Właśnie – idealny. Naiwnie sądzę i chcę z tym przekonaniem pozostać, że w polityce o to właśnie ostatecznie chodzi, mimo brudnych i cynicznych gier, podobno niekiedy nieodzownych. Nie o władzę tout court, nie o jej zasięg i moc, nie o panowanie, obsadę stanowisk, pieniądze i przewagę nad politycznymi oponentami, tym bardziej nie o wzajemne upokarzanie się. Nie. Chodzi o to, by – jakkolwiek to śmiesznie zabrzmi – dążyć do ideału. Stale się uczyć – od innych i na własnych błędach. Doskonalić prawo, instytucje, rozwiązania, regulacje. Złe mechanizmy zastępować lepszymi. Dobrych nie psuć, lecz je umacniać. Promować najlepszych. Szanować dobre obyczaje i siebie nawzajem, mimo politycznej, niekiedy brutalnej, walki. A wszystko po to, by państwo było coraz lepiej zorganizowane, sprawniejsze, bogatsze, bardziej pomocne i silniejsze tam, gdzie trzeba. By zmierzało do ideału w jednej konkretnej sprawie – w służbie ludziom, swoim obywatelom.
I by do tak rozumianego ideału zmierzały – z pokorą, bez wszechobecnej arogancji – wszystkie jego władze: pierwsza, druga, trzecia, a i czwarta też. I elity, które w skład tych władz wchodzą lub je kształtują, interes państwa stawiając wyżej niż własny. A skoro zaś o służbie mowa, to nie ma chyba żadnych wątpliwości, że mówimy o państwie i społeczeństwie, których niewzruszonymi fundamentami są i muszą być wolność oraz demokracja. To jest poza wszelką dyskusją.
Jednakże w ramach porządku demokratycznego, który obowiązuje, rozwiązania ustrojowe mogą być bardzo różne. Najlepiej jeśli w największym możliwym stopniu odpowiadają dobru wspólnemu, jednocześnie chroniąc samą demokrację przed tymi, którzy chcieliby jej używać tylko do swoich celów lub wręcz nadwerężać. Dlatego trzeba uważać z rewolucyjnymi rozwiązaniami i proponując je, dobrze jest szukać porozumienia ponad podziałami, także politycznymi. Mamy, być może, apogeum sporu o projekty ustrojowe (przynajmniej do czasu debaty konstytucyjnej zapowiedzianej przez pana prezydenta). Tak się składa, że właściwie wszystkie dotyczą wymiaru sprawiedliwości. Przewidują radykalne zmiany i choćby już z tego powodu są kontrowersyjne. Ale nie dajmy się zwieść żadnej ze stron i ich nadętej, niekiedy cynicznej retoryce. Oceniajmy rzeczy chłodno oraz bez apriorycznych założeń, że szybkie przywracanie trzeciej władzy suwerenowi wszystko wyjaśnia i usprawiedliwia albo że właśnie skończyła się w Polsce demokracja, a państwo prawa przestało istnieć.
Raczej szukajmy konstruktywnych pomysłów na to, jak z jednej strony reformować wymiar sprawiedliwości, w tym także czyniąc go poddanym społecznej kontroli, jakiej każda władza winna podlegać, z drugiej gwarantując mu nie tylko w konstytucji, lecz także w praktyce niezawisłość, możliwość jak najlepszego pełnienia jego misji. W przypadku KRS i Sądu Najwyższego na takie wspólne poszukiwania nie jest za późno. Oba dokumenty (ustawa i projekt) nie są jeszcze obowiązującym prawem.
