W ciągu ostatniego roku liczba tymczasowo osadzonych wzrosła o jedną trzecią. Przyczyny są dwie: zmiana prawa i postępowanie prokuratorów.
Tymczasowe aresztowanie można stosować m.in., jeśli istnieje ryzyko, że oskarżony ucieknie lub będzie mataczył. Inną ważną przesłanką jest perspektywa grożącej mu wysokiej kary. W kwietniu ubiegłego roku w ramach nowelizacji kodeksu postępowania karnego, która odwracała reformę z lipca 2015 r., zmieniono brzmienie art. 258 par. 2. Pomiędzy 1 lipca 2015 r. i 15 kwietnia 2016 r. przepis ten stanowił, że grożąca surowa kara może uzasadniać obawę co do utrudniania postępowania.
Niepokojący trend
W kwietniu przywrócono brzmienie art. 258 par. 2 sprzed lipca 2015 r. i obecnie przepis ten znów stanowi, że grożąca wysoka kara może być samoistną przesłanką do tymczasowego aresztu. Zmiana niby drobna, lecz jeśli spojrzymy do statystyk, to okazuje się, że w okresie od lipca 2015 do kwietnia 2016 r. liczba tymczasowo aresztowanych utrzymywała się na względnie stałym poziomie 4,3–4,6 tys. Na przełomie 2015 i 2016 r. było to nawet 4,1 tys. Ale od momentu zmiany przepisów areszty śledcze i zakłady karne na powrót zaczęły się zapełniać tymczasowo aresztowanymi (patrz infografika), których liczba w krótkim czasie wzrosła aż o jedną trzecią. Co więcej, grupa ta stanowi ponad 8 proc. wszystkich osadzonych. Choć sytuacja jest o niebo lepsza, niż to bywało w przeszłości (w szczytowym 2001 r. 23 tys. tymczasowo aresztowanych stanowiło aż 40 proc. wszystkich więźniów), to, jak zauważa dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, trend jest bardzo niepokojący.
– Choć po kolejnej zmianie kodeksu przepisy ułatwiają stosowanie tymczasowego aresztowania, to nie wydaje mi się, by to zmiana prawa była najważniejszą przyczyną tego wzrostu – mówi dr Kładoczny.
Podobnego zdania jest sędzia Maciej Strączyński. – Skreślenie tej przesłanki o surowej karze było fikcją. Po prostu przez pewien czas można było udawać, że jej w kodeksie nie ma, i prawdziwą przyczyną zastosowania tego środka nie jest surowa kara, tylko fakt, że oskarżony może utrudniać postępowanie – tłumaczy sędzia Strączyński. – Nawet jeśli się do wszystkiego przyznaje i nie ma zamiaru mataczyć, to jeśli grozi mu np. 25 lat więzienia, to i tak jest obawa, że ucieknie, nie chcąc odbywać takiej długiej kary – zwraca uwagę sędzia Strączyński.
Zdaniem Piotra Kładocznego przyczyn wzrostu liczby tymczasowych aresztowań należy upatrywać w zmianie podejścia prokuratury. Również eksperci rzecznika praw obywatelskich, który na bieżąco monitoruje problem nadużywania stosowania tej instytucji, podejrzewają, że śledczy składają po prostu większą liczbę wniosków. W dużej mierze potwierdzają to statystyki Prokuratury Krajowej, z których wynika, że sądy przychylają się do wniosków o areszt w 90 proc. przypadków.
Oczekiwania są jasne
Liczba tymczasowo aresztowanych w zakładach karnych i śledczych / Dziennik Gazeta Prawna
Prokurator Maciej Kujawski z Prokuratury Krajowej informuje, że w ostatnim roku nie było żadnych wytycznych ani zaleceń odnośnie do kierowania wniosków o tymczasowe aresztowanie. Jednak śledczy, z którymi rozmawialiśmy, przyznają, że przełożonym zależy na jak najczęstszym stosowaniu tego środka.
– To nie jest zwerbalizowane, ale każdy czuje, że takie jest oczekiwanie. Odstąpienie od wnioskowania o areszt, nawet gdy on nie jest konieczny, od razu jest niemile widziane – mówi nam jeden ze śledczych. – Jeżeli ogólna liczba spraw spada, a ludzi tymczasowo aresztowanych jest coraz więcej, to każdy może sam sobie odpowiedzieć na pytania, dlaczego tak się dzieje – dodaje inny prokurator.
Jednak zdaniem mec. Radosława Baszuka, adwokata, przyczyną jest zarówno zmiana nastawienia prokuratorów, jak i same przepisy.
– Zmiana prawa miała o tyle istotne znaczenie, że po powrocie do starego brzmienia art. 258 par. 2 ani sędzia, ani prokurator wnioskujący o areszt nie muszą myśleć. Wystarczy, że zarzuty dotyczą przestępstwa zagrożonego odpowiednio wysoką karą, by już nie trzeba było dywagować nad rzeczywistą potrzebą stosowania tak surowego środka – mówi mec. Baszuk. – Nie trzeba się zastanawiać, czy na pewno istnieje uzasadniona obawa utrudnienia postępowania, wystarczy samo domniemanie. Niestety, w pewnej mierze jest też to winą sądów, w tym Sądu Najwyższego, który w orzecznictwie jeszcze sprzed lipca 2015 r. taki sposób czytania przepisów uznał za doktrynalny – dodaje.
Warto zaznaczyć, że szansa na uchylenie tymczasowego aresztu jest o wiele większa w przypadku, gdy jest to decyzja prokuratora (29 proc.) niż sądu, które uwzględniają mniej niż 2,5 proc. zażaleń. A przepisy dotyczące środków zapobiegawczych nie przewidują maksymalnego okresu, przez jaki mogą być stosowane. W rezultacie zdarzają się sprawy, w których oskarżony tak długo przebywał w areszcie tymczasowym, że po zapadnięciu wyroku skazującego wychodził na wolność.
– Oczywiście jeśli chodzi o stosowanie tego środka na przestrzeni wielu lat, to jest jakiś progres, ale na tle krajów europejskich nadal jesteśmy szaleńcami aresztowymi – mówi Radosław Baszuk.