Zapisanie szczytnych zasad przez ustawodawcę to za mało. Potrzebna jest jeszcze zasadnicza zmiana myślenia podmiotów stosujących prawo - pisze radca prawny Artur Kotowski.
Głośno jest ostatnio o próbie wprowadzenia do polskiego prawa podatkowego zasady interpretacyjnej, określanej potocznie klauzulą rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika, a nie urzędnika (por. C. Kosikowski, „Stare błędy w ładnym opakowaniu”, Prawnik z 8 maja 2015 r., a także wypowiedź ministra finansów Mateusza Szczurka dla Polskiej Agencji Prasowej z 18 maja 2015 r.). Byłaby to swoista zasada in dubio pro reo prawa podatkowego. Stąd też jej dziwaczne, choć znajdujące odpowiednik właśnie w prawie penalnym odzwierciedlenie w określeniu in dubio pro tributario.

(...)

Powstaje zatem pytanie, jaką funkcję zasada in dubio pro reo mogłaby mieć w wykładni prawa podatkowego, czyli tego, co ma być przedmiotem rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika? Chodzi tu o sytuacje, w których zastosowanie tej zasady w przypadku zderzenia różnych sposobów rozumienia tekstu prawnego pociągałoby za sobą konieczność przyjmowania takiej interpretacji przepisów, która byłaby najbardziej korzystna dla oskarżonego, a na gruncie prawa podatkowego – dla podatnika.
Przyjęcie zasady in dubio pro reo w prawie podatkowym byłoby pewnego rodzaju ewenementem w polskim porządku prawnym. Tak też zresztą uważa prof. C. Kosikowski w przywoływanym już wcześniej tekście. Nie jest to jednak jedyny argument kwestionujący zasadność wprowadzenia takiego rozwiązania do ordynacji podatkowej.
Twierdzenie, że przyjęcie zasady in dubio pro tributario stanowiłoby zabezpieczenie podatników przed rozbieżnościami interpretacyjnymi, które nagminnie pojawiają się w sprawach prowadzonych przed organami podatkowymi (a także w sprawach podatkowych rozstrzyganych przez sądownictwo administracyjne), jest w ogóle iluzoryczne i przypomina leczenie raka antybiotykami. Wielokrotnie nowelizowany tekst prawny, niespójny i w wielu miejscach wewnętrznie sprzeczny, a do tego zawierający niezliczone zwroty niedookreślone lub klauzule generalne, które pozostawiają organom stosowania prawa podatkowego liczne luzy normatywne co do podejmowanych interpretacji, zawsze będzie skutkował stanem wieloznaczności, czyli powstawaniem określonej ilości alternatyw decyzyjnych w procesie stosowania takiego prawa. Przyjęcie i nawet zapisanie zasady rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika wcale nie musi przynieść pożądanego skutku.
Trzeba bowiem zauważyć, że dominująca w Polsce teoria klaryfikacyjna wykładni prawa, pochodząca mniej więcej z końca lat 50. ubiegłego wieku, operuje naczelną zasadą clara non sunt interpretanda, która polega na wdrażaniu reguł interpretacji prawa przez określony organ podejmujący decyzję tylko wtedy, gdy tekst prawny budzi wątpliwości. Stwierdzenie, że w ogóle mamy do czynienia z wieloznacznością tekstu prawnego, zależy zatem od lepiej lub gorzej argumentowanej (a zawsze w jakimś stopniu arbitralnej) decyzji organu stosowania prawa.
I w tym właśnie tkwi problem. Zapisanie w ordynacji podatkowej zasady rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika nie musi skutkować rzeczywistą poprawą losu rodzimych podatników i odwróceniem negatywnych tendencji w stosowaniu tego prawa, o których powszechnie wiadomo. Bo wystarczy, że organ uzna, iż tekst prawny wcale nie pozostaje wieloznaczny: że podczas procesu interpretacji nie pojawiają się wątpliwości co do rozumienia tekstu, a to automatycznie wyłącza przesłankę zastosowania zasady przyjmowania wersji znaczenia korzystnej dla podatnika.
(...)
Cały artykuł czytaj w eDGP.