Sąd przyznał 16,5 tys. zł dla aplikantki adwokackiej, za narażenie na szwank jej dobrego imienia.

Była to sprawa z powództwa aplikantki adwokackiej A. C. przeciwko B. J. o ochronę dóbr osobistych i zapłatę. Pozwana była żoną S. J. Jej mąż będąc w 2013 r. w sanatorium poznał pewną kobietę. I choć turnus się skończył, to ich znajomość przetrwała. Żona ustaliła kim jest nowa sympatia męża, gdzie mieszka i pracuje. Założyła konto mailowe używając danych osobowych nieznanej jej osoby - aplikantki adwokackiej A. C. i zaczęła wysyłać maile do tej „drugiej”.

Żądanie 20 tys. zł

W sumie były trzy maile. W pierwszym żona - podszywając się za adwokata -poinformowała tę kobietę, że w związku z jej romansem ze S. J. małżeństwo B. i S. J. uległo rozpadowi, co spowodowało u żony konieczność podjęcia leczenia. Pod pismem podpisała się „A. C.- adwokat”. W drugim mailu powiadomiła adresata, że zamierza złożyć pozew o rozwód przeciwko S. J. „o zdradę oraz romans”. I znowu podpisała się jako „A. C.- adwokat”. Wskazała - jako adwokat żony - numer własnego konta bankowego żądając odszkodowania dla pokrzywdzonej żony Pani B. J. w wysokości 20 tys. zł. „Kwota ta zostanie przeznaczona na koszty leczenia, koszty wynajęcia mieszkania, koszty adwokackie, rozprawy sądowej do której to Pani się przyczyniła” - pisała w mailu do znajomej męża. Kolejny mail został wysłany na adres męża tej kobiety i był podpisany jako „A. C. - aplikant adwokacki”, wskazując adres kancelarii adwokackiej oraz sygnaturę sprawy. W piśmie tym rzekomo reprezentujący żonę aplikant adwokacki A. C., poinformowała męża o zdradzie żony.

Kobieta, która była adresatem maili była oburzona, że takie pisma wysyła adwokat lub też aplikant. Dlatego postanowiła odszukać adwokata A. C. Łatwo udało jej się ustalić, że nie istnieje adwokat o takim nazwisku, ale istnieje aplikant adwokacki A. C. Kobieta skontaktowała się telefonicznie z patronem aplikantki i poinformowała o sytuacji. Patron prawniczki sprawdził, że w czasie kiedy wysyłane były maile jego aplikantka znajdowała się w prokuraturze, ponadto adres poczty z którego wiadomości były wysyłane nie zgadzał się z adresem poczty aplikantki. Następnie poinformował aplikantkę o tym, czego się dowiedział. Prawniczka była zszokowana tą sytuacją, z którą nie miała nic wspólnego. Jej patron rozmawiał też wstępnie o całej sprawie z dziekanem rady adwokackiej, poinformował A. C., że dopóki sprawa się jednoznacznie nie wyjaśni, to będą musieli się rozstać. Odsunął aplikantkę od pracy, nie przydzielał jej nowych zadań, nie była dopuszczana do rozmów z klientami. Utracił do niej częściowo zaufanie. I choć powróciła do wykonywania swoich zadań, to do tej pory ich relacje nie powróciły do takich, jak sprzed tego zdarzenia.

Co nawywijała

W maju 2013 r. A. C. była na pierwszym roku aplikacji adwokackiej. Zamierza wykonywać zawód adwokata. Pochodzi też z rodziny o tradycjach prawniczych. Informacja o tym zdarzeniu i jej rzekomych działaniach rozniosła się wśród aplikantów, w środowisku adwokatów i prokuratorów. Znajomi pytali ją „co nawywijała”. Cała sytuacja spowodowała, że A. C. doznała traumy, była zestresowana, nerwowa, płakała, miała problemy ze snem, odczuwała bóle głowy, wypadały jej włosy, utraciła na wadze. Nie była w stanie skoncentrować się na pracy. Wycofała się z życia towarzyskiego, usunęła konta z portali społecznościowych. Taka sytuacja trwa do chwili obecnej. Powódka boi się też odbierać telefon, gdy widzi nieznany jej numer, nie odbiera też maili od nieznanych nadawców. Nadal obawia się, że może powtórzyć się sytuacja, jaką spowodowała pozwana, to jest że ktoś będzie się posługiwał jej danymi osobowymi. Złożyła zawiadomienie o popełnionym na jej szkodę przestępstwie. W toku śledztwa ustalono, iż wszystkie maile wysyłała pozwana B. J. I sąd uznał, że jest ona winna, przy czym czynu dopuściła się mając ograniczoną w stopniu znacznym zdolność do rozpoznania jego znaczenia i do pokierowania swoim postępowaniem. Postępowanie karne wobec niej warunkowo więc umorzono na jeden rok próby. Sprawczyni zapłaciła na rzecz aplikantki zadośćuczynienie w kwocie 3.5 tys. zł. Prawniczka wezwała ją do zapłaty kwoty 26.5 tys. zł zadośćuczynienia, co nie zostało zapłacone i tak sprawa przeniosła się na grunt postępowania cywilnego.

