W piątym roku kadencji sędziego Europejskiego Trybunału Praw Człowieka Krzysztof Wojtyczek daje się poznać jako największy krytyk międzynarodowego sądu.
Ostatnio najdobitniej zademonstrował to w głośnej sprawie byłego prezesa węgierskiego sądu najwyższego Andrása Baki przeciwko Węgrom (skarga nr 20261/12). W 17-osobowym składzie Wielkiej Izby tylko on i czeski sędzia Aleš Pejchal nie zgodzili się z tezą, że rząd w Budapeszcie naruszył konwencję, usuwając z urzędu prezesa SN na mocy zmian w konstytucji. W obszernym zdaniu odrębnym Wojtyczek dowodził, że wyrok ten to istotny krok w kierunku znaczącego ograniczenia suwerenności państwa.
W przeciwieństwie do pozostałych sędziów uznał bowiem, że sprawa Baki to po prostu ilustracja wewnętrznego konfliktu między organami państwowymi (a konkretnie sporu między parlamentem a SN), w który trybunał strasburski nie ma prawa ingerować. Były prezes węgierskiego SN „został pozbawiony urzędu nie za swoje krytyczne wypowiedzi czy wydane w przeszłości orzeczenia, lecz dlatego, że był uważany za osobę, która może w przyszłości próbować użyć swojej władzy do podważenia polityki większości parlamentarnej” – przekonywał. Wprawdzie uznaje się, że prawo dostępu do służby publicznej jest prawem człowieka, ale, podkreślił Wojtyczek, prawo do zachowania urzędu już nie.
Od początku roku polski sędzia w sumie dziewięć razy wyłamał się z solidarnego głosu większości, zapisując się w ten sposób do czołówki najbardziej niepokornych sędziów trybunału (w 2015 r. pięć razy, a rok wcześniej – sześć). Jak zauważają osoby znające realia ETPC, taka aktywność zwykle świadczy o dużej indywidualności i temperamencie sędziego. W przypadku Wojtyczka (który dla mediów się nie wypowiada) – także o konserwatyzmie przejawiającym się w zdecydowanym sprzeciwie wobec strasburskiego aktywizmu oraz liberalnej interpretacji artykułów konwencji. W jego dosadnych, starannie zbudowanych zdaniach odrębnych trybunał jawi się jako instytucja, która często wykracza poza kompetencje przyznane jej przez państwa strony i nadużywa swojej dyskrecjonalnej władzy. Zwłaszcza jeśli sędziowie, dążąc do stworzenia nowych standardów, kreatywnie naginają zapisy konwencji i coraz bardziej oddalają się od autentycznej treści zawartych w niej norm.
Opinie Wojtyczka zdają się sugerować, że dokument ten należy odczytywać tak jak pierwotnie rozumieli go przedstawiciele państw sygnatariuszy w 1950 r., nie zaś jako żywy tekst, którego znaczenie musi być nieustannie adaptowane do zmieniających warunków społecznych i politycznych. Stąd też tak duży nacisk w jego zdaniach odrębnych na gwarancje suwerenności władzy państwowej, wymóg precyzyjnego definiowania obowiązków państwa stron i zasadę wyczerpania środków krajowych, a także wrażliwość na lokalny kontekst kulturowy i niuanse językowe.
Oprócz sprawy Baki dobrego przykładu takiego podejścia dostarczyła niedawno sprawa Biržietisa (skarga nr 49304/09) dotycząca wprowadzonego przez Litwę bezwzględnego zakazu zapuszczania brody w zakładanych karnych. ETPC orzekł, że jest on zupełnie arbitralny, a na dodatek nieproporcjonalny do celu, któremu ma służyć (miały nim być względy higieniczne). Tymczasem Wojtyczek w swoim zdaniu odrębnym podkreślił, że pobyt w więzieniu z konieczności wiąże się z ograniczeniem wolności osobistej, nie mówiąc już o tym, że niektóre kraje wprowadzają dotkliwe restrykcje dotyczące wyglądu nawet w miejscach publicznych (tak jak zakaz noszenia burek we Francji). Dlatego według niego ETPC co do zasady nie powinien kwestionować bezwarunkowych zakazów, jeśli ich obowiązywanie w okolicznościach danej sprawy nie jest sprzeczne z konwencją.
Sędzia Wojtyczek nie waha się też krytykować swoich kolegów z trybunału za powielanie w kółko tych samych formułek maskujących powierzchowną analizę sprawy, pobieżny przegląd orzecznictwa oraz wątłą argumentację służącą następnie za podstawę nieuzasadnionych konkluzji (patrz sprawa Ziembiński przeciwko Polsce, skarga nr 1799/07). Potrafi otwarcie wytykać błędy w rozumowaniu sędziów, z którymi się radykalnie nie zgadza, a nawet napisać, że „prowadzą one do godnego pożałowania rezultatu – jednostronnego, niewyważonego i, jak się okazuje, niesprawiedliwego wyroku”. Stwierdził tak przy okazji sprawy Fürst-Pfeifer przeciwko Austrii (skarga nr 33677/10 i 52340/10) dotyczącej ochrony życia prywatnego oraz prawa do wolności wypowiedzi (zdanie odrębne do wyroku złożył wspólnie z sędzią litewskim). Skarżąca, psychiatra i biegła sądowa, wytoczyła proces wydawcy lokalnego tygodnika, w którym ukazał się artykuł o problemach psychicznych, z jakimi zmagała się przed 17 laty. Zdaniem lekarki publikacja kwestionująca jej zawodowe predyspozycje w oparciu o epizody z przeszłości naruszała jej prywatność oraz zniszczyła reputację. Sądy apelacyjne oceniły jednak, że informacje o stanie zdrowia skarżącej były nie tylko prawdziwe, lecz także istotne w kontekście wykonywanej przez nią pracy. I większość strasburskich sędziów uznała podobnie. Wojtyczek w swojej 11-stronicowej opinii – dłuższej niż samo rozstrzygnięcie – zmiażdżył trybunał za to, że w wyroku stygmatyzuje osoby z problemami psychicznymi oraz utrwala pogląd, że są one nieuleczalne. Jest to przecież nic innego jak uprzedzenie, z którym trybunał powinien walczyć – przekonywał polski sędzia. Doktor Stijn Smet, ekspert od praw człowieka z Uniwersytetu w Gent, napisał na swoim blogu, że to najostrzejsze i najbardziej zjadliwe zdanie odrębne, jakie kiedykolwiek przeczytał.
Wojtyczek trafił do trybunału strasburskiego w 2012 r. prosto z Katedry Prawa Konstytucyjnego UJ. Jego nominację bardzo mocno forsował ówczesny wiceszef resortu sprawiedliwości Michał Królikowski. Mimo że o stanowisko sędziego ETPC zabiegali też bardziej znani w Polsce eksperci od praw człowieka, to wiceministrowi, jak twierdzą osoby znające kulisy tamtej procedury, zależało na osobie powściągliwej, której nie można podejrzewać o liberalne zapędy (odrzucono m.in. Marka Antoniego Nowickiego, byłego sędziego nieistniejącej już Europejskiej Komisji Praw Człowieka).