- Z ludzi, którzy zajmują się rozpoznawaniem spraw gospodarczych, nie zdołamy już wiele wycisnąć. Dlatego dobrym pomysłem byłoby po prostu wyprowadzenie tych postępowań z sądów - wyjaśnia Łukasz Mróz, radca prawny, KancelariaMroz.pl.
Wicepremier Mateusz Morawiecki mówi, że sądy są hamulcowymi polskiej gospodarki. Tymczasem Ministerstwo Sprawiedliwości planuje dość spore zmiany, które jego zdaniem sprawią, że przedsiębiorcy odczują w sądach poprawę. Kluczowy może się okazać powrót odrębnych postępowań gospodarczych. Czy to dobry kierunek?
/>
Wicepremier Morawiecki ma nieco racji. Przedsiębiorca, który przychodzi do sądu, musi liczyć się, że proces będzie trwać 13–14 miesięcy. Przez ten okres nie uzyska np. należnej zapłaty, a przecież ta może być gwarantem jego przetrwania na rynku. Do tego trzeba dodać czas potrzebny na przeprowadzenie egzekucji. Wydaje mi się jednak, że ta reforma zmieni niewiele. Optymalizacja postępowania to za mało. Należy pamiętać, że każda optymalizacja ma swoje granice. Osiągnęliśmy już próg bólu. Z ludzi, którzy zajmują się rozpoznawaniem spraw gospodarczych, jak bardzo byśmy nie próbowali przyspieszyć sprawy, nie zdołamy już wiele wycisnąć.
Co więc można zrobić zamiast tego, co proponuje resort sprawiedliwości?
Wyprowadzić sprawy z sądu. Dobrym pomysłem jest stawianie na mediacje czy ADR-y, czyli alternatywne sposoby rozstrzygania sporów, ale można także wydelegować nakazy poza struktury sądów. Był już przecież pomysł notarialnego nakazu zapłaty. Takie rozwiązania mogłyby diametralnie przyspieszyć rozpoznawanie roszczeń gospodarczych. Reaktywacja samego postępowania gospodarczego, nawet ze zmianami, to wchodzenie do tej samej wody.
Czyli mamy do czynienia ze zmianą fasadową?
Jeżeli mówimy o sądownictwie gospodarczym, to nacisk nie powinien być kładziony na słowo „sądownictwo” tylko na „gospodarcze”. Przedsiębiorcy nie interesuje, czy dostanie dokument pozwalający mu egzekwować należność od sądu wydany w postępowaniu zwykłym czy gospodarczym, czy od notariusza. Przywrócenie odrębnego trybu dla spraw przedsiębiorców może być dobre, jeśli nałożymy rygory, np. skrócimy terminy, w których strony mają obligatoryjnie podejmować czynności. Siłą rzeczy skróci to czas postępowań. Ale należy pamiętać, że trzeba zrobić coś z górką zaległości, które są teraz. Nie widzę takiego potencjału w zaproponowanej nowelizacji. Rosną uprawnienia fiskusa. Może to jest kolejna przestrzeń, którą można by wykorzystać, żeby skrócić czas postępowań. Urzędy skarbowe zbierają duże ilości danych, które mogłyby pomóc sądom. Planowany do wdrożenia Centralny Rejestr Faktur mógłby np. posłużyć do wydawania nakazów zapłaty. W 2016 r. do sądów wpłynęło ponad pół miliona spraw, w których wydano nakazy.
Mamy do czynienia z zapowiedziami, ale proszę powiedzieć – jakie realne zmiany przyniesie przywrócenie odrębnych postępowań gospodarczych? W końcu wydziały gospodarcze nie zostały usunięte i dalej funkcjonują.
W skrócie chodzi o to, że od maja 2012 r. strony stające przed sądem były traktowane tak samo. Odrębne postępowanie gospodarcze ma wprowadzić rozróżnienie – inne reguły będą dotyczyć pana Kowalskiego sądzącego się z panią Nowak, a inne w przypadku, kiedy jedna firma pozywa drugą.
Jednym z argumentów za zniesieniem odrębnych postępowań w sprawach gospodarczych był ich zbytni rygoryzm. Dzisiaj słyszymy, że rygor ma być jeszcze większy, bowiem projektodawcy zależy na maksymalnym skróceniu procesów.
Jest tutaj pewna niekonsekwencja. Projektodawca bowiem najwyraźniej zakłada, że jak ktoś otwiera firmę, to nagle zostaje omnibusem prawnym. Stolarz nie może znać się tylko na swoim fachu, ale także musi być specjalistą w zakresie prawa.
Ministerstwo Sprawiedliwości, ustami wiceministra Łukasza Piebiaka, powiedziało, że nowelizacja będzie opierać się na tym, co było, jednak zmiany z pewnością nie będą polegały na bezmyślnym przepisywaniu poprzednich rozwiązań. Nowością ma być np. to, że mikroprzedsiębiorcy będą mogli wyłączyć się z tego typu postępowania. Czy to może być zmiana jakościowa?
Nie jestem zwolennikiem tego pomysłu, choć mogę to zaakceptować jako rozwiązanie wdrożeniowe, po to, żeby ci najmniejsi przedsiębiorcy mogli przystosować się do zmiany reguł gry. Szczególnie jeśli zostanie przywrócona prekluzja.
Pozwalanie na to, żeby przedsiębiorcy mogli się wyłączać z postępowania gospodarczego, nie jest szukaniem złotego środka. Błędem jest założenie, że obu stronom zależy na szybkim rozwiązaniu sprawy. Czasem odłożenie zapłaty w czasie jest dla danej firmy wygodne. Jeżeli pozwany dostaje nakaz zapłaty z możliwością wniesienia sprzeciwu i wie, że ma możliwość wyłączenia rygorów przyspieszających postępowanie, to będzie to robił. Wtedy całe przedsięwzięcie traci sens.
Prekluzja przewidziana w postępowaniu gospodarczym wpisywała się w argument nadmiernego rygoru. Mały przedsiębiorca, który nie korzysta z pomocy prawnej, może przecież nie wiedzieć, że ma określony czas na składanie wniosków dowodowych. A jeśli tych dowodów nie przedstawi, zostaje praktycznie z niczym.
To żywotnie uderzało w przedsiębiorców. Jeśli porównać postępowanie gospodarcze do albumu muzycznego, prekluzja była jego największym singlem. W popularnej bazie prawniczej jest ponad 1100 wyroków wydanych na trzech przepisach dotyczących prekluzji.
Kolejną zmianą jest wprowadzenie obowiązkowego planu rozprawy, określającego żądania, punkty sporne i terminy rozpraw. Pan, jako radca prawny, widzi w tym potencjał?
To rozwiązanie rzeczywiście ma duży potencjał. To jest rzecz, o którą środowisko dopominało się od dłuższego czasu. Niektórzy sędziowie już to robią. Na pierwszym terminie analizują dokładnie sprawę, co przekłada się na zaoszczędzenie czasu i rzetelniejszą pracę – po prostu znajdują realne punkty sporne. Tutaj uchylam kapelusza przed Ministerstwem Sprawiedliwości. Należy jednak mieć na względzie, że trzeba jeszcze dużo pracy, żeby postępowania w sprawach gospodarczych mogły przebiegać sprawniej, z korzyścią dla całego systemu, i – jak powiedział wicepremier Morawiecki – dla polskiej gospodarki.