Jeśli dopalacz wprowadzany jest do obrotu pod pozorem odżywki lub innego legalnego towaru, sprzedawca może ponieść odpowiedzialność karną – stwierdził wczoraj Sąd Najwyższy. Jednocześnie odmówił on podjęcia uchwały z uwagi na sposób sformułowania zagadnienia prawnego.
Postanowienie wydano na kanwie sprawy właścicieli sklepu w Elblągu, oferującego m.in. „kadzidełka” i „sole do kąpieli”. W rzeczywistości zawierały one szkodliwe związki chemiczne, które – jak wykazali biegli w swojej opinii – stanowiły środki zastępcze w rozumieniu ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 783). Specjalista toksykologii nie miał też wątpliwości, że ich zażycie narażało organizm człowieka na poważne ryzyko zdrowotne, a nawet śmierć. Sąd Okręgowy w Elblągu doszedł do wniosku, że sprzedaż takich substancji spełniała przesłanki przestępstwa z art. 165 par. 1 pkt 2 kodeksu karnego. Przewiduje on karę od 6 miesięcy od 8 lat pozbawienia wolności wobec każdego, kto naraża życie i zdrowie wielu osób, wytwarzając lub wprowadzając do obrotu szkodliwe substancje, środki spożywcze czy środki farmaceutyczne (przy założeniu, że nie spełniają one obowiązujących norm jakości). Sprzedawcy dopalaczy z Elbląga usłyszeli wyrok skazujący na rok więzienia.
Obrona złożyła apelację, w której przekonywała, że jej klientom można zarzucić co najwyżej delikt administracyjny z art. 52a ust. 1 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, czyli wprowadzenie do obrotu środków zastępczych (grozi za to kara finansowa od 20 tys. do 1 mln zł). Zarzucili też sądowi I instancji, że źle zinterpretował znaczenie „szkodliwości substancji dla zdrowia”, a mianowicie przyjął, że szkodliwość ta wynika z niewłaściwego skonsumowania sprzedawanych środków. Ich zdaniem o szkodliwości substancji można mówić tylko wtedy, gdy nie odpowiadają one normom jakości produktów. Gdański sąd apelacyjny zwrócił się o rozstrzygnięcie tych wątpliwości do SN.
W trakcie posiedzenia obrońcy handlarzy dopalaczami argumentowali, że zgoda na pociągnięcie ich do odpowiedzialności karnej może doprowadzić do absurdalnych wniosków, że sprzedaż wszystkiego, co szkodliwe dla zdrowia – np. kleju czy trutek na szczury – także wypełniałaby znamiona przestępstwa z art. 165 par. 1 pkt 2 k.k. Ich zdaniem skoro parlament nie zdecydował się na kryminalizację tego procederu, to nie należy tego zmieniać inną wykładnią przepisów. Prokuratura Krajowa z kolei była zdania, że wątpliwości dotyczące handlu środkami zastępczymi w ogóle nie dotyczą interpretacji prawa. – Nie każde wprowadzenie do obrotu dopalaczy jest przestępstwem. To kwestia dokonania ustaleń faktycznych – mówił prokurator.
SN przypomniał, że do środków zastępczych nie stosuje się przepisów o ogólnym bezpieczeństwie produktów. Jego zdaniem szkodliwość towaru w tym przypadku to cecha nabyta, która sprawia, że staje się on czymś innym niż deklaruje sprzedawca. Produkt może stać się niebezpieczny, np. na skutek nieprawidłowego transportu czy przechowywania, lecz także nieprawidłowego wytworzenia. – Jeśli w wyniku wadliwej produkcji towar staje się inny, niż wskazuje na to opakowanie, oraz stanowi niebezpieczeństwo dla zdrowia lub życia wielu osób, to możliwe jest wyczerpanie znamion art. 165 par. 1 pkt 2 – tłumaczył sędzia sprawozdawca Jerzy Grubba.
ORZECZNICTWO
Postanowienie SN z 31 maja 2017 r., sygn. akt I KZP 5/17.