Dobre imię aplikantki

Sąd Okręgowy w Kielcach zasądził od pozwanej B. J. na rzecz powódki A. C. kwotę 16.5 tys. zł. Uznał, że wytoczone przez aplikantkę powództwo o ochronę dóbr osobistych i zapłatę zadośćuczynienia zasługuje na częściowe uwzględnienie. Aplikantka domagała się ochrony jej dóbr osobistych takich, jak: imię, nazwisko, posiadany przez nią status aplikanta adwokackiego oraz dobre imię (nieposzlakowana opinia). Dobra te niewątpliwie są chronione art. 23 i 24 kodeksu cywilnego. Sąd uznał, że podjęte przez pozwaną działania naraziły na szwank dobre imię prawniczki jako osoby aspirującej do wykonywania zawodu adwokata. Z zeznań aplikantki oraz świadków wynikało, że gdyby ona faktycznie wystosowała te pisma, to biorąc pod uwagę ich treść (zwłaszcza żądanie zapłacenia kwoty 20 tys. zł żonie) w środowisku, w którym pracuje, wśród aplikantów, zwierzchników itp., byłoby to ocenione jako działania nieetyczne, nie licujące z zawodem adwokata i prawnika. Pozwana wniosła apelację, którą sąd apelacyjny oddalił. Wskazał, że nie ma znaczenia eksponowana przez pozwaną okoliczność, że do użycia danych osobowych aplikantki doszło niejako przez przypadek. Naruszenie dóbr osobistych ma bowiem charakter obiektywny. Nie sposób zresztą przyjąć twierdzenia skarżącej co do przypadkowości wykorzystania danych aplikantki. Posługując się jej danymi wskazywała, że jest ona aplikantem adwokackim (co było zgodne z prawdą) lub adwokatem. Co więcej, w piśmie skierowanym do sympatii męża, pozwana podała adres kancelarii zatrudniającej aplikantkę. To świadczy o tym - zdaniem sądu - że pozwana świadomie wyszukała dane powódki w ogólnodostępnych źródłach. Jej działanie było zawinione.

Ograniczona poczytalność

Posłużenie się bowiem cudzymi danymi wskazuje na działanie obiektywnie niezgodne z zasadami współżycia społecznego oraz na negatywny stosunek sprawcy do naruszanego dobra. Nawet bowiem, gdyby uznać, że pozwana nie miała świadomości, iż posiłkuje się danymi aplikantki adwokackiej, to jednak miała świadomość, że wskazane dane są nieprawdziwe, a osoba o takich danych może funkcjonować w społeczeństwie. Jej działanie należy uznać zatem za celowe, a zatem nacechowane winą umyślną.

I tego nie zmienia okoliczność, że zgodnie z treścią wyroku sądu karnego, pozwana dopuściła się podrobienia dokumentów mając ograniczoną w stopniu znacznym zdolność do rozpoznania znaczenia czynu i do pokierowania swoim postępowaniem. Ustalenie sądu karnego co do tzw. ograniczonej poczytalności pozwanej w chwili popełnienia czynu, jakkolwiek wiążące w postępowaniu cywilnym, nie jest równoznaczne z wyłączeniem świadomości albo swobody, o których mowa w art. 425 k.c. Poza tym, co w sprawie istotniejsze, sąd karny ustalił, że pozwana miała jedynie ograniczoną, a nie wyłączoną zdolność, o której mowa w art. 31 k.k. Tymczasem reżim odpowiedzialności deliktowej w prawie cywilnym, inaczej niż ma to miejsce w przypadku odpowiedzialności karnej, nie przewiduje sytuacji zmniejszenia stopnia poczytalności, który wpływałby na byt co do zasady odpowiedzialności odszkodowawczej sprawcy naruszenia.

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 17 lutego 2016 r., I ACa 1559/15