Rozmawiamy z ROBERTEM DZIWIŃSKIM, głównym inspektorem nadzoru budowlanego - Jeśli nadzór ma wykonywać wszystkie obowiązki, to zatrudnienie w organach terenowych powinno się zwiększyć o 30–40 proc. Nie jest to możliwe bez wzrostu pensji o ok. 1,5 tys. zł.
● Z raportu NIK na temat legalizacji samowoli budowlanych rysuje się obraz nieudolnego nadzoru budowlanego, który wydając decyzje legalizacyjne, narusza prawo. Jakie są przyczyny nieprawidłowości?
– Zgadzamy się z wnioskami przedstawionymi przez NIK, zwłaszcza że ponad połowa ustaleń NIK pochodzi z naszych protokołów kontrolnych. Nie jest więc tak, że jesteśmy zaskoczeni tymi wynikami kontroli. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że w okresie kontroli nadzór budowlany przeprowadził kilkanaście tysięcy postępowań w sprawie samowoli budowlanych. Na podstawie kontroli NIK nie można więc wyciągnąć wniosków, że nadzór budowlany w sprawie legalizacji samowoli budowlanych generalnie działa źle. W trakcie prowadzenia kontroli NIK zmieniły się przepisy dotyczące określania stawki opłaty legalizacyjnej. Nie chcę oczywiście podważać ustaleń NIK, bowiem w pełni się z nimi zgadzam, ale zmiana tych przepisów mogła wpłynąć na ich wynik.
● Skąd więc tyle nieprawidłowości?
– Niestety inspektorom nadzoru budowlanego bardzo często nie podobają się przepisy o legalizacji samowoli budowlanych. W Polsce każdy wie najlepiej, jak powinno być stanowione i stosowane prawo. Podobnie jest też z inspektorami nadzoru, którzy czasami zapominają, że są funkcjonariuszami publicznymi i zaczynają interpretować przepisy według własnego uznania, czego absolutnie nie wolno im robić. Nie jest jednak tak, że nadzór w każdym przypadku nie przestrzega prawa. W latach 2005–2008, kiedy prowadzona była kontrola NIK, nadzór budowlany wydał 13 tys. 921 nakazów rozbiórki. W tym czasie przeprowadzono ponad 5 tys. procedur egzekucyjnych i doprowadzono do ponad 8 tys. rozbiórek samowoli budowlanych.
● Czy to oznacza, że mechanizmy kontrolne nie funkcjonują?
– Główny Urząd Nadzoru Budowlanego ma nadzór merytoryczny nad powiatowymi inspektoratami nadzoru budowlanego. W tym zakresie prowadzimy liczne kontrole działania organów nadzoru niższego szczebla. Tylko w 2008 roku wystosowaliśmy do powiatowych inspektorów 167 zaleceń pokontrolnych. W czterech przypadkach wystąpiliśmy do wojewódzkich inspektorów nadzoru budowlanego o rozważenie możliwości wystąpienia z wnioskiem o odwołanie powiatowego inspektora. Wnioski te zostały już zrealizowane. Są to jedyne środki, jakie nam przysługują. Powiatowi inspektorzy są w strukturze administracji zespolonej, a więc ich zwierzchnikiem służbowym jest starosta.
● Jakie są tego konsekwencje?
– Czasami górę biorą interesy lokalne i naciski lokalnych władz na określone załatwienie danej sprawy. Dla powiatowych inspektorów są to sytuacje niezręczne, z których próbują jakoś wyjść, co nie zawsze zgodne jest z obowiązującymi procedurami.



● Inspektorzy nadzoru narzekają dziś, że nie są w stanie rzetelnie wykonywać swoich zadań, bowiem borykają się z poważnymi problemami kadrowymi i finansowymi?
– Kiedy w 1999 roku były tworzone powiatowe inspektoraty nadzoru budowlanego aż o 1/3 zmniejszono budżet nadzoru w stosunku do założeń. Od samego początku nadzór budowlany był więc niedofinansowany. Przyznane środki pozwalały na przyznanie etatu w wysokości ok. 1 tys. zł. Zatrudnienie za takie pieniądze wykwalifikowanych pracowników było więc niemożliwe. Musieliśmy obniżyć liczbę obsadzonych etatów, czego skutki widoczne są do dzisiaj.
● Czy od 1999 roku nic się nie zmieniło?
– W tym momencie średnie wynagrodzenie pracowników nadzoru budowlanego w skali kraju wynosi nieco ponad 3 tys. zł brutto. Na rynku inżynier budowlany bez wysiłku może zarobić dwa razy tyle. Kolejnym problemem jest, że wiele osób po zdobyciu doświadczenia odchodzi do innej pracy, np. w samorządach, kancelariach prawniczych czy firmach budowlanych, gdzie zarobki są wyższe. Trudno jest więc pracować w sytuacji, gdy ciągle następuje wymiana kadr.
● Jakie więc powinny być wynagrodzenia w nadzorze?
– Przed rokiem wyliczyliśmy, że pełną stabilizację kadrową osiągnęlibyśmy, gdyby wynagrodzenie brutto wynosiło 4,5 tys. zł. Na razie nie jest to jednak osiągalne.
● Czy niskie wynagrodzenia to obecnie jedyny problem, który wymaga rozwiązania?
– Ok. 2,5 tys. pracowników, którzy są obecnie zatrudnieni w nadzorze nie jest w stanie prowadzić działań prewencyjnych i jednocześnie terminowo wykonywać wszystkich zadań, jak np. odpowiadanie na skargi obywateli. Nadzór rocznie otrzymuje blisko 130 tys. skarg. Każda z nich wymaga przynajmniej udzielenia odpowiedzi. Duża część z nich to zwykłe spory sąsiedzkie, które powinny być rozstrzygane w zupełnie innym trybie. Inspektorzy wykonują więc ogromną pracę, która nikomu nie służy, a odbija się to niestety na innych działaniach, jak np. prowadzenie kontroli na budowie. Jeżeli więc chcemy, żeby nadzór budowlany mógł wykonać wszystkie nałożone na niego obowiązki, to zatrudnienie w organach terenowych powinno się zwiększyć o ok. 1 tys. osób, czyli o ok. 30–40 proc. Dopiero wtedy możliwa jest szersza działalność prewencyjna nadzoru.
● ROBERT DZIWIŃSKI
prawnik, w latach 1987–1994 pracował w Ministerstwie Gospodarki Przestrzennej i Budownictwa, od sierpnia 2007 r. kieruje nadzorem budowlanym