Można prezentować różne stanowiska co do potrzeby nowego kodeksu cywilnego, ale sugerowanie, że osobami pracującymi nad projektem kierowała przede wszystkim próżność, jest nieeleganckie



Pan prof. Andrzej Kidyba w opublikowanym w Prawniku z 15 marca 2016 r. tekście „Pomniki za życia” wyraził zadowolenie z zaprzestania prac nad projektem nowego kodeksu cywilnego prowadzonych przez Komisję Kodyfikacyjną Prawa Cywilnego, co było skutkiem odwołania członków komisji w grudniu ub.r. Jednocześnie zasugerował, że główną motywacją wielu ludzi była chęć stworzenia sobie pomnika za życia. Pan profesor pisze: „Proponowana regulacja ma chyba zwolenników tylko w grupie autorów projektu (swoją drogą ciekawe, ile to pomników trzeba by postawić)”. Można prezentować różne stanowisko co do potrzeby nowego kodeksu cywilnego, ale zacytowane stwierdzenie, jakoby osobami pracującymi nad projektem kierowała przede wszystkim próżność, jest nieeleganckie, by nie rzec – obraźliwe. Nie usprawiedliwia go nawet formuła felietonu.
Chciałbym jednak odnieść się do zasadniczej kwestii, a mianowicie czy powinny być prowadzone prace nad projektem kodeksu cywilnego. Od razu trzeba zastrzec, że o tym, czy obowiązujący kodeks cywilny zostanie zastąpiony nowym, czy będzie modernizowany stopniowo i w jakim zakresie, nie zdecydują osoby pracujące nad projektem, lecz politycy. Nie jest zatem prawdą, że przedstawiając przygotowywane już projekty, ich autorzy prezentują je jako „coś, co z pewnością będzie i powinno być uchwalone”.
Gdy komisja kodyfikacyjna w poprzedniej kadencji (2011–2015) nie przedstawiała projektów, ponieważ te nie były jeszcze ukończone, była krytykowana, że ukrywa je przed środowiskiem prawniczym. Prezentacja projektów ma więc na celu poddanie ich pod naukową dyskusję, mimo że prace nad większością z nich się nie zakończyły, a brak uzasadniania proponowanych rozwiązań niewątpliwie utrudnia debatę nad nimi. Jednak tylko merytoryczna debata nad projektami może przyczynić się do odrzucenia propozycji, które zostaną ocenione jako nietrafione lub wręcz błędne, jak też do poprawienia tych, które pozwolą lepiej dostosować przepisy kodeksu cywilnego do zmieniającego się otoczenia społeczno-gospodarczego i nowych zjawisk wynikających m.in. z postępu techniki czy zmian w prawie europejskim. Czy kiedykolwiek propozycje te staną się obowiązującym prawem, tego nie sposób jednak przesądzić w tej chwili.
Dziennik Gazeta Prawna
Pan prof. Kidyba oblicza skrupulatnie, w jakim procencie zmienione zostały przepisy kodeksu cywilnego w 1990 r. Zapomniał jednak dodać, że od tego czasu – inna sprawa, czy zawsze zasadnie – kodeks cywilny był nowelizowany blisko 60 razy. Proponowana przez niego metoda wprowadzania nowych regulacji w ustawach pozakodeksowych również nie przyczynia się do zapewnienia spójności systemu prawnego i prowadzi do degradacji roli kodeksu jako głównego aktu prawnego regulującego stosunki cywilnoprawne. Przykładem ilustrującym ten problem może być regulacja umowy rachunku bankowego, rozdzielona na trzy ustawy – kodeks cywilny, prawo bankowe i ustawę o usługach płatniczych. W przypadku rachunków prowadzonych przez spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe dochodzi jeszcze ustawa o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych. Ustalenie relacji między tymi trzema (a niekiedy nawet czterema) ustawami nie jest zadaniem łatwym. Problem pogłębiają także nieprzemyślane rozwiązania wprowadzane do przepisów pozakodeksowych, niespójne z konstrukcjami przyjętymi w kodeksie cywilnym.
Pozostając przy przykładzie umowy rachunku bankowego, ostatnia zmiana prawa bankowego i ustawy o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych dokonana nowelizacją z 9 października 2015 r. (Dz.U. z 2015 r., poz. 1864) wprowadza przepis, który przewiduje „rozwiązanie umowy” rachunku bankowego z chwilą śmierci posiadacza będącego osobą fizyczną (tj. rachunków oszczędnościowych i oszczędnościowo-rozliczeniowych). Dlaczego umowa rachunku bankowego ma wygasać z chwilą śmierci posiadacza, skoro nie jest ściśle związana z jego osobą (art. 922 par. 2 k.c.), nie wiadomo. Wprowadzone przepisy stanowią ponadto, że mimo rozwiązania umowę „uważa się za wiążącą” do chwili wypłaty środków przez bank (spółdzielczą kasę oszczędnościowo-kredytową) osobie posiadającej do nich tytuł prawny (a więc przede wszystkim spadkobiercom). Konstrukcja umowy rozwiązanej, lecz mimo to wiążącej, stanowi „twórczy” wkład do nauki o czynnościach prawnych. Podobnych przykładów w ustawach pozakodeksowych można znaleźć więcej. Przygotowywane w ramach prac nad nowym kodeksem cywilnym projekty miały – między innymi – uporządkować porozrzucane po różnych ustawach regulacje i pousuwać przepisy, które ewidentnie są niespójne z koncepcjami przyjętymi w kodeksie cywilnym (jak chociażby zasadą sukcesji uniwersalnej po spadkodawcy).
