Dzięki Big Data instytucje finansowe mogą nie tylko celniej wyłapywać osoby potencjalnie zainteresowane ich ofertą, lecz także dużo skuteczniej prowadzić tzw. sprzedaż krzyżową (cross-selling), czyli proponować kolejne towary aktualnym klientom na podstawie informacji o ich wcześniejszych zakupach.
Problem w tym, że, jak zauważa europejski nadzór finansowy (ESMA), takie praktyki przedsiębiorstw prowadzą również do kwalifikowania niektórych konsumentów jako „niepożądanych”, a w rezultacie – dyskryminacji. Przykładowo w sektorze ubezpieczeniowym może to oznaczać podwyższanie składek klientom, których profil nie jest idealny, czy nawet zupełną odmowę dostępu do określonych produktów. W szczególności dotyczy to osób, które chcą kupić ubezpieczenie domu położonego na obszarze narażonym na ryzyko powodzi bądź znanym z dużego wskaźnika przestępczości. Firmy mogą także manipulować cenami swoich produktów w zależności od profilu konsumenta. Jeśli analiza danych o zwyczajach zakupowych danej osoby pozwala przewidywać, że niechętnie zmieni ona dostawcę usługi, to przedsiębiorca będzie wówczas skłonny zaoferować jej bardziej kosztowną ofertę niż innym klientom. Zdaniem europejskiego nadzoru taka personalizacja może utrudniać konsumentom porównywanie produktów finansowych, które w założeniu mają ułatwiać unijne regulacje rynku. Nie wspominając już o tym, że dane oraz algorytmy będące podstawą analizy Big Data mogą być zwyczajnie wadliwe.
Na poziomie unijnym nie ma obecnie żadnej regulacji, która wprost określa to, w jaki sposób instytucje finansowe mogą wykorzystywać wielkie zbiory danych. Firmy opierające się na Big Data muszą natomiast brać pod uwagę, czy nie naruszają unijnych wymogów dotyczących ochrony danych osobowych i konsumentów, a także przepisów branżowych (np. dyrektywy w sprawie usług płatniczych). UE zastanawia się teraz, czy biorąc pod uwagę rosnącą popularność data analytics, obowiązujące regulacje są wystarczające, w tym m.in., czy w odniesieniu do niektórych usług czy klientów ich wykorzystywanie powinno być w ogóle zakazane. W odpowiedzi na te pytania mają pomóc ogłoszone właśnie konsultacje publiczne, które potrwają do połowy marca.