Ustawa zasadnicza z 1997 roku czyni zadość wymogom najbardziej nowoczesnych aktów ustrojowych w Europie. Bez dobrej woli i wiedzy, a przede wszystkim bez zachowania kultury prawnej, da się ten akt całkowicie zdezawuować
Ogólnikowość przepisów konstytucji oraz ich syntetyczne ujęcie sprawiają, że wiele podmiotów bezpośrednio powołujących się na ustawę zasadniczą ma problem z wyinterpretowaniem z jej przepisów konkretnych norm. Klasyczne reguły wykładni – stosowane przy interpretacji ustaw zwykłych – okazują się czasem niewystarczające dla konkretyzacji przepisów konstytucji. I choć słychać takie (populistyczne) głosy, nie możemy dać sobie wmówić, że jest to wyłącznie wada polskiego systemu i Konstytucji RP z 1997 roku.
Polska ustawa zasadnicza ma swoje liczne ułomności. Wiele przepisów wymagało doprecyzowania w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego. W demokratycznym państwie prawa oczywista wydaje się możliwość dokonywania kontroli konstytucyjności aktów prawnych (czy to rozproszonej, czy scentralizowanej). Niestety od kiedy TK został politycznie zawłaszczony, trudno szukać instytucji, która podjęłaby się niezależnej analizy przepisów, nie realizując jednocześnie czyjegoś interesu.
Nierówne strony sporu
Dla prawnika jest jasne, że normy wyprowadzane z tych samych przepisów mogą się różnić. To od zastosowanej wykładni i interpretacji prawniczej zależeć będzie, jakie uprawnienia i obowiązki wyinterpretujemy z danego przepisu. O ile w sądzie – czyli w przypadku równości stron – możemy przekonywać orzekających o swoich racjach interpretacyjnych, o tyle wobec wykładni przepisów konstytucyjnych stajemy przed poważnym problemem. Najczęściej bowiem to organy państwa podejmują się ich wykładni. Co za tym idzie, nie możemy mówić o równości podmiotów, które wywodzą swoje przywileje prawne z normatywu. Mamy tu do czynienia ze zderzeniem potężnej machiny państwowo-administracyjnej z jednostką, która ma ograniczone zasoby. Sytuacja staje się patologiczna wtedy, gdy organ jest sędzią we własnej sprawie. Innymi słowy sam dokonuje wykładni i ma pewność, że żaden inny organ (lub sąd) nie będzie w stanie zakwestionować takiego działania.
Życzeniowe podchodzenie do norm publiczno-prawnych powoduje brak pewności prawa, powstawanie chaosu oraz zawłaszczanie pozytywnych gwarancji państwa w stosunku do swoich obywateli
Od 2015 roku konstytucjonaliści zauważają coraz częstsze stosowanie subiektywnej wykładni (własnej interpretacji) konstytucji zamiast używania chociaż podstawowych dyrektyw wykładni. Taka sytuacja, w przypadku braku oparcia obywateli w sądzie konstytucyjnym, może się stać niebezpieczna i godzi w ochronę podstawowych wartości.
Jak czytać konstytucję
Wśród prawników często można spotkać pogląd, że normy konstytucyjne nie potrzebują szczególnych metod wykładni (patrz: B. Banaszak, Prawo konstytucyjne, Warszawa 2010, s. 92). Jako argument podaje się fakt, że formalnie konstytucja jest ciągle ustawą i chociażby z tego powodu jej wykładnia nie powinna się różnić od interpretacji innych aktów normatywnych.
Często zapomina się o tym, że postanowienia konstytucji są jakościowo odmienne od przepisów ustawowych ze względu na ich abstrakcyjny i otwarty charakter. Ustawy zwykłe charakteryzują się „względnie dużym stopniem treściowej określoności oraz stanowczości (pewności) jej sensu”, zaś przepisy konstytucji (pomijając kompetencyjne oraz organizacyjne) „przybierają formę lapidarnych klauzul generalnych” (E.W. Bockenforde, Die Methoden der Verfassungsinterpretation – Bestandsaufnahme und Kritik, Frankfurt am Main 1991, s. 57, 58), oraz postanowień podstawowych, które często są takiej jednoznaczności pozbawione. Ustawa zasadnicza ze względu na swój charakter zawiera tylko podstawowe rozstrzygnięcia dotyczące regulacji stosunków między jednostkami, państwem i społeczeństwem. Często jej postanowienia ograniczają się do celów, jakie są do osiągnięcia. Takie rozwiązanie pozostawia przestrzeń działania dla parlamentu, rządu i innych sił politycznych. W demokratycznym państwie prawa jednak niezbędne jest podejmowanie działań w obrębie obowiązującego prawa. Sytuacja, w której władza zaczyna stawać ponad prawem stanowionym, powołując się na jego błędną interpretację, może doprowadzić do powstania instytucji o charakterze niekonstytucyjnym, a nawet totalitarnym.