Poza postępującym procesem dekodyfikacji, problemem jest też niedostosowanie kodeksowej regulacji do współczesnego obrotu. Obowiązujący kodeks cywilny w niedostatecznym stopniu reguluje umowy o świadczenie usług. Z jednej strony przepisy dotyczące poszczególnych umów o świadczenie usług są nadmiernie lakoniczne, pozostawiając wiele kwestii nieuregulowanych bądź których regulacja budzi istotne wątpliwości interpretacyjne (przykładem może być umowa o roboty budowlane). Z drugiej strony, pojawiają się wciąż nowe rodzaje umów o świadczenie usług, które jedynie szczątkowo są regulowane w ustawach pozakodeksowych (np. umowa o zarządzanie lub pośrednictwa) albo – mimo swojej doniosłości – nie mają własnej regulacji ustawowej. W tym drugim wypadku sprawy nie załatwia art. 750 k.c., który nakazuje do umów o świadczenie usług nieuregulowanych w innych przepisach stosować odpowiednio przepisy o umowie-zleceniu. Problem pogłębia także brak zdecydowania ustawodawcy, czy i w jakim stopniu regulować pewne umowy o świadczenie usług (ilustrują go losy przepisów ustawy o gospodarce nieruchomościami odnoszących się do umowy o pośrednictwo w obrocie nieruchomościami).
Inną dziedziną, w której ujawnia się coraz wyraźniej niedostosowanie obowiązujących przepisów kodeksu cywilnego do codziennej praktyki obrotu, jest tzw. obrót elektroniczny. Problem nie ogranicza się – o czym już była mowa – do niedostatecznej regulacji umów o świadczenie usług społeczeństwa informacyjnego. Podjęta w 2014 r. próba uregulowania umowy o dostarczanie treści cyfrowych przez odesłanie do odpowiedniego stosowania przepisów o umowie sprzedaży została poddana przez specjalistów zajmujących się tą problematyką krytyce właśnie dlatego, że nie uwzględniała w dostatecznym stopniu specyfiki nowych technologii. Obrót elektroniczny to także kwestia tzw. treści cyfrowych jako przedmiotu stosunków cywilnoprawnych. Przepisy o wadliwości świadczenia w kodeksie cywilnym oparte są na paradygmacie przedmiotu materialnego jako przedmiotu świadczenia. Coraz częściej jednak przedmiotem świadczenia są treści cyfrowe (np. w umowach dotyczących gier dostępnych w internecie). Prędzej czy później polski ustawodawca będzie musiał podjąć to wyzwanie i dlatego warto już teraz zastanowić się, w jaki sposób kodeks cywilny powinien normować stosunki prawne odnoszące się do treści cyfrowych.
Dyskusja, czy jest potrzebny nowy kodeks cywilny, czy wystarczy nowelizacja obowiązującego kodeksu, względnie także ustaw pozakodeksowych, będzie jałowa, jeżeli nie zostaną przedstawione konkretne propozycje zmian, które miałyby zostać wprowadzone. Dopiero gdy takie propozycje zostaną przygotowane i przeanalizowane w ramach publicznej dyskusji, będzie można ocenić, czy proponowane zmiany należy przyjąć i czy wystarczy – uwzględniając ich zakres – dokonać nowelizacji poszczególnych ksiąg kodeksu cywilnego, czy jednak zachodzi potrzeba uchwalenia nowego kodeksu. To, czy kodeks cywilny będzie nadal nosił datę 23 kwietnia 1964 r., nie jest ważne. Istotne jest przede wszystkim to, czy będzie spełniał dobrze swoją funkcję regulatora stosunków cywilnoprawnych, a obecny kodeks w coraz większym zakresie przestaje ją pełnić.
Problem ten nie dotyczy tylko prawa polskiego. Warto zwrócić uwagę, że również w innych krajach, o których wspomina pan prof. Kidyba w swoim tekście, dokonywane są istotne zmiany obowiązujących kodeksów cywilnych. Przykładem może być Francja, w której tylko w ostatnich 10 latach dokonano kilku dużych nowelizacji istotnie zmieniających kodeks cywilny. Była to reforma przepisów prawa spadkowego i o zabezpieczeniach wierzytelności (w 2006 r.), o przedawnieniu (w 2008 r.), a wreszcie – przeprowadzona w lutym tego roku – zmiana przepisów prawa zobowiązań (nowelizacja wejdzie w życie 1 września br.). Co pozostało jeszcze z dawnego kodeksu Napoleona, pozostawiam do oceny panu prof. Kidybie.