Pochodząca z Warszawy Jolanta Kramarz w 2015 r. przeszła operację usunięcia gałki ocznej. Po operacji poszukiwała ośrodka, który w ramach NFZ oferował protezy szklane. Znalazła taką placówkę w Krakowie.
Po umówieniu wizyty w ośrodku, drogą mailową poinformowała, że do placówki przyjdzie w asyście psa przewodnika. W odpowiedzi na maila lekarz Roman S., kierujący placówką, odwołał umówioną wcześniej wizytę. Pacjentce nie zaproponowano innych terminów ani nie zaoferowano żadnego rodzaju wsparcia podczas wizyty, alternatywnego wobec psa asystującego.
Zanim Kramarz zwróciła się do RPO, próbowała samodzielnie załatwić sprawę z lekarzami, jednak bezskutecznie. Ostatecznie przeszła operację w ośrodku warszawskim, który - w przeciwieństwie do krakowskiego - dysponował protezami akrylowymi. "Nie chciałam protezy akrylowej w obawie przed uczuleniem, ale w Warszawie bez problemu przyjęto mnie wraz z psem" - powiedziała PAP Jolanta Kramarz przed pierwszą rozprawa w kwietniu br.
Wyrażała także podziękowania Rzecznikowi Praw Obywatelskich. "Jego poparcie bardzo wiele znaczy dla człowieka, który czuje, że jest bezbronny" - mówiła Kramarz podkreślając, że pies przewodnik zapewnia większy komfort poruszania się niż biała laska. "Odszkodowanie nie jest dla mnie ważne, to jest symbol. Wygrana sprawy byłaby zadośćuczynieniem. Chciałabym, aby sytuacja osób z przewodnikami była lepsza, byśmy nie byli lekceważeni" - podkreślała.
RPO domagał się od ośrodka okulistycznego, kierowanego przez Romana S., symbolicznego zadośćuczynienia (1 tys. zł) z tytułu naruszenia praw pacjenta i dóbr osobistych oraz kwoty 25 tys. zł na cel społeczny (taki jest koszt wyszkolenia jednego psa przewodnika).
W ocenie RPO sprawa niewidomej pacjentki miała charakter precedensowy w obszarze ochrony przed dyskryminacją przysługującą osobom z niepełnosprawnościami w obszarze ochrony zdrowia. "Obowiązek świadczenia usług, w tym świadczeń zdrowotnych, na rzecz osób poruszających się w towarzystwie psa przewodnika wynika wprost z powszechnie obowiązujących przepisów prawa" - podało biuro RPO w komunikacie dla mediów.
Reprezentująca w sądzie Romana S. Katarzyna Błasiak mówiła podczas pierwszej rozprawy, że lekarz jako dyrektor ośrodka działał z myślą o pacjentach i miał na względzie podwyższone wymagania sanitarne w gabinetach zabiegowych, gdzie przeprowadza się skomplikowane zabiegi. "Pan doktor nie chciał dyskryminować, ponieważ całe życie pomaga osobom niewidomym i niedowidzącym, więc dla niego jest to również bardzo przykra sprawa i ma nadzieję, że się porozumiemy z powódką" - powiedziała pełnomocniczka.
Jak relacjonował dziennik Polski, z relacji dra Romana S. na kolejnej rozprawie wynikało, że nie odmówił on wizyty pacjentce z psem, a tylko odpisał jej, że wizyta jest nieaktualna. Na sali sądowej tłumaczył, że już wcześniej miał wizytę innej pacjentki z psem przewodnikiem i nie zgodził się na obecność zwierzaka w gabinecie. Po jej skardze zwrócił się do inspektora sanitarnego czy takie wizyty z psem są dopuszczalne w gabinecie zabiegowym i pod jakimi warunkami. "Czekałem na odpowiedź w tym zakresie. Po jej uzyskaniu na pewno doszłoby do realizacji świadczenia zdrowotnego na rzecz pani Kramarz" – cytował lekarza DzP.
Jolanta Kramarz dochodziła już wcześniej swoich praw - w 2007 r. nie została wpuszczona z psem przewodnikiem do sklepu Carrefour. Sprawa toczyła się przed warszawskim sądem, ale w 2009 r. zakończyła się polubownie i została umorzona.
W wyroku sąd potwierdził, że obowiązek świadczenia usług, w tym świadczeń zdrowotnych, na rzecz osób poruszających się przy pomocy psa przewodnika wynika wprost z powszechnie obowiązujących przepisów prawa.
Jednocześnie sąd oddalił powództwo w zakresie żądania przekazania odpowiedniej sumy na wskazany w pozwie cel społeczny. Wyrok jest nieprawomocny.