Oficjalnie rząd Beaty Szydło nie zdecydował jeszcze o wypowiedzeniu konwencji antyprzemocowej. Nieoficjalnie – może to być już tylko kwestia czasu.
Projekt wniosku w tej sprawie przygotowało Ministerstwo Sprawiedliwości. I jak wynika z opublikowanego wczoraj pisma Adama Lipińskiego, pełnomocnika rządu do spraw równego traktowania, pod koniec listopada ubiegłego roku dokument rozesłano do konsultacji międzyresortowych. – Wniosek jest konsultowany – potwierdza Sebastian Kaleta, rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości. Mimo to przekonuje, że formalnie rząd nie pracuje nad wycofaniem się z konwencji antyprzemocowej, a punkt ten nie został wpisany do wykazu prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów.
Informację o tym, że rząd przymierza się, do wypowiedzenia konwencji podał na początku grudnia portal oko.press, a swoje poparcie dla inicjatywy resortu sprawiedliwości publicznie zadeklarowała też minister rodziny Elżbieta Rafalska. Tłumaczyła m.in., że w dokumencie nie podoba jej się założenie, że płeć to kategoria kulturowa, a nie tylko biologiczna.
Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej została podpisana przez Polskę w 2012 r., ale Sejm zgodził się na jej ratyfikację dopiero trzy lata później w przeddzień kampanii wyborczej do parlamentu. Od początku najwięcej kontrowersji wśród polityków PiS, ale i PO, wzbudzało zawarte w dokumencie pojęcie płci kulturowej (słynny już gender) oraz przekonanie, że przemoc ma także swoje źródło w nierównym traktowaniu kobiet i mężczyzn. Nie odpowiadało im też, że konwencja zobowiązuje państwa sygnatariuszy do eliminowania uprzedzeń opartych na założeniu o niższości kobiet oraz stereotypowym podziale ról męskich i żeńskich.