Zmiany są naturalne
Ustawa zasadnicza jest pewnym kompromisem politycznym, który musi dać się stosować przez wiele lat stosowania tej umowy społecznej. W tym kontekście możemy mówić o wykładni dynamicznej. Zadaniem jej zastosowania jest możliwość dostosowania przepisów do zmieniającej się rzeczywistości społeczno-politycznej. Przedstawiciele doktryny są zgodni, że każda władza ma legitymację wykonywania swoich założeń. Temu też służy niedookreśloność niektórych przepisów konstytucyjnych. Niedopuszczalna jednak jest ich zupełnie dowolna interpretacja. W związku z tym należy uznać, że w celu bezpośredniej stosowalności i skuteczności przepisów konstytucji wymagają one nie tylko zastosowania wykładni eksplikacyjnej, lecz także konkretyzującej ich zawartość normatywną.
Stosowanie klasycznych metod wykładni przy interpretacji tekstu konstytucji jest co prawda nieodzowne, jednakże z uwagi na wysoki poziom abstrakcyjności wielu jej postanowień zastosowanie wyłącznie tych metod w wielu wypadkach okaże się niewystarczające. Ich użyteczność jest ograniczona chociażby w przypadku kolizji między normami i wartościami konstytucyjnymi, których rozstrzygnięcie pociąga za sobą konieczność precyzyjnego określenia zastosowania wypływających z ustawy zasadniczej zasad. W przypadku interpretacji ustaw zwykłych zasada pewności prawa jest osiągana poprzez zamkniętą strukturę legislacyjną aktu prawnego, która z łatwością da się sprowadzić do wypowiedzi warunkowej („jeżeli x, to y”). W przypadku przepisów konstytucji, która ma postać podlegających wielorakiej konkretyzacji ram prawnych, trudno będzie osiągnąć pewność prawa bez specjalnych reguł wykładni.
Wszystkie spory, które wynikły w ostatnich miesiącach z interpretacji norm dotyczących organów konstytucyjnych czy też instytucji zawartych w tym akcie, wynikają z braku zrozumienia wykładni najwyższego krajowego aktu normatywnego
Oczywiście z otwartej struktury postanowień konstytucji wynika jej elastyczność oraz zdolność adaptacji do zmieniającej się rzeczywistości społecznej bez uszczerbku dla jej postanowień. Z drugiej zaś strony, konstytucja jako podstawa ustroju państwa i tworzonego w nim prawa powinna być stabilna, a przez to być oparciem dla działań długofalowych. Konstytucjonaliści wskazują, że ustawa zasadnicza ma zakładać swoje jak najdłuższe obowiązywanie i być zaprojektowana w taki sposób, aby można było ją dostosowywać do różnorodnych sytuacji kryzysowych, jakie mają miejsce w toku ludzkich spraw. Stąd też konieczność stosowania wykładni dynamicznej.
Inne metody interpretacji
Przedstawiciele doktryny wskazują również na możliwość zastosowania wielu metod wykładni charakterystycznych dla prawa konstytucyjnego. Wśród nich można wymienić metodę realistyczno-naukową, która ma korzenie w dorobku Rudolfa Smenda. Jej podstawą jest konieczność poszukiwania sensu i (duchowej) rzeczywistości konstytucji. Wskazuje się także na metodę topiczną – zorientowaną na znalezienie adekwatnego rozwiązania danego problemu. Proces tej wykładni polega na wyszukiwaniu i wyważaniu poszczególnych topoi, czyli schematów argumentacyjnych o charakterze prawniczym, z jakiegoś powodu relewantnych w świetle danego problemu. Próbą przywrócenia konstytucji jej konkretnego charakteru w procesie wykładni jest metoda hermeneutycznej konkretyzacji. Punktem wyjścia jest tu założenie, że kiedy tekst konstytucji nie zawiera jednoznacznych wskazówek odnośnie do rozwiązania danego problemu, należy przyjąć, że prawodawca w danej kwestii nie podjął decyzji, lecz ograniczył się jedynie do wskazania bardziej lub mniej licznych punktów zaczepienia, które należy uwzględnić przy rozwiązywaniu problemu.
