Znany serwis internetowy domaga się uchylenia wyroku nakazującego mu samodzielne wyszukiwanie i blokowanie filmów. Z kolei twórcy żądają, by dodatkowo kasował też konta osób łamiących prawa autorskie.
Co orzekł sąd I instancji / Dziennik Gazeta Prawna

W maju tego roku Sąd Okręgowy w Krakowie wydał bezprecedensowy wyrok w procesie przeciwko Chomikuj.pl. Zgodnie z nim pracownicy serwisu mają raz w miesiącu wpisywać w wyszukiwarkach Google i Bing słowa: „Chomikuj” + „Dzień świra” + „film”, a następnie blokować dostęp do pirackich plików wskazanych na pierwszych pięciu stronach wyników wyszukiwania. To samo dotyczy filmów: „Katyń” i „Wenecja”.

Na serwis nałożono obowiązek, który ma zapobiegać przyszłym naruszeniom. Dzisiaj jeśli ktoś chce zablokować dostęp do pirackiej kopii, sam musi ją zgłosić serwisowi. Zgodnie z wyrokiem to serwis miałby raz w miesiącu, przez trzy kolejne lata sprawdzać, czy linki do plików ze wskazanymi filmami nie pojawiają się w wynikach wyszukiwania.

Pomyłka możliwa

Wyrok zaskarżyły obydwie strony – zarówno właściciel serwisu, spółka FS File Solutions Limited, jak i Stowarzyszenie Filmowców Polskich, które całe postępowanie zainicjowało. W uzasadnieniu sąd odwołał się m.in. do symulacji wyszukiwania z użyciem słowa „Wenecja”. Na 10 wyników wyświetlonych przez wyszukiwarkę siedem dotyczyło filmu, do którego prawa ma Akson Studio (jeden z powodów obok SFP), dwa - filmu innego producenta i tylko jeden nagrania, którego autorstwa nie udało się ustalić. Na tej podstawie sąd uznał, że ryzyko zablokowania prywatnego filmu z wycieczki do Wenecji rzeczywiście istnieje, ale jest niewielkie i można je zaakceptować w zgodzie z zasadą proporcjonalności.

Przedstawiciele serwisu Chomikuj.pl nie zgadzają się z takim podejściem. „Dlaczego prawa autorskie producenta mają mieć prymat nad prawem osób prywatnych do publikacji własnego filmu” – pytają w apelacji. Dołączyli do niej wyniki własnego wyszukiwania z użyciem słowa „Wenecja”, które tylko na pierwszej stronie pokazują pięć różnych filmów. Ich zdaniem pracownicy serwisu nie mają żadnej możliwości zweryfikowania, które z nich są chronione prawami autorskimi.

SFP przekonuje, że ewentualna szkoda wynikająca z filtrowania i blokady byłaby niewielka, a przede wszystkim łatwa do naprawienia. „Zablokowanie dostępu do pliku zawierającego nazwę identyczną jak chroniony utwór oznacza nieporównywalnie mniejszy i co więcej tylko tymczasowy uszczerbek dla osoby, która taki plik umieściła, w porównaniu z uszczerbkiem uprawnionego z tytułu praw autorskich, wynikającym z bezprawnego udostępnienia takiego utworu w sposób pozwalający każdemu na jego łatwe ściągnięcie” - napisano w apelacji.

Nakaz filtrowania

Przede wszystkim jednak Chomikuj.pl uważa, że nałożony na niego obowiązek nie ma podstawy prawnej. Art. 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1422 ze zm.) przewiduje bowiem, że jedyną podstawą odpowiedzialności usługodawcy jest brak reakcji na wiarygodną wiadomość o naruszeniu. Tymczasem wyrok sądu I instancji oznacza konieczność monitorowania plików i samodzielnego wyszukiwania tych, których nie wolno rozpowszechniać.

W apelacji powołano się na art. 15 dyrektywy o handlu elektronicznym 2000/31/WE, który zakazuje nakładania ogólnego obowiązku nadzorowania informacji i poszukiwania faktów wskazujących na bezprawność. Zdaniem prawników reprezentujących spółkę każdy obowiązek poszukiwania utworu będzie ogólny, gdyż wymaga sprawdzenia wszystkich danych zgromadzonych w serwisie Chomikuj.pl.

Nie zgadza się z tym prof. Elżbieta Traple, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego i partner w kancelarii Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy, która reprezentuje SFP.

