Nowe przepisy o zakładaniu podsłuchów nie gwarantują utrzymania tajemnicy prowadzonego śledztwa.
W ubiegłym tygodniu Sejm poprawił przepisy o podsłuchach. Będzie więcej jawności i kontroli nad czynnościami operacyjnymi służb, które mają prawo sięgać po podsłuch. Znowelizowane przepisy kodeksu postępowania karnego spotkały się z ciepłym przyjęciem recenzentów prawnych. Słychać, że przyjęte rozwiązania są racjonalne i praworządne.
By rozpoznanie to było skuteczne, musi być poufne. Czy ten egzamin tajności zdadzą nowe procedury? Nie wystawiłbym im wysokiej noty. Obok dotychczasowej kontroli formalnej wniosku o założenie podsłuchu wprowadzają również jego kontrolę merytoryczną. W praktyce oznacza to, że śledczy, występując do sądu okręgowego z wnioskiem o zgodę na założenie podsłuchu, będą musieli dołączać wszystkie materiały uzasadniające potrzebę zastosowania kontroli operacyjnej. Materiały te znajdą się więc w zasięgu sędziów, komendanta głównego policji oraz prokuratora generalnego, a w innym wariancie komendanta wojewódzkiego policji i prokuratora okręgowego. Czy w tak szerokim gronie jest możliwa do utrzymania tajemnica prowadzonego śledztwa, skoro nawet teraz przeciek goni przeciek?
Poza tym w ustawie jest wiele zwykłej kosmetyki. Zamiast pięciu dni na zalegalizowanie posłuchu teraz są tylko trzy. Po zakończeniu kontroli prokurator ma wnioskować o zniszczenie wszystkich utrwalonych zapisów, jeżeli nie mają one znaczenia dla postępowania karnego. Mogła być z tego prosta reguła, ale dodano do niej słowa „w całości” – prokurator może wnioskować o zniszczenie materiałów z podsłuchu tylko wtedy, „jeżeli w całości nie mają one znaczenia dla postępowania karnego”. Nie trzeba być jasnowidzem, żeby przewidzieć, że zawsze znajdą się jakieś zapisy, które w części, a więc nie w całości, będą jednak mieć znaczenie dla przyszłości postępowania karnego.
W Sejmie od wiosny 2008 r. leżakuje projekt ustawy o czynnościach operacyjnych i rozpoznawczych. Autorzy projektu chcieli wprowadzić ład i wtłoczyć do jednego aktu prawnego wszystkie przepisy o czynnościach operacyjnych prowadzonych przez dziewięć służb specjalnych. Teraz każda z tych służb działa w oparciu o odrębną ustawę. Uchwalona w ubiegłym tygodniu ustawa istniejącego bałaganu jednak nie zlikwidowała. Przyjęła rozwiązania prawne, które wystukują niezmiennie wciąż ten sam refren: nic, co praworządne, nie może być tajne, nic, co tajne, nie może być praworządne. Dokąd ten refren zaprowadzi nasze podsłuchy?