Skład siedmiu sędziów Sądu Najwyższego miał dziś odpowiedzieć na pytanie dotyczące poprawności procesu powołania sędziego SN. Chodziło o procedurę, na skutek której do SN trafił m.in. Wojciech Sych.
Pytanie prawne zostało postawione w marcu tego roku. W składzie orzekającym, który je zadał, uczestniczył właśnie sędzia Sych. Tymczasem pozostali członkowie składu nabrali wątpliwości, czy w jego przypadku należy mówić o osobie uprawnionej do orzekania, a co za tym idzie, czy sąd, w którym taka osoba zasiada, jest sądem należycie obsadzonym.
Wątpliwości zrodziły się z tego, że obwieszczenie prezydenta o wolnych stanowiskach sędziowskich w SN, które zainicjowało procedurę zakończoną powołaniem sędziego Sycha do SN, nie miało kontrasygnaty premiera.
Ponadto powołanie to doszło do skutku pomimo wcześniejszego wydania przez Naczelny Sąd Administracyjny uchwały wstrzymującej proces nominacyjny do SN. Wątpliwości dotyczyły również tego, że sędzia Sych został rekomendowany do najważniejszego sądu w Polsce przez obecną Krajową Radę Sądownictwa. A ta, jak wiadomo, budzi wątpliwości już chociażby z tego powodu, że o składzie jej sędziowskiej części zdecydował Sejm.
Wczoraj jednak skład siedmiu sędziów SN zdecydował, że wątpliwości tych nie rozstrzygnie. Wszystko dlatego, że Wojciech Sych nie jest już sędzią Sądu Najwyższego. Pod koniec kwietnia zeszłego roku Sejm wybrał go bowiem do Trybunału Konstytucyjnego. A to wiązało się z koniecznością odejścia z SN. Skład siedmiu sędziów doszedł więc do wniosku, że udzielenie odpowiedzi na zadane pytania stało się zbędne.