- Dyrektywa nie pozwala na nałożenie generalnego obowiązku filtrowania, ale nie wyłącza obowiązku ściśle określonego, przy zachowaniu zasady proporcjonalności. Tymczasem sąd I instancji, zgodnie z naszym żądaniem, nakazał wyszukiwanie konkretnych plików, według określonych, zawężonych kryteriów – polemizuje.
Strona pozwana przekonuje, że tak naprawdę spór należy jednak rozstrzygnąć w oparciu o polską ustawę. A ta, w art. 15 wyraźnie stanowi, że usługodawca nie jest „obowiązany do sprawdzania przekazywanych, przechowywanych lub udostępnianych przez niego danych”.

SFP przyznaje, że dyrektywa nie została właściwie wdrożona. To jednak, zdaniem jego prawników, oznacza właśnie, że trzeba sięgnąć wprost do dyrektywy i - czytając polskie przepisy - stosować wykładnię prounijną.

Usuwanie kont

SFP w pozwie domagało się nie tylko samodzielnego filtrowania plików przez serwis, ale również usuwania kont użytkowników, którzy zostaną przyłapani na naruszeniu praw autorskich. Sąd I instancji uznał to żądanie za zbyt daleko idące, gdyż naruszałoby to prawa osób trzecich, które nie są stroną tego postępowania.
- Niemniej, usuwanie konta zostało przewidziane w regulaminie usługodawcy, zatem wystarczy, że serwis skorzysta z prawa w nim zagwarantowanego. W takiej sytuacji sąd orzekając podjęcie środków, które zapobiegną naruszeniom w przyszłości wymagałby od usługodawcy, aby wykonał uprawnienie, które przewidziane jest w kontrakcie o świadczenie usługi – przekonuje prof. Traple.

Przedstawiciele Chomikuj.pl uważają, że byłoby to niezgodne z prawem.
- Tak naprawdę żądanie SFP zakłada automatyczne usuwanie kont użytkowników, którzy umieścili pliki zgłoszone jako bezprawne. Oznacza to, że SFP może zgłosić naruszenie dotyczące dowolnego pliku o nazwie identycznej lub podobnej do jakiegokolwiek tytułu filmu z zarządzanego przez siebie repertuaru, a administrator będzie miał obowiązek usunąć konto użytkownika, który umieścił plik o nazwie zawierającej taki tytuł – odpiera Tomasz Zalewski, radca prawny kierujący zespołem własności intelektualnej w kancelarii Wierzbowski Eversheds, reprezentującej pozwaną spółkę.
- Taki system byłby bez precedensu w Europie i wprost sprzeczny z dyrektywami 2001/29/WE oraz 2004/48/WE, które przewidują kontrolę sądową nad nakazami skierowanymi do pośredników – ocenia.

System filtrowania

Na razie serwis na własną rękę nie wyszukuje plików wskazanych w nieprawomocnym wciąż orzeczeniu.
- W razie otrzymania zgłoszenia od powodów FS File Solutions potraktuje je jak każde inne. Jeżeli uzna za zasadne, to niezwłocznie uniemożliwi dostęp do wskazanych plików – zapewnia Paweł Lipski, radca prawny z kancelarii Wierzbowski Eversheds.

Jeszcze przed pozwem w tej sprawie serwis wprowadził system sum kontrolnych, który ma pozwolić na skuteczniejsze wychwytywanie pirackich plików.

- To rodzaj cyfrowego odcisku palca – tłumaczy Paweł Lipski.

- Algorytm działa w taki sposób, że zastosowanie go do dwóch plików stanowiących identyczny zapis informatyczny zawsze da ten sam ciąg znaków, czyli taką samą sumę kontrolną, nawet jeśli mają one różne nazwy. Serwis wprowadził procedurę, w ramach której obliczane są sumy kontrolne dla każdego z przechowywanych plików, a następnie porównywane są one z sumami kontrolnymi plików zgłoszonych jako bezprawne – wyjaśnia.
SFP, choć w związku z wprowadzeniem tego systemu nieco ograniczyło swe żądania, wciąż uważa, że nie stanowi on wystarczającego zabezpieczenia. Dlatego też domaga się wprowadzenia dużo dokładniejszego systemu, który porównuje obraz wybranych klatek filmu, przez co jest dużo dokładniejszy niż mechanizm sum kontrolnych. Aby oszukać ten ostatni wystarczy rozjaśnić obraz lub uciąć kawałek filmu.

Sąd nie wyznaczył jeszcze terminu rozprawy apelacyjnej.