Każdy obywatel w dobrze pojętym własnym interesie musi zwracać baczną uwagę na treść i formę swojej procesowej komunikacji z prokuratorem. Może bowiem wejść przy tej okazji w rolę podejrzanego lub oskarżonego o przestępstwo zniewagi funkcjonariusza publicznego
ikona lupy />
Michał Trafny / Dziennik Gazeta Prawna
Prokurator, obok sędziego i wielu innych podmiotów wymienionych w ustawie karnej (vide: tzw. słowniczek zawarty w art. 115 par. 13 k.k.), jest funkcjonariuszem publicznym, co pociąga za sobą zwiększone wymagania, ale też gwarantuje wyższy stopień ochrony przez prawo karne. Nie jest jednak wolny od krytyki, a wręcz przeciwnie – podlega jej w całej rozciągłości, czego obecnie trudno nie dostrzec. Owa krytyka czasem przekracza granice dobrego smaku, a czasem dodatkowo godzi w cześć konkretnej osoby oraz prawidłowe funkcjonowanie instytucji, którą reprezentuje. Dzieje się tak nie tylko w publicznej debacie, ale również w indywidualnej korespondencji procesowej stron i uczestników postępowań, wpływającej do organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Pomimo tego – w lekkiej opozycji do mojego kolegi po fachu, prokuratora Jacka Skały – daleki jestem od budowania wizerunku prokuratury i sądu jako zamkniętych twierdzy prawości w ogromnym morzu mowy nienawiści (por. „Granice krytyki”, Prawnik z 10 kwietnia 2015 r.), których trzeba by bronić dodatkowymi środkami prawnymi.
Ostry spór, który z natury leży u podstaw procesu, nieraz skłania nieprofesjonalnych uczestników postępowania do odrzucenia pewnych hamulców obyczajowych, a w najlepszym razie obnaża zwykły brak ogłady i elementarnej kultury. Efektem są zachowania znieważające, także z wykorzystaniem internetu. Tak było, jest i zapewne, niestety, będzie w przyszłości. Skala tego zjawiska w całym kraju nie jest przedmiotem żadnych znanych mi pogłębionych badań prawnospołecznych, natomiast pewne jest, że bardzo wielu prokuratorów i sędziów zetknęło się z problemem bezpośrednio. Ale czy z tego powodu praca prokuratury i sądów powinna się koncentrować na tropieniu i karaniu osób, które naruszyły godność prokuratorów i sędziów? Chyba nie, zwłaszcza że społeczeństwo mogłoby mieć wątpliwości w związku z przełożeniem zwrotnicy na szczególne zajmowanie się przez te instytucje „własnymi” (w odbiorze obywateli) sprawami. Dlatego też nie tyle oczekiwałbym w tym zakresie – jak przywołany wyżej pan prokurator Jacek Skała – jakiejś dodatkowej inicjatywy Prokuratury Generalnej, lecz co najwyżej konsekwencji w egzekwowaniu obowiązującego prawa przez wszystkich prokuratorów na każdym poziomie hierarchicznej struktury.
Prokuratury, które gwarantują ściganie przestępstw i stoją na straży praworządności, z uwagi na tę ważną rolę pełnioną w państwie muszą (podobnie jak sądy) cieszyć się zaufaniem społeczeństwa. Ustawodawca rozumie to, o czym świadczy objęcie prokuratorów jako funkcjonariuszy publicznych wzmożoną ochroną przed zniewagą podczas i w związku z pełnieniem obowiązków służbowych (art. 226 par. 1 k.k.). Jest ona niezależna od powszechnej ochrony godności osobistej przed zniewagą dla wszystkich obywateli (art. 216 k.k.). Użytemu w dyspozycjach obu wskazanych przepisów terminowi „zniewaga” – odnoszącemu się do ogólnego typu znieważenia oraz typu kwalifikowanego znieważenia funkcjonariusza publicznego, zgodnie z przyjętymi zasadami wykładni potwierdzonymi przez orzecznictwo sądowe, należy nadawać taką samą treść interpretacyjną i sens.
Warto w tym miejscu odnieść się do postanowienia Sądu Okręgowego w Łodzi (sygn. V Kz 47/14), które na łamach Prawnika tydzień temu skomentował Jacek Skała. Otóż to, czy epitety „żałosny” i „bezczelny” – jak stwierdził sąd – „mieszczą się jeszcze w granicach prawa obywatela do krytyki działań podejmowanych przez prokuratora w konkretnej sprawie”, czy też wyczerpują ustawowe znamiona występku znieważenia, jest kwestią ocenną. Taka ocena zawsze zależeć będzie nie tylko od samego wartościowania określeń, ale również od uwzględnienia i zważenia wszystkich okoliczności, w tym motywów osoby, która tych słów użyła, i zachowania, które wywołało taką a nie inną reakcję.
Pojęcie znieważenia nie jest jednoznaczne. Nie można dyrektywnie nakazać sądowi przyjęcie takiego systemu ocen prawnych wyrażeń zaczerpniętych z języka polskiego, który sami prezentujemy. Charakteryzowanie funkcjonariuszy publicznych w pismach procesowych w sposób ewidentnie pejoratywny nie zawsze oznacza, