Według śledczych były prezes krakowskiego sądu apelacyjnego przyjął co najmniej 376 tys. zł łapówek. Grozi mu do 12 lat więzienia.
Chodzi o sprawę wyłudzenia ponad 17 mln zł z Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Do tej pory aresztowano już siedem podejrzanych osób, m.in. dyrektora sądu, główną księgową oraz dyrektora centrum zakupów dla sądownictwa. W piątek Prokuratura Regionalna w Rzeszowie wystąpiła do sądu dyscyplinarnego dla sędziów o uchyleniu immunitetu także byłemu prezesowi SA w Krakowie Krzysztofowi S.
Jak poinformowała Prokuratura Krajowa, istnieją „niezbite dowody świadczące o tym, że ówczesny prezes tego sądu brał udział w zorganizowanej grupie przestępczej (...), uczestniczył w tzw. praniu brudnych pieniędzy oraz przekroczył uprawnienia związane z pełnioną przez siebie funkcją”.
Według ustaleń prokuratury S. uczestniczył w zawieraniu umów na świadczenie usług, głównie w postaci analiz i opracowań, za które sąd płacił przeciętnie po kilkadziesiąt tysięcy złotych. Opinie te albo nie powstawały wcale, albo przygotowywali je pracownicy sądu. Podczas przeszukań, jakie w siedzibie krakowskiego sądu przeprowadzili śledczy, nie udało się odnaleźć wielu dokumentów, za które zapłacono. Nie stwierdzono też ich wpływu w księgach korespondencyjnych. Po tym jak pełnomocnik prezesa sądu przekazał prokuraturze kilkanaście opracowań, które już po przeszukaniu miały być odnalezione w piwnicach sądu, śledczy nabrali podejrzeń, że ma miejsce fabrykowanie dokumentacji.
– W toku śledztwa ujawniono jednocześnie okoliczności wskazujące na niszczenie istotnych dla sprawy dowodów, tworzenie dowodów fałszywych, podżeganie do składania fałszywych zeznań i zastraszanie świadków. Uzasadnia to obawę matactwa w dalszym postępowaniu, w którym są na bieżąco weryfikowane kolejne materiały dowodowe – informuje Prokuratura Krajowa.
Choć mózgiem grupy był były dyrektor sądu Andrzej P., to zdaniem śledczych Krzysztof S. „dawał poczucie bezpieczeństwa osobom uwikłanym w przestępczy proceder”. Zarzuca się mu, że wiedząc o mechanizmie wyprowadzania pieniędzy, nie tylko nie powiadomił organów ścigania, lecz także sam czerpał z niego korzyści. Według prokuratury miał na tym zarobić co najmniej 376 tys. zł. Pieniądze miał otrzymywać w gotówce, podpisując umowy-zlecenia z zewnętrznymi firmami i wystawiane z późniejszą datą rachunki za rzekomo wykonane przez siebie prace.
Krzysztof S. nie pełni żadnych funkcji w sądzie apelacyjnym od 16 grudnia zeszłego roku. Najpierw został odsunięty na skutek decyzji Zbigniewa Ziobry, a potem podał się do dymisji. Na początku stycznia sąd dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Łodzi, po zapoznaniu się z materiałami zgromadzonymi przez rzeszowską prokuraturę i wyjaśnieniami samego sędziego, podjął decyzję o dalszym zawieszeniu go w obowiązkach sędziowskich.