Dobrze by było – choć nie jestem tu, niestety, optymistą – by wszystkie strony wspomnianego sporu były otwarte na argumenty, by – znowu ujmując rzecz naiwnie – wszystkie poszukiwały słusznych rozwiązań i kierowały się interesem społecznym. A przy tym jeszcze zaczęły ze sobą rozmawiać, na dodatek po ludzku, nie zaś językiem, który budzi obrzydzenie i w którym epitety zastępują racje. To mi urąga jako wyborcy i obywatelowi. To nie jest sól demokracji, bo ta – choć niewyobrażalnie dużo potrafi pomieścić, w tym najostrzejsze konflikty, awantury i skandale – nie jest workiem na śmieci, w którym za wszelką cenę musimy wszystko upychać. Demokracja o wysokich standardach i kulturze politycznej nie jest gorsza. Jest lepsza. Tak jak rozmowa na ulicy z dobrze wychowanym człowiekiem lepsze przynosi rezultaty niż przepychanki z łobuzem.
Zastanawiajmy się więc wspólnie, jakiego wymiaru sprawiedliwości potrzebują nie politycy (i ci, którzy teraz są u władzy, i ci, którzy dzierżyli ją wcześniej czy będą dzierżyć za jakiś czas), nie sędziowie czy adwokaci, ale jakiego my potrzebujemy. Tak, my wszyscy. Czy takiego, jak do tej pory? Nie jestem pewien. Już niemal wszyscy zgadzają się, że zmiany w sądownictwie były i są potrzebne. Nawet bardzo niechętni władzy przedstawiciele zawodów prawniczych. Można tylko z żalem stwierdzić, że to przekonanie pojawiło się lub zostało głośno wypowiedziane dopiero teraz. Trudno uciec przed myślą, że pod presją wydarzeń i zmian forsowanych przez rządzących. Szkoda, bo lepiej by było – a i grunt do rewolucyjnych zmian byłby całkiem inny – gdyby sądownictwo wcześniej samo lub ze wsparciem pierwszej i drugiej władzy się doskonaliło, czyli także „zmierzało do ideału” w służbie ludziom, choćby małymi kroczkami. Dziś po prostu deklaracje o potrzebie reform, jakie padały np. podczas Kongresu Prawników Polskich, nie brzmią tak wiarygodnie, jak powinny. Są spóźnione. Czy potrzebujemy zatem wymiaru sprawiedliwości, jaki nam proponują teraz rządzący? Otóż – nie jestem pewien. I nie chodzi tylko o to, że nie jest to całościowa, przekonująca wizja, lecz nagłe, miejscowe i radykalne – i już przez to choćby kwestionowane – operacje. Posłużę się prostymi przykładami. Sposób wyłaniania Krajowej Rady Sądownictwa budzi od dawna kontrowersje. Ministerstwo Sprawiedliwości zaproponowało więc najpierw, że członkowie KRS będą wybierani przez ogół sędziów, co zasadniczo spotkało się z aprobatą środowiska. Ale potem nagle zmieniło zdanie i decydujący głos w przyjętej w środę przez Sejm ustawie oddało posłom – zwykłej większości parlamentarnej. Dziś takiej, jutro innej. Czy to na pewno optymalne rozwiązanie? Nie wiem też, czemu minister sprawiedliwości miałby – w myśl projektu poselskiego – decydować o tym, który sędzia pozostanie w SN, a który zostanie przeniesiony w stan spoczynku. Lepiej brzmiałby już chyba zapis, że będzie to decyzja głowy państwa (ma o wiele silniejszy mandat społeczny), a jeszcze może lepiej – że najpierw na zmianę statusu sędziego (podobnie na jego powołanie do KRS) musiałby się zgodzić – jak do niedawna w Stanach Zjednoczonych – Senat odpowiednią, kwalifikowaną większością głosów (czyli do głosu dochodzi suweren, ale o różnych upodobaniach politycznych). Nie jestem ekspertem. Spodziewałbym się więc poważnej rozmowy na ten temat, namysłu, dyskusji o poszczególnych rozwiązaniach, analiz. Autentycznej i uczciwej debaty publicznej. Nie pospiesznych rozwiązań, które łatwo okrzyknąć zamachem na demokrację i niezawisłość sądów. Od każdej władzy oczekiwałbym też – znów pewnie naiwnie – „zmierzania do ideału” również w sposobie wprowadzania zmian, ich konsultowania, komunikowania i wdrażania.
