Nie jest łatwo podważyć prawomocny wyrok sądu drugiej instancji. Pozwalają na to przepisy, jednak wypracowana przez Sąd Najwyższy wykładnia zawęża możliwość sięgnięcia po ten instrument.
Rażące naruszenie prawa w orzecznictwie / DGP
Z powodu linii orzeczniczej SN, która stawia skargom na wyrok drugiej instancji zawyżone wymogi, w porządku prawnym utrzymują się orzeczenia wadliwe.
Z wątpliwością co do tego, czy ograniczająca interpretacja SN jest zgodna z konstytucyjnym zapisem o tym, że każdy ma prawo do wynagrodzenia szkody wyrządzonej bezprawnym działaniem władzy, musiał się wczoraj zmierzyć Trybunał Konstytucyjny.
Skarga konstytucyjna została złożona przez pełnomocnika Danuty K., której skradziono samochód. Wewnątrz auta był też dowód rejestracyjny. Wnioskodawczyni zgłosiła szkodę do ubezpieczyciela i zażądała wypłaty z ubezpieczenia autocasco sumy stanowiącej równowartość auta. Zakład odmówił jednak, uznawszy, że nie zabezpieczyła należycie dokumentów wozu, co było jednym z warunków wypłaty odszkodowania zapisanym w umowie ubezpieczenia.
Danuta K. wniosła więc sprawę do sądu. Sąd Rejonowy w Łodzi zasądził na jej rzecz żądaną kwotę. Zakład jednak odwołał się do sądu okręgowego, który zmienił wyrok i oddalił powództwo, uznając, że skoro w skradzionym pojeździe pozostawiono dowód rejestracyjny, to zachodzi podstawa do zwolnienia ubezpieczyciela od odpowiedzialności.
Ze względu na zbyt małą wartość przedmiotu sporu wyrok nie mógł zostać zaskarżony do SN. Zdaniem pełnomocnika Danuty K. nie był on zgodny z prawem. SN odmówił jednak przyjęcia skargi o stwierdzenie tej niezgodności z prawem. W ten sposób Danuta K. wyczerpała drogę prawną.

Wąska wykładnia

Zgodnie z art. 4241 par. 1 kodeksu postępowania cywilnego można żądać stwierdzenia niezgodności z prawem prawomocnego wyroku sądu drugiej instancji kończącego postępowanie w sprawie, jeżeli przez jego wydanie stronie została wyrządzona szkoda.
– Skarga ta nie jest zwykłym środkiem odwoławczym, ma charakter wyjątkowy i jej podstawowym celem jest umożliwienie uzyskania odszkodowania od państwa za wadliwy wyrok – zauważa prawnik Anna Orłowska z Kancelarii Radców Prawnych Pilarski, Oczkowski.
Problem jednak w tym, że SN w swoim orzecznictwie przyjął konkretną, wąską wykładnię pojęcia niezgodności z prawem. Wymaga bowiem, aby ta niezgodność miała charakter wręcz rażący, a więc poważny, oczywisty i rzucający się w oczy. Do podważenia wyroku drugiej instancji przed SN nie wystarcza zatem jakakolwiek wadliwość wyroku, lecz wadliwość o charakterze szczególnym, rażąca. W sprawie Danuty K. takiej rażącej wadliwości Sąd Najwyższy się nie dopatrzył.

Trudno wskazać granicę między rażącym i zwykłym naruszeniem prawa

– Trudno jednak powiedzieć, gdzie przebiega granica między naruszeniem rażącym a zwykłym. Nikt bowiem tego nie zdefiniował. Zależy to więc od oceny danego składu orzekającego – wskazuje prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
– Stosowanie przymiotnika „rażący” w odniesieniu do stopnia niezgodności z prawem nie jest wynikiem celowego zabiegu ustawodawcy, a wyłącznie wykładni dokonywanej przez SN – podkreśla przy tym Anna Orłowska.
W konsekwencji, jeżeli wnoszący skargę nie udowodni, że naruszenie prawa przez sąd było rażące, skarga będzie uznana przez SN za oczywiście bezzasadną. Tyle że konstytucja, przyznając pokrzywdzonemu obywatelowi prawo do odszkodowania, tego rażącego charakteru nie wymaga.



Rozbieżne opinie

– Tak wąska interpretacja przyjmowana w orzecznictwie SN stać może w sprzeczności z zasadą pełnej kompensaty szkód poniesionych przez obywateli wywołanych bezprawnymi i zawinionymi działaniami funkcjonariuszy publicznych – przyznaje prawnik Paweł Zouner z Kancelarii Chałas i Wspólnicy.
Zdania prawników są jednak podzielone.
– Wykładnia SN jest o tyle słuszna, że sąd ten nie może stać się kolejną instancją odwoławczą, dokonującą merytorycznej analizy przebiegu postępowania zakończonego prawomocnym przecież wyrokiem – przekonuje Anna Orłowska.
Dodaje, że skarga taka nie znajduje zastosowania do wszelkich wadliwych – zdaniem strony – orzeczeń sądu, szczególnie tych, które zapadły na gruncie przepisów podlegających niejednolitej wykładni. W odniesieniu do nich taka skarga mogłaby bowiem zmierzać do naruszenia jednej z podstawowych zasad postępowania cywilnego: swobodnej oceny sędziowskiej.
Jednak pełnomocnik Danuty K. na wczorajszej rozprawie przed TK przekonywał, że interpretacja SN wprowadziła nieznaną konstytucji przesłankę odpowiedzialności państwa w postaci rażącej bezprawności orzeczenia sądowego, w miejsce wymaganej zwykłej niezgodności z prawem, co w efekcie bardzo ogranicza możliwość skorzystania z instytucji.

Autorytet sędziów

Trybunał nie podważył jednak orzecznictwa SN i uznał, że przepis jest zgodny z ustawą zasadniczą. Wskazał, że trudniejsze podważenie prawomocnych orzeczeń ma na celu ochronę takich wartości konstytucyjnych, jak: zaufanie jednostki do państwa i prawa, pewność prawa czy stabilność prawomocnych orzeczeń sądowych. TK podkreślił, że skarga ta nie jest kolejnym etapem procesu sądowego, lecz sytuuje się pomiędzy zakończonym prawomocnie a nowym postępowaniem, które ewentualnie toczyć się będzie między jedną ze stron a Skarbem Państwa w sprawie o odszkodowanie.
Ostatecznym celem skargi na niezgodne z prawem prawomocne orzeczenie jest wszak naprawienie szkody wyrządzonej przez jego wydanie, nie zaś szkody będącej podstawą pierwotnie wytoczonego powództwa. Dlatego – również ze względu na ochronę autorytetu władzy sądowniczej – wypracowana przez SN koncepcja jest prawidłowa – uzasadniali sędziowie trybunału.
– Trybunał oparł się na zasadzie stabilności prawa, choć takie podejście nie jest korzystne dla obywateli. Każdy sąd chce orzekać jak najlepiej, ale jednocześnie mieć jak najmniej spraw. Jeżeli więc SN ogranicza potencjalną liczbę spraw, to działa we własnym interesie – komentuje jednak prof. Marek Chmaj.

ORZECZNICTWO
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 27 września 2012 r., sygn. akt SK 4/11.