Prawo i Sprawiedliwość przedstawiło wczoraj swoich kandydatów. Tempo, w jakim procedowane są zmiany, budzi sprzeciw. Zwłaszcza że w czwartek zapadnie orzeczenie, czy poprzedni wybór był zgodny z ustawą zasadniczą.
Jedyna kobieta w tym gronie, Julia Przyłębska, jest sędzią z Poznania, orzekała w sprawach ubezpieczeń społecznych. Henryk Cioch to były senator, od lat kojarzony ze SKOK-ami. Mariusz Muszyński jest prawnikiem i wykładowcą, specjalizuje się w prawie międzynarodowym i konstytucyjnym. Lech Morawski posiada tytuł doktora habilitowanego, jest członkiem Trybunału Stanu. Piotr Pszczółkowski to adwokat i czynny polityk PiS; angażuje się w działalność rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.
Jako pierwszy nazwiska podał portal 300polityka.pl. Mają oni zastąpić sędziów, którzy zostali wybrani w październiku przez Sejm poprzedniej kadencji i od których prezydent do dziś nie odebrał ślubowania. Ostateczne decyzje zapadną w tej sprawie zapewne już dziś.
Tempo budzi kontrowersje. Przygotowana przez PiS nowelizacja ustawy o TK, która miała dać podstawę do przeprowadzenia od nowa procedury wyboru pięciu sędziów, wejdzie w życie dopiero 5 grudnia br. (Dz.U. z 2015 r. poz. 1928). Poseł PiS Stanisław Piotrowicz nie widzi jednak problemu. Uważa, że Sejm nie musi czekać do tej daty, gdyż podstawa prawna dla dzisiejszego głosowania nad kandydatami znajduje się w regulaminie Sejmu.
To nie koniec wątpliwości, jakie rodzą się w związku z zaplanowanym na dziś wyborem. TK zobowiązał wczoraj Sejm do wstrzymania się z głosowaniem nad tymi kandydaturami do momentu orzeczenia (przez trybunał) o konstytucyjności lub niekonstytucyjności obowiązującej (a przyjętej przez poprzednią koalicję rządzącą) ustawy. Czyli do jutra.
TK czwartkowym orzeczeniem rozwieje lub potwierdzi wątpliwości, czy Sejm poprzedniej kadencji mógł wybrać następców wszystkich pięciu sędziów, którym kadencje kończą się w tym roku (w listopadzie i w grudniu).
– Ustawa, która pozwoliła na wybór przez Sejm VII kadencji pięciu sędziów TK, korzysta z domniemania konstytucyjności. I tylko TK swoim orzeczeniem może je obalić. Posłowie nie mają podstawy, by unieważniać poprzednie wybory i przeprowadzać nowe – zauważa prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista z Uniwersytetu SWPS. I dodaje, że jeśli parlamentarzyści mają wątpliwości co do zgodności z ustawą zasadniczą konkretnych przepisów ustawy, to powinni poczekać na rozstrzygnięcie TK.
– To wręcz ich obowiązek. A jeżeli takich wątpliwości nie mają, na co wskazywałyby ich ruchy, to wówczas rodzi się pytanie, z jakich powodów chcą przeprowadzić całą procedurę wyborów od nowa – zauważa Chmaj.
Choć na początku była mowa o tym, że TK będzie orzekał w czwartek w pełnym składzie, to wczoraj zapadła decyzja, że nad sprawą pochyli się tylko pięciu sędziów. Wszystko dlatego, że Andrzej Rzepliński, Stanisław Biernat oraz Piotr Tuleja podjęli decyzję o wyłączeniu się od orzekania. Brali bowiem czynny udział w pracach nad ustawą, którą w czwartek będzie oceniał TK. Choć formalnie została ona wniesiona do Sejmu przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, od początku było jasne, że jej projekt przygotowali sami sędziowie trybunału.
Wyłączenie się z orzekania tej trójki powoduje, że do pełnego składu TK – w jakim miało zapaść kluczowe orzeczenie – zabrakłoby jednego sędziego. Obecnie trybunał, wobec nieodebrania przez prezydenta ślubowania od pięciu sędziów wybranych przez poprzedni Sejm, proceduje w składzie 11 sędziów (dziś minęła kadencja sędziego Zbigniewa Cieślaka). A zgodnie z ustawą o TK do orzekania w pełnym składzie potrzeba dziewięciu sędziów.
To nie koniec sporu: na wejście w życie 5 grudnia czeka nowelizacja, przegłosowana i opublikowana w ekspresowym tempie 10 dni temu (Dz.U. z 2015 r. poz. 1928). Ona też została już skierowana do trybunału. W tej sprawie wyrok ma zapaść za tydzień, 9 grudnia.