Wróćmy jednak do pytania o wizję wymiaru sprawiedliwości. Odpowiedzią nie są ogólne – choć co do zasady przecież słuszne, lecz niestety ubabrane ze wszystkich stron polityczną retoryką – deklaracje o konieczności podporządkowania trzeciej władzy, podobnie jak to jest w przypadku dwóch pierwszych, suwerenowi, tj. o poddaniu sądownictwa nadzorowi społecznemu (a może lepiej powiedzieć oddaniu sądownictwa społeczeństwu). Odpowiedzią byłoby raczej określenie, jak konkretnie wymiar sprawiedliwości ma być zbudowany i jak ma funkcjonować, by cel – zmierzanie do ideału w służbie nam wszystkim – był rzeczywiście realizowany. Naturalnie z zachowaniem tak oczywistych wartości, jak niezawisłość sądów w orzekaniu. I całkowita, wręcz aseptyczna apolityczność sędziów w ich decyzjach i działaniach zawodowych. Zasady te winny być realizowane między innymi w taki sposób, by do tej służby dostać i w niej utrzymać się mogły wyłącznie osoby o najwyższych kompetencjach moralnych i profesjonalnych i by jedynie ich rozstrzygnięcia merytoryczne, poziom orzekania w prawniczym tego słowa rozumieniu, miał wpływ na awanse, od sądu rejonowego po Sąd Najwyższy. Część środowiska sędziowskiego miała tu pewne propozycje, ale zostały zlekceważone. Niesłusznie. Wokół kluczowych wartości i zasad najlepiej szukać jak najszerszego konsensusu. Przyciągać, a nie odpychać.
Wszyscy skupiają się teraz na radykalnych rozwiązaniach – jako najciekawszych i najbardziej emocjonujących – które w przypadku TK zostały zastosowane, w odniesieniu do KRS wkrótce wejdą w życie (nie liczyłbym na zawetowanie ustawy), a w stosunku do Sądu Najwyższego zostały dopiero obwieszczone w poselskim projekcie nowych regulacji. Nie ma w nich jednak nic szczególnie zaskakującego. Taki jest od dłuższego czasu, owszem kontrowersyjny, modus operandi obecnej władzy (która poczuła się wolna od imposybilizmu), o czym mogli się wcześniej przekonać np. pracownicy administracji publicznej, w tym skarbowej. Dostrzegam różnicę między urzędnikiem a przedstawicielem trzeciej władzy, ale z drugiej strony pamiętam o tym, że ustawę o ustroju sądów powszechnych, jakakolwiek by ona była, zawsze kształtował ustawodawca. A obecny – tak samo jak każdy poprzedni – ma demokratyczny mandat do działania. Nawet jeśli jego poczynania wydają się radykalne i niektórym – zasadnie lub nie – bardzo się nie podobają. W naturę wspomnianego sposobu działania wpisane jest otwieranie szeroko drzwi do zasadniczych zmian personalnych przez mechanizmy wygaszania umów, przenoszenia w stan spoczynku itp. plus istotne zmiany organizacyjne i systemowe. Owszem, powtórzmy – to bywa wysoce kontrowersyjne, czasem może być niebezpieczne. Dobrze by więc było, by konstruując różne modele i mechanizmy ich autorzy pamiętali, że będą one służyć nie tylko im, lecz także ich następcom. Dlatego właśnie kluczowe jest nie to, czy rozwiązania odpowiadają takiej lub innej partii i jej aktualnej narracji politycznej obliczonej na uzyskanie jak największych wpływów, ale to, na ile uwzględniają interes Polski w swojej służbie obywatelom państwa „zmierzającego do ideału” i tym samym respektującego nade wszystko interesy społeczeństwa.
