Ogłoszony w styczniu program rządowy rodzi się w bólach. Skutki samorządowych uchwał antysmogowych odczujemy za kilka lat. Czeka nas więc powtórka z zeszłego roku.



18 stycznia br. rząd ogłosił 14-punktowy program „Czyste powietrze”. Dzięki jego realizacji jakość powietrza w naszym kraju już od kolejnego, czyli obecnego sezonu grzewczego, miała być lepsza. Czy jednak tak się stanie? Na razie rząd i samorządowcy obrzucają się oskarżeniami: kto ile zrobił i dlaczego za mało.
– Przedstawiciele rządu zarzucają, że wskutek naszych uchwał antysmogowych drożeje węgiel. Nie wspomną nawet, że mieszkańcy mogą przecież skorzystać z innych kotłów, np. opalanych drewnem czy pelletem – żali się nasz rozmówca z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego. – Tylko czekamy na szczyt sezonu grzewczego. Smog znów wróci i wtedy zobaczymy, kto więcej zrobił w tej sprawie: my czy rząd – dodaje.
Nasi rozmówcy nie ukrywają, że zanieczyszczenie powietrza będzie jednym z lajtmotywów zbliżającej się kampanii wyborczej do samorządów. Postanowiliśmy więc sprawdzić, jak idzie realizacja kluczowych założeń rządowego programu po dziewięciu miesiącach od jego ogłoszenia oraz jak z problemem radzą sobie władze regionalne.
ikona lupy />
Zanieczyszczenie powietrza w liczbach / Dziennik Gazeta Prawna
Co robi rząd
Na początku września 2017 r. resort rozwoju ogłosił wreszcie rozporządzenie w sprawie wymagań dla kotłów na paliwo stałe. Z poślizgiem, bo miało być gotowe już w kwietniu., by jego postanowienia zaczęły obowiązywać przed rozpoczęciem sezonu grzewczego 2017/2018. Ale zaczęło obowiązywać od 1 października. Zakazuje ono sprzedaży najgorszych pieców, tzw. kopciuchów i przewiduje dopłaty do wymiany kotłów na najlepsze, klasy V. Resort pracuje też nad rozwiązaniami, które pozwoliłyby włączyć opiekę społeczną w działania na rzecz wymiany kotłów oraz termomodernizacji budynków osób ubogich (chodzi też o zapewnienie pieniędzy na niezbędne koszty eksploatacji).
Rząd zakładał przyjęcie w I kw. 2017 r. – określonego jako pilne – rozporządzenia w sprawie norm jakościowych po wprowadzeniu zmian do ustawy o monitorowaniu i kontroli jakości paliw. Ale resort energii jeszcze pracuje nad regulacjami. Mają m.in. wyeliminować ze spalania przez odbiorców indywidualnych najsłabsze węgle: brunatne oraz muły i flotokoncentraty.
W styczniu rząd zapowiedział też przeprowadzenie kampanii edukacyjnej na temat optymalnych sposobów palenia w kotłach oraz związanych z tym skutków dla zdrowia. Kampanii nie było, ale o planie jej przeprowadzenia – prawdopodobnie na początku 2018 r. – mówiła w ostatnim wywiadzie dla DGP Jadwiga Emilewicz, wiceminister rozwoju.
W rządowych zapowiedziach znalazł się też pomysł wykorzystania – jako zachęty dla transportu niskoemisyjnego – mechanizmów podatkowych, np. niskiej stawki akcyzy dla samochodów hybrydowych oraz zwolnienia z podatku akcyzowego samochodów elektrycznych. Wiosną tego roku zapis o zwolnieniu z akcyzy aut elektrycznych znalazł się w projekcie ustawy o elektromobilności, ale ta ma wejść w życie w 2018 r.
Resort środowiska z kolei pracuje nad ograniczeniem emisji spalin. – Jeszcze w tym roku przeprowadzona zostanie ekspertyza w zakresie możliwości utworzenia w Polsce stref ograniczonej emisji transportowej ze względu na ochronę powietrza – czytamy w stanowisku przesłanym redakcji. To ciekawa zapowiedź, zwłaszcza w świetle tego, że w lutym Sejm – głosami PiS i Kukiz’15 – nie poparł projektu ustawy autorstwa Nowoczesnej, wprowadzającej tego typu rozwiązanie. Projekt zakładał, że rady miast powyżej 200 tys. mieszkańców zyskałyby możliwość wytyczania stref z ograniczonym lub zakazanym wjazdem pojazdów spalinowych, niespełniających określonej normy emisji spalin.
Ponadto nadzorowany przez Ministerstwo Środowiska Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przeznaczy do 2020 r. 10 mld zł na dofinansowanie projektów poprawiających jakość powietrza (np. na rozbudowę i modernizację sieci ciepłowniczych w miastach).
Ważnym graczem w programie „Czyste powietrze” okazuje się też Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, które uruchomiło w styczniu program „Bezemisyjny transport publiczny”. Jego celem jest wspieranie technologii zeroemisyjnych, a w grę wchodzi nie tylko skonstruowanie i produkcja pierwszej serii autobusów nowej generacji, ale również stworzenie niezbędnej infrastruktury, takiej jak stacje ładowania pojazdów. NCBR podpisało już porozumienia z przedstawicielami 24 samorządów. Finalizowane są także prace nad uruchomieniem postępowania w ramach nowego programu „Bloki 200+”, który zakłada modernizację starych bloków węglowych o mocy 200 MW. Wszystko to są jednak działania długofalowe, a na efekty będziemy musieli jeszcze poczekać. Podsumowując – rząd jak dotąd zrealizował tylko część z 14 punktów programu „Czyste powietrze”.
Co zrobiły samorządy
Samorządy województw, nie czekając na rozwiązania na szczeblu rządowym, zaczęły prace nad własnymi uchwałami antysmogowymi. Pierwsza była Małopolska (przepisy weszły w życie z początkiem lipca). Prace podjęły też m.in. władze Mazowsza, Śląska, Wielkopolski, woj. łódzkiego czy podkarpackiego. Tu również pojawiają się problemy, bo uchwałom sprzeciwiają się branża węglowa i część mieszkańców, którzy boją się zwiększenia kosztów ogrzewania domów (z uwagi na konieczność wymiany pieców na bardziej nowoczesne czy zakazy stosowania najtańszych paliw). Skargi na małopolską uchwałę do WSA złożyły dwie osoby prywatne oraz dwie spółki zajmujące się sprzedażą węgla. Sąd jednak je odrzucił. Z podobną skargą zmierzyć się będą musiały władze woj. śląskiego (nowe regulacje obowiązują tam od 1 września). Nie wszystkie regiony decydują się na radykalne rozwiązania. Przykładowo władze woj. opolskiego zrezygnowały z wymogu wymiany instalacji grzewczych, bo kosztowałoby to ok. 1 mld zł. Oficjalne tłumaczenie jest takie, że nie było takiej potrzeby, skoro rząd sam wydał rozporządzenie zakazujące sprzedaży kopciuchów.
Niezależnie od tego, co przewidują samorządowe uchwały, w praktyce ich skutki i tak odczujemy najwcześniej za kilka lat. Zmiany w nich przewidziane z reguły są stopniowe, a nie rewolucyjne. I tak np. na Śląsku harmonogram wymiany pieców i kotłów, w których można spalać wszystko, został rozłożony aż na dziesięć lat. Zdaniem tamtejszych władz przynajmniej kopalnie mają dzięki temu dużo czasu na dostosowanie produkcji do wymagań ochrony środowiska.