Pomysł resortu finansów na walkę z nielegalnym hazardem jest sprzeczny z wieloma konstytucyjnymi gwarancjami. Zwraca na to uwagę Fundacja Panoptykon.
Chodzi o budzące największe kontrowersje rozwiązanie proponowane przez ministerstwo w projekcie nowelizacji ustawy o grach hazardowych, czyli stworzenie rejestru niedozwolonych stron. Ma on być prowadzony przez ministra finansów. Będą do niego wpisywane adresy stron internetowych zawierających treści umożliwiające urządzanie legalnych gier hazardowych bez zezwolenia. Mówiąc prościej: jeśli dany przedsiębiorca nie będzie posiadał stosownego zezwolenia na prowadzenie biznesu, dostęp do jego oferty w internecie zostanie ograniczony.
Tyle że – na co zwraca uwagę Panoptykon – diabeł tkwi w szczegółach. Jeśli zaś się im przyjrzeć, okazuje się, że pomysłowi powstałemu w resorcie finansów bliżej do cenzurowania sieci niż skutecznej walki z nielegalnie prowadzonym biznesem. Dowód? Zgodnie z propozycją przygotowaną przy Świętokrzyskiej w Warszawie jedną z zablokowanych stron może być np. witryna GazetaPrawna.pl. Projekt ustawy wskazuje bowiem, że wpisom do rejestru podlegać będą „adresy elektroniczne pozwalające na identyfikację stron internetowych lub innych usług zawierających treści umożliwiające urządzanie gier hazardowych bez zezwolenia udzielonego zgodnie z przepisami ustawy lub uczestniczenie w tych grach, nazwę podmiotu urządzającego gry hazardowe bez zezwolenia oraz nazwę oferowanej gry hazardowej”. Co to oznacza? Ano tyle, że jeśli na stronie GazetaPrawna.pl znajdują się teksty opisujące branżę hazardową, w których padają nazwy podmiotów działających bez zezwolenia – niezależnie od tego, w jakim kontekście są opisywane – minister finansów będzie mógł wpisać także nasz adres na listę blokowanych stron.
Zdaniem ekspertów Panoptykonu jednym z największych kłopotów może więc być arbitralność, z jaką będą podejmowane decyzje o umieszczeniu danej strony w rejestrze. Sam wpis będzie dokonywany bowiem przez szefa resortu finansów bez uprzedniej zgody sądu. Paradoksalnie więc rząd chce pójść dalej w ograniczaniu wolności w przypadku walki z nielegalnym hazardem niż przy walce z terroryzmem. Bo choć w przypadku ustawy o działaniach antyterrorystych (Dz.U. z 2016 r. poz. 904) wprowadzona została procedura zablokowania przez usługodawcę dostępności danych mających związek ze zdarzeniem terrorystycznym, to jednak postanowienie o takiej blokadzie wydawane jest przez sąd na wniosek szefa ABW, złożony po uzyskaniu pisemnej zgody prokuratora generalnego. W przypadku projektu nowelizacji ustawy hazardowej gwarancje zaś mają być iluzoryczne. Otóż minister finansów będzie jedynie zobowiązany raz na pół roku do przesłania do Sądu Okręgowego w Warszawie sprawozdania obejmującego informacje o wpisach i wykreśleniach z rejestru oraz uzasadnienia podjętych czynności.
– Projekt ustawy nie określa jednak, jakie mogą być konsekwencje kontroli podejmowanej przez sąd, w tym, czy może on wzruszyć decyzję o wpisie do rejestru – zaznaczają eksperci fundacji. Dodając, że twórca projektu nie przewidział możliwości odwołania się od decyzji ministra.
– Sytuacja, gdy tego typu decyzje są podejmowane przez organ administracyjny, stwarza ogromne zagrożenie. Gdy dochodzi do tak restrykcyjnego naruszenia wolności słowa jak przy proponowanym mechanizmie blokowania, każdorazowo decyzja ta powinna być oceniana merytorycznie przez sąd – wskazuje Panoptykon.
Ministerstwo Finansów jeszcze nie przygotowało odpowiedzi na zarzuty organizacji. Deklaruje jednak, że wszystkie uwagi i zastrzeżenia dogłębnie analizuje. A ostateczną decyzję przecież i tak podejmie najpierw rząd, a następnie parlament.
Etap legislacyjny
Projekt w konsultacjach