I jeszcze jedna rzecz na koniec. Refleksja, którą mam ochotę podzielić się od dłuższego czasu. W Trybunale Konstytucyjnym, w KRS, w Sądzie Najwyższym i w sądach w ogóle służą dziś prawnicy, w tym sędziowie, ukształtowani przez dotychczasowy system. Ten, w którym SN i Krajowa Rada Sądownictwa oraz do niedawna TK działały w zgodzie z obowiązującymi od wielu lat regulacjami. Żeby wszelkie niebezpieczeństwa, jakie wiążą się z wprowadzanymi teraz zmianami, mogły się urzeczywistnić (np. uległość wobec sprawujących rządy w nadziei na awans lub w obawie przed degradacją), trzeba do tego współpracy tychże prawników, w tym zapewne sędziów (trudno zakładać, że wszyscy zostaną zastąpieni np. przekwalifikowanymi i posłusznymi prokuratorami). Bardzo złe byłoby to świadectwo wystawione dotychczasowemu systemowi, gdyby okazało się, że był na tyle ułomny, iż wychował wielu ludzi bojaźliwych, nieodpornych na pokusy, niezawisłych inaczej bądź skłonnych własne interesy stawiać ponad zasady i wartości definiujące ich misję. Niezależnie więc od ostrego sporu, który może i powinien się toczyć (i w którym – w idealnym, a może normalnym świecie – wszyscy powinni być otwarci na argumenty innych, by wybrać najlepsze rozwiązania), najważniejsze oceny chyba jeszcze przed nami. Dotyczyć będą efektów zmian i decyzji oraz działań konkretnych osób.
lucek(2017-07-14 08:22) Zgłoś naruszenie 99
wydaje mi się że PiS po reformie sądownictwa weżmie się ponownie za dziennikarzy. Będą tylko takie informacje na jakie zezwoli Partia. Innych uciszą ustawami. A opozycja nic nie robi tylko walczy między sobą - kto ważniejszy. Nie pilnują tego co dzieje się w sejmie, ani w TK. Można było nie dopuścić do tego wszystkiego . Wystarczyło nie głosować. Do TK składać o wykluczenie sędziów tych z PiS o nie orzekaniu w sprawach. Itd itp.. OPOZYCJA ŚPI!!!!!!!!!!!!!!
Pokaż odpowiedzi (1)OdpowiedzO LOL(2017-07-14 11:48) Zgłoś naruszenie 31
PiS nie wprowadzi żadnej oficjalnej cenzury. Źle to wygląda i przede wszystkim nie ma to sensu, skoro można ten sam cel osiągnąć bardziej wysublimowanymi metodami. Wystarczy do mediów na stanowiska kierownicze wprowadzić swoich ludzi, którzy wymienią kadry dziennikarskie na uległe władzy. Tak jak to miało miejsce w TVP. Teraz przyjdzie pora na media prywatne. Pierwsze na tapetę pójdzie prasa lokalna. Ona jest najważniejsza, bo "globalnie" jest chętniej kupowana niż prasa ogólnopolska. Nie ma aż tak wielu, co kupi prasę ogólnokrajową, jak serwowane przez nią informację można pozyskać "za darmo" z telewizji. Za to w TV niełatwo zobaczyć to, co dzieje się lokalnie, co dla takiego przeciętnego "lokalsa" jest bardziej interesujące niż polityka krajowa i międzynarodowa, gdyż te kwestie dotykają go na co dzień i nie wydają mu się tak abstrakcyjne. Opanowanie zatem prasy lokalnej zdecydowanie rozszerzy zasięg działania propagandy partii rządzącej. A już od dłuższego czasu mamy "pomrukiwania" z obozu PiS, że na rynku prasy lokalnej jest niemiecki monopol. Potem pójdzie na tapetę kwestia koncentracji mediów. Dzięki ustawom ograniczającym skupianie w jednych koncernach różnych mediów, będzie można wymusić częściową ich sprzedaż. Spółki Skarbu Państwa opanowane prze polityków bardzo chętnie te tytuły kupią. A potem wymienią w nich całą kadrę na taką, która będzie lizać stopy rządzącym.