Skoro mamy sprecyzowane dyrektywy wykładni, to czemu obecnie w Polsce pojawiają się tak duże rozbieżności co do norm zawartych w konstytucji? Jak już wcześniej podkreślałem, bezpośrednie stosowanie ustawy zasadniczej nie jest sprawą ani łatwą, ani oczywistą. To, w jaki sposób powinny być interpretowane ramowe zasady prawa, budzi wiele kontrowersji. Dopuszczalne, a nawet wskazane jest dokonywanie wykładni zgodnie z wolą obecnego ustawodawcy (wykładnia obiektywna). Sama zaś konstytucja na to pozwala, co mogliśmy zaobserwować przez 20 lat jej obowiązywania. Skąd zatem kontrowersje?
Wynikają one przede wszystkim z dwóch faktów. Pierwszym z nich jest obecny brak instytucjonalnej kontroli sądu konstytucyjnego nad stosowaniem przepisów ustawy zasadniczej. Oczywiście pozostają jeszcze sądy powszechne, jednakże przy tak rozproszonej kontroli gwarancje pozytywne ulegają zdecydowanemu osłabieniu. Drugi powód to pójście przez organy państwowe o krok dalej w stosunku do teorii przedstawionych możliwości wykładni. Instytucje rządowe w dużej mierze zaczynają stosować pewien rodzaj subiektywnej wykładni konstytucji. Oznacza to formułowanie pożądanych do osiągnięcia skutków oraz dokonywanie takiej interpretacji przepisów, która pozwoli na ich sprawną polityczną realizację. Takie podejście w prawie konstytucyjnym jest niedopuszczalne. Życzeniowe podchodzenie do norm publiczno-prawnych powoduje brak pewności prawa, powstawanie chaosu oraz zawłaszczanie pozytywnych gwarancji państwa w stosunku do swoich obywateli.
Wszystkie spory, które wynikły w ostatnich miesiącach z interpretacji norm dotyczących organów konstytucyjnych czy też instytucji zawartych w tym akcie, wynikają właśnie z braku zrozumienia wykładni najwyższego krajowego aktu normatywnego. Podejście, które obserwujemy, zakłada, że skoro przepis konstytucyjny czegoś nie wyklucza albo nie mówi o tym wprost, to znaczy, że taka sytuacja jest dopuszczalna. W tym zakresie całkowicie zapomina się o stosowaniu art. 7 Konstytucji RP – czyli działaniu przez organy w granicach i na podstawie prawa, a także o art. 2 („Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”), a szczególnie wywodzonych z niego zasadach prawidłowej legislacji.
Konstytucja to przede wszystkim dorobek społeczeństwa, który jest spisany w formie aktu normatywnego. Nie można interpretować jej przepisów w oderwaniu od rzeczywistości społecznej, a także wcześniej sformułowanych zasad i reguł. Polska konstytucja z 1997 roku czyni zadość wymogom najbardziej nowoczesnych aktów ustrojowych w Europie. Chroni prawa człowieka, reguluje działalność organów państwowych, wreszcie przewiduje instytucje prawne, które sprawdzają się nawet w ekstremalnych stanach faktycznych. Bez dobrej woli i wiedzy, a przede wszystkim bez zachowania kultury prawnej, da się jednak ten akt całkowicie zdezawuować.
Jest nie do pomyślenia, aby – w celu zapobieżenia nadinterpretacji jej przepisów – ustawa zasadnicza posiadała szczegółowość ustawy zwykłej. Jak pokazują ostatnie miesiące, to, co jest przymiotem dobrej konstytucji, czyli pewna elastyczność, przy złej woli politycznej może spowodować paraliż państwa. Obecnie na scenie politycznej zarówno obóz rządzący, jak i opozycja czynią próby zawłaszczenia konstytucji i oderwania całkowicie od jej ducha. To też powinno skłaniać do zastanowienia, czy przedstawiciele elit politycznych są na tyle odpowiedzialni, żeby oddzielić politykę od realizacji dobra wspólnego oraz przestrzegania norm prawnych.