Przed sądem kręcił, że zmienił się zakres zlecenia i, że miał jedynie doradzać, a nie prowadzić procesy, bo stanowisko klientki naraziłoby go na śmieszność.

To była historia z cyklu: przychodzi klient do prawnika, do kancelarii radcy prawnego. I zleca prowadzenie trzech spraw. Chodziło początkowo o reprezentowanie jej i złożenie pozwu o odprawę w kwocie 156 tys. zł z tytułu kontraktu menadżerskiego zawartego ze spółką oraz wystąpienie w trybie adhezyjnym o przywłaszczenie przez pewną osobę kwoty 230 tys. zł. Co do wynagrodzenia pełnomocnika nie zawarto umowy pisemnej. Ustnie ustalono kwotę po 10 tys. zł za prowadzenie każdej ze spraw. Prawniczka wystawiła fakturę VAT na kwotę 25 500 zł „za obsługę prawną”. Klientka wpłaciła na konto kancelarii kwotę 20 tys. zł podając w tytule: „honorarium (dwie sprawy)”. Następnie klientka zleciła prawniczce zajęcie się sprawą jej pobicia. Ta przyjęła zlecenie i klientka dopłaciła kwotę 5 500 zł honorarium. W ramach zleconych czynności prawniczka złożyła do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, a wobec umorzenia postępowania – odmówiła sporządzenia zażalenia. Udała się też z klientką do siedziby spółki celem przejrzenia dokumentów, jednak odmówiono udostępnienia dokumentacji. Prawniczka pojawiła się także na walnym zgromadzeniu wspólników spółki. Strony pozostawały w kontakcie telefonicznym i mailowym, rozmowy były krótkie, a maile wysyłane przez klientkę często pozostawały bez odpowiedzi. Było też kilka spotkań w kancelarii, w restauracji i raz w mieszkaniu klientki. W końcu klientka wezwała prawniczkę do naprawienia szkody wyrządzonej przez podjęcie się przez nią prowadzenia spraw, określając szkodę na 411 500 zł. Ostatecznie zmodyfikowała przed sądem swoje żądanie do kwoty 25 500 zł odszkodowania. Sąd Okręgowy w Warszawie zasądził od prawniczki na rzecz powódki kwotę 25 500 zł. Uznał, że ta nie podjęła żadnych czynności w przyjętych sprawach, z wyjątkiem złożenia do prokuratury zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa i nie rozliczyła się z otrzymanego wynagrodzenia. Pozwana wniosła apelację.

Bierność prawnika

Sąd apelacyjny zmienił wyrok i zasądzoną kwotę 25.500 zł obniżył do kwoty 24.300 zł.

Przeanalizował drobiazgowo argumenty pozwanej prawniczki. Ona wskazywała, że spotkała się z klientką w kancelarii i ustaliły zakres zlecenia. Był on zaś inny niż przyjął sąd I instancji. Prawniczka nigdy bowiem nie przyjęła zlecenia w zakresie sprawy o przywłaszczenie i tej związanej z pobiciem. Na jednym ze spotkań sama klientka powiadomiła ją, że odstępuje od pierwotnych ustaleń, nie rezygnując z usług kancelarii i zaproponowała zmianę zakresu zlecenia na świadczenie bieżącego doradztwa prawnego oraz doradztwa procesowego, bez reprezentacji przed sądem. Z treści zeznań prawniczki wynikało, że po analizie dokumentów wydała ustną opinię i tego dotyczyło honorarium w kwocie 10 tys. zł. Kwota 5 500 zł dotyczyła zaś sprawy związanej z pobiciem kobiety, ale „nie była to ustalona kwota honorarium”, zaś prawniczka po zapoznaniu się z wersją klientki poinformowała ją, że dokumentów w tej sprawie nie opatrzy swoim nazwiskiem bowiem „naraziłaby się na śmieszność”. Z kolei składając kolejne zeznania oświadczyła jednak, że pierwsze spotkanie z mocodawczynią dotyczyło przyjęcia dwóch spraw.

Według sądu, bezsporny jest fakt prowadzenia przez prawniczkę obsługi prawnej i doradztwa w sprawach innych niż objęte pierwotnym zleceniem, jednak zdaniem klientki było to objęte dodatkowym wynagrodzeniem (200 zł za godzinę). Skoro więc prawniczka podnosi, że doszło do zmiany zakresu zalecenia z prowadzenia spraw sądowych na obsługę prawną i że wpłacone kwoty tego właśnie dotyczyły, to zgodnie z art. 6 kodeksu cywilnego to na pełnomocniczce spoczywał w tym zakresie ciężar dowodu. I temu nie podołała. Klientka przekazała jej kwotę 20 tys. zł przelewem wskazując jako tytuł: „honorarium (dwie sprawy)”, a kwotę 5 500 zł przelewem z tytułem: „honorarium”. Ponadto ostatecznie pozwana przyznała, że wpłacone kwoty stanowiły wynagrodzenie za prowadzenie określonych spraw. Bezsporne jest też, że pozwana nie wykonała umowy zlecenia w uzgodnionym zakresie, obejmującym prowadzenie trzech ściśle określonych spraw, mimo otrzymania wynagrodzenia. Nie można przy tym uznać, że doszło do rozwiązania umowy w zakresie zlecenia prowadzenia tych spraw bowiem pozwana nie wykazała, że wypowiedziała skutecznie tę umowę albo też aby strony uzgodniły jej rozwiązanie, zaś klientka konsekwentnie wskazywała, że mimo obowiązywania umowy jej pełnomocniczka nie podjęła żadnych czynności związanych z prowadzeniem zleconych spraw. Uzasadnione jest więc żądanie odszkodowania (zgodnie z art. 471 k.c.)

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 24 kwietnia 2015 r., sygn. akt VI ACa 1329/13