Od lipca wejdą ujednolicone zasady selektywnej zbiórki odpadów. Będą one zbierane z podziałem na 4 frakcje: szkło, papier, odpady ulegające biodegradacji, metale i tworzywa sztuczne. MŚ tłumaczy zmiany tym, że obecnie w Polsce tylko 26 proc. śmieci jest poddawanych recyklingowi.
Nowe zasady są opisane w rozporządzeniu resortu środowiska. Wiceminister środowiska Sławomir Mazurek poinformował PAP, że MŚ pracuje też nad nowelizacją tzw. ustawy śmieciowej (ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach). W skrócie chodzi o to, żeby mieszkańcy płacili mniej za śmieci, jeśli dobrze je segregują. "Należy wykorzystać potencjał odpadów na rzecz obniżenia opłat dla mieszkańców. Jeżeli ktoś dobrze segreguje odpady gmina pozyskuje dobry surowiec, który później może sprzedać, a opłata za gospodarowanie odpadami powinna spadać" - zaznaczył Mazurek.
W 2020 r., zgodnie z regulacjami unijnymi, Polska musi uzyskać 50-proc. poziom recyklingu i przygotowania do ponownego użycia: papieru, metali, tworzyw sztucznych i szkła. Prawie pewne jednak jest to, że w kolejnych latach ten odsetek wzrośnie. W promowanej przez UE gospodarce cyrkularnej, czyli takiej, w której odpady nie trafiają na składowiska, a są ponownie przetwarzane, poziom recyklingu odpadów komunalnych w perspektywie 2030 r. wzrosnąć może do 65 proc. Z kolei składowanie odpadów miałoby być ograniczone do 10 proc.
Wiceminister Mazurek tłumaczył, że obecnie w Polsce poziom recyklingu czterech podstawowych frakcji odpadów komunalnych (papier, metal, tworzywo sztuczne i szkło) czyli głównie tych pochodzących z naszych domów, znacznie odbiega od średniej europejskiej i wynosi ok. 26 proc. "Między 2014 a 2015 rokiem poziom recyklingu czterech frakcji w Polsce wzrósł zaledwie o 0,7 proc." - podkreślił przedstawiciel resortu środowiska.
W związku z tym od lipca br. zaczną obowiązywać jednolite dla kraju zasady selektywnego zbierania odpadów. Ma to się też przyczynić do podniesienia jakości zbieranych surowców wtórnych.
Mazurek przestrzega, że jeśli nie wprowadzimy nowych zasad, "będziemy mogli zapomnieć o 1,3 mld zł z UE na gospodarkę odpadową, które można przeznaczyć m.in. na budowę większej liczby punktów selektywnej zbiórki odpadów komunalnych, tzw. PSZOK-ów".
Jak wyjaśnił, zgodnie z rozporządzeniem odpady będą selektywnie zbierane u źródła - czyli bezpośrednio w budynkach wielorodzinnych, domach jednorodzinnych, czy miejscach gdzie powstają odpady komunalne - w podziale na cztery frakcje. Do czterech kontenerów trafiać będą zatem: szkło (zielony pojemnik), papier, w tym tektura (niebeski), odpady ulegające biodegradacji ze szczególnym uwzględnieniem bioodpadów, np. resztek kuchennych (pojemnik brązowy) oraz łącznie metale i tworzywa sztuczne (żółty).
Samorządy będą miały pięć lat na dostosowanie kolorystyki pojemników. Stare zasady będą mogły też obowiązywać do czasu wygaśnięcia przetargów śmieciowych.
Mazurek powiedział, że obecnie większość gmin, bo ponad 1,4 tys. (na ponad 2 tys., które przekazały takie informacje) zbiera odpady do czterech, bądź większej liczby pojemników. W blisko 440 gminach odpady zbierane są w oparciu o trzy frakcje - szkło i papier, odpady zmieszane, pozostałe suche, a na terenie ponad 180 samorządów śmieci zbierane są w podziale na dwie frakcje (suche i mokre).
Wiceminister przekonuje, że podział odpadów na minimum cztery frakcje pozwala uzyskać wyższy poziom recyklingu i przygotowania do ponownego użycia niektórych frakcji odpadów komunalnych. Obecne przepisy tzw. ustawy śmieciowej dają samorządom dowolność kreowania gospodarki odpadowej, w tym określenia, jak na ich terenie wygląda selektywna zbiórka odpadów, co w efekcie prowadzi do bardzo odmiennych modeli stosowanych przy selektywnym zbieraniu odpadów w skali kraju.
Do racjonalniejszej gospodarki odpadowej zmusić ma też podniesienie opłat za składowanie odpadów. Wyższe stawki mają zacząć obowiązywać od 2018 r. i będą stopniowo rosły tak, by w 2020 r. umieszczenie 1 tony odpadów surowcowych na składowisku kosztowało w okolicach 270 zł (65 euro). Obecnie jest to ok. 20 euro.
"Nowe rozporządzenie dotyczyć będzie 87 z ponad 900 frakcji odpadów, które nigdy nie powinny trafić na składowiska. Tak się dzieje obecnie np. ze zużytym sprzętem elektrycznym i elektronicznym. Składowanie to najgorsza metoda zagospodarowania odpadów, w wyniku której bezpowrotnie tracone są cenne surowce wtórne. Podniesienie opłat ma być impulsem na etapie planowania gospodarki odpadowej w samorządach i dotknie tych przedsiębiorców, którzy niewłaściwie gospodarują odpadami. Nie będzie to miało bezpośredniego wpływu na mieszkańców" - zapewnił Mazurek.