observator(2017-07-14 21:33) Zgłoś naruszenie 50
Dzień Świra, w szczególności motyw moja jest mojsza ... Ciekawy artykuł - szkoda tylko, że nie umiemy rozmawiać o rzeczywiście dobrych rozwiązaniach. I już chyba nie będziemy umieli. Chyba już za długo nie było wojny ... Zazwyczaj refleksja przychodzi po fakcie, tylko wtedy za późno. Potrafimy tylko obrzucac się inwektywami, obrażać jeden drugiego, szukać na siłę wroga w swoim sąsiedzie, co gorsze u człowieka którego przed chwilą pozdrowilismy w kościele "pokój z Tobą". Pozjadalismy wszystkie rozumy ...no bo moja racja jest mojsza ...jakby inaczej. Szkoda, że Polacy są tak nienawistni wśród swoich.
Odpowiedzbol(2017-07-14 13:27) Zgłoś naruszenie 45
nie zyjemy w normalnym kraju
OdpowiedzNapisał bym to inaczej--Inspektor(2017-07-14 16:28) Zgłoś naruszenie 42
-Sprawującym kiedyś też władzę nie można odmówić jednego: także konsekwencji............"..Demokracja zamienia się w dyktaturę gdy demokratyczna wybrana większość życiowych nierobów i cwaniaków jak POlitycznie podobni cynicznie okrada ludzi spracowanych . Wówczas mamy do czynienia z pseudodemokratycznym wyzyskiem Oskarżam --PO----To ONI obwieścili społeczeństwu:” Policji i wojsku -czytaj także byłym SBkom _nie można zmienić wieku emerytalnego w trakcie gry ,tak się nie godzi-- tylko dla nowo-wstępujących " a co zrobili z robotnikami pracującymi od 15 r życia zmuszając do 52 lat pracy nie licząc nadgodzin i pracy w także w szkodliwych--stworzyli POlski Obóz Pracy . To Tusk ,Kopacz razem z POLitycznymi pomagierami okradając spracowanych robotników wstecznie Ustawą POmostową z uczciwego wieku emerytalnego , dzieląc na tych co są ur z przed rocznika 1958 i poźniejszych (25 lat pracy ogólnej na koniec 1998r), nawet jeżeli Ci młodsi mieli wówczas więcej lat pracy w tych warunkach. Stwierdzili tez ,że jak "będą się Sądzić o to to podniesą koszty sądowe" Były Minister Budka co oznajmił w Sejmie obecny minister Ziobro wziął sobie te słowa zapewne do serca i to uczynił podnosząc te stawki nawet 300krotnie.. patrz także Dz.U. 2015 poz. 1800Rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 22 października 2015 r. w sprawie opłat.. ----Na to wszystko Tusk usprawiedliwiając się oznajmił w TV, że PO musi tych ludzi -zatrudnionych kiedyś w szkodli i nieb warunkach pracy--wstecznie ograbić , gdyż nikt za Nich nie płacił za ten przywilej emerytalny (prawo do pomostowej) wcześniej dodatkowych składek po czym rozpoczął jak „Ćpun wyprzedawać rodowe srebra” czyli budowane właśnie kiedyś przez Nich zakłady pracy. Potem Wam i Im dołożył jeszcze bez konsultacji społecznych i Vacatio legis 2 lata co tez klepnęły Trybunalskie Wykształciuchy Rzeplinskiego. Dali Im zamiennie rekompensaty za prace w szkodl i niebezp ale pod warunkiem że po 52 latach pracy nie licząc nadgodzin, je dożyją ! Doprowadzili Ich do skraju dramatów gdyż Kopacz powinna wiedzieć: Kogo lekarz nie dopuści na zajmowanym stanowisku (np ze starości lub zdrowia ) do dalszej pracy można zwolnić bez wypowiedzenia z pracy (wyrok SN z 16 grudnia 1999r. sygn .akt I PKN 469/99 )”-- bez renty ani emerytury co już jest grozą- Okradziono tych ludzi bezczelnie w najPOdlejszy sposób,odebrano Im zapracowana radość starszego wieku a o tym że Oni po fakcie pracy mieli wiedzieć ,że jest to przejściowe i wstecznie się Ich okradnie sędzia zaprzyjaźnionego TK przeczytał w gwiazdach. (tylko w 2014r bezrobocie spadło ale wg GUS wśród 60 latków wzrosło aż o 8%). Stworzyli w Polsce POlski Obóz Pracy....Uważam ze to są przestępcy -w dosłownym znaczeniu . --Nawet Komorowski to zrozumiał:ale dopiero przed II turą wyborów i tylko na tą okazje . Komor ogłosił-: „ Bronisław Komorowski nagle zmienia zdanie. Prezydent przychyla się do propozycji związków zawodowych i rozważa, żeby o emeryturze nie decydowało jedynie kryterium wieku
OdpowiedzPan Murzyński - Filipiński(2017-07-15 14:50) Zgłoś naruszenie 40
Ryba psuje się od głowy, w 1989 nikt tej głowy nie odciął. Jakby było tego mało umalowano i przebrano trupa w ślubną suknię nazywając go panną na wydaniu. Czas pokazał, że zdolność samooczyszczenia większości środowisk, to fikcja, tak naprawdę nie potrafię wymienić nawet jednego, który przeprowadziłby realnie taki proces. Wszystko zostało rozmyte w powodzi pustych deklaracji, jałowych dyskusji i pozorowanych działań. Nie dziwią mnie zatem zdecydowane działania mające uzdrowić gdzieniegdzie sytuację. Jak zawsze istnieje niebezpieczeństwo rozdźwięku deklaracji z realną rzeczywistością, co spowoduje rzecz jeszcze gorszą. Jako kraj jesteśmy chyba modelowym przykładem na to, że złe rozwiązania zastępowane jeszcze gorszymi owocują przekonaniem, że te pierwsze były najlepsze i należy cofnąć wszystko do stanu pierwotnego, bo lepiej nie będzie. W ten właśnie sposób wpadliśmy swego czasu w pułapkę NFZ. Jako obywatel mogę sobie tylko życzyć aby w kraju w którym kariery polityczne mierzone są ilością niemożności, zaniechań i niewykorzystanych szans, coś się w końcu komuś udało.
OdpowiedzPrezio(2017-07-15 08:45) Zgłoś naruszenie 30
Więcej trzeba nam tak ,,naiwnych,, świat byłby lepszy, nie chodzi o to żeby się zgodzić we wszystkim ale żeby się nie ********** dla zasady i żeby szukać najlepszych pomysłów, a nie na chama robić tak bo tak, dobra rozwalić SN ale zrobić LEPSZY a nie inny
OdpowiedzRatel(2017-07-16 17:54) Zgłoś naruszenie 20
"A skoro zaś o służbie mowa, to nie ma chyba żadnych wątpliwości, że mówimy o państwie i społeczeństwie, których niewzruszonymi fundamentami są i muszą być wolność oraz demokracja. To jest poza wszelką dyskusją." - Nie, nie jest. Proszę o wyjaśnienie, czemu wolność, która jest niezbywalnym prawem jednostki jest stawiana na równi z demokracją, która nie jest ani przyrodzonym prawem, ani też nie jest wolna od błędów i złych skutków. W żadnym wypadku nie pozostaje to poza dyskusją.
Odpowiedz