Potrzebne są przepisy lepiej chroniące pracowników mediów podczas wykonywania obowiązków służbowych – uznał Press Club Polska, m.in. po tym jak w Święto Niepodległości chuligani zniszczyli samochody dziennikarzy. Prezydent, do którego Press Club zaapelował w tej sprawie, na razie się do pomysłu nie odniósł. Zamiast tego skierował do Sejmu własny projekt nowelizacji prawa zgromadzeń, którym m.in. chciałby wprowadzić zakaz demonstrowania z zakrytą twarzą.
Czy nowelizacja zapobiegnie kolejnym burdom? Wątpię. Niewątpliwie bandziorskie zachowania na ulicach Warszawy były skandalem, jednak głównie dlatego, że nie spotkały się z adekwatną reakcją policji. To jednak nie znaczy jeszcze, że potrzebna jest nowa ustawa. Jeśli dziennikarze poczuli się zagrożeni, powinni domagać się wyciągnięcia konsekwencji od tych, którzy za bezpieczeństwo w mieście odpowiadają. Tymczasem prezydent Warszawy miała – wedle jej słów – związane ręce i nie mogła odmówić zgody na dwie manifestacje w tym samym miejscu i czasie. Tyle że art. 8 ustawy o zgromadzeniach mówi jasno i przejrzyście: „Organ gminy zakazuje zgromadzenia publicznego, jeżeli (...) odbycie zgromadzenia może zagrażać życiu lub zdrowiu ludzi albo mieniu w znacznych rozmiarach”.
Konkluzja? Mało odkrywcza: prawo jest, trzeba je tylko stosować. Ale twarde stosowanie prawa mogłoby nie być tak malownicze jak zgłaszanie postulatu jego zmiany „w odpowiedzi na palącą społeczną potrzebę”.