżeniom w kierunku PKW o sfałszowanie wyborów w 2014 r.
Na razie największy spór dotyczy samego projektu ustawy. Ale zaraz po tym, jak przejdzie on procedurę legislacyjną, o konflikcie na linii PiS – PKW głośno może zrobić się z innych powodów.
Pierwszy dotyczy systemu informatycznego do obsługi wyborów. W połowie listopada szef PKW Wojciech Hermeliński stwierdził, że system, który dotąd testowano, w obecnej sytuacji „musi pójść do kosza”. Wszystko dlatego, że przygotowywany był z myślą o istniejącej ordynacji wyborczej, a nie tej projektowanej przez PiS. Prace nad nim rozpoczęto już w 2016 r.
Jak wynika z naszych ustaleń, część polityków PiS uważa, że obecne szefostwo PKW i Krajowego Biura Wyborczego (organizującego pracę PKW) należy pociągnąć do odpowiedzialności. Powód: wydano publiczne pieniądze na system informatyczny, który może się okazać nieprzydatny. Według PKW do tej pory łączne koszty związane z jego budową to niemal 3,3 mln zł – chodzi nie tylko o prace programistyczne, ale i usługi konsultacyjne, zakup serwerów, wynajęcie łączy światłowodowych, budowę dedykowanych łączy sieciowych itp.
Marcin Horała (PiS), wiceprzewodniczący nadzwyczajnej komisji zajmującej się nową ordynacją wyborczą, potwierdza, że partia oczekuje wyjaśnień od PKW. Jego zdaniem, jeżeli system „musi pójść do kosza”, to znaczy, że został zaprojektowany w sposób „rażąco niegospodarczy i niekompetentny”. – System nie uwzględnia jakichś skomplikowanych algorytmów czy danych do przeliczania. Jedyne informatyczne wyzwanie dotyczy jego wydajności. Ordynacja w sejmikach czy powiatach przecież się nie zmienia, a okręgi i obwody wyborcze zmieniają się przed każdymi wyborami, co wynika z naturalnych ruchów ludności. Nie mogę uwierzyć, że dziś nie ma prostej możliwości zmiany tak podstawowych parametrów – twierdzi poseł.
Jak słyszymy od przedstawicieli PKW, już dziś posłom zasiadającym w komisji (oraz opinii publicznej) zostanie przekazana pełna, pisemna informacja dotycząca systemu informatycznego.
Drugi powód to spodziewana dymisja składu PKW. Tak może się stać, jeśli projekt dotyczący nowej ordynacji zostanie uchwalony w obecnym kształcie. Tak wstępnie zapowiedział sam Wojciech Hermeliński w TVN24. Oficjalnie PKW odpowiada krótko, że „mówienie o dymisji na tym etapie prac nad zmianami w kodeksie wyborczym jest przedwczesne”. Nieoficjalnie wiadomo, że taki wariant jest poważnie rozważany.
Jeśli ten scenariusz się ziści, mogłoby dojść do paraliżu w przygotowaniach do przyszłorocznych wyborów samorządowych. Artykuł 158 kodeksu wyborczego stanowi, że wygaśnięcie członkostwa w PKW przed upływem kadencji następuje m.in. w przypadku zrzeczenia się tej funkcji, ukończenia 70. roku życia czy odwołania przez prezydenta RP na uzasadniony wniosek prezesa sądu lub Trybunału Konstytucyjnego, który wskazał sędziego jako członka PKW. Sęk w tym, że art. 157 tejże ustawy wskazuje tylko, że w skład PKW wchodzi po trzech sędziów wybranych odpowiednio przez TK, Sąd Najwyższy i Naczelny Sąd Administracyjny (NSA). Nigdzie nie jest powiedziane, w jakim terminie kandydatów tych należy wskazać. Zdaniem części naszych rozmówców, m.in. z samej PKW, może dojść do sytuacji, gdy środowiska sędziowskie – również ostro skonfliktowane z PiS – nie będą się kwapiły do wystawienia swoich przedstawicieli do PKW, tym samym blokując przygotowania do wyborów i narażając PiS na wizerunkową katastrofę.
Choć tu zdania są podzielone. – Trybunał Konstytucyjny szybko wystawiłby swoich ludzi. W środowisku sędziowskim mówi się, że zastępca Julii Przyłębskiej, sędzia Muszyński, bardzo chciałby zostać nowym szefem PKW – twierdzi nasz informator.
Konstytucjonalista prof. Marek Chmaj zwraca uwagę, że PiS może jeszcze wykonać manewr wyprzedzający. Wczoraj nadzwyczajna komisja sejmowa przyjęła poprawkę, zgodnie z którą siedem osób do PKW miałoby być wybieranych przez Sejm, dwie pozostałe to sędziowie wskazani przez TK i NSA. Te nowe zasady miałyby wejść w życie dopiero od 2019 r. – Ale jeśli sytuacja wokół PKW będzie niepewna, dla większości sejmowej może to być pretekst, by zmiany te weszły w życie niezwłocznie – twierdzi prof. Chmaj. Wówczas dymisja PKW nie byłaby dla PiS kłodą rzucaną pod nogi, ale wręcz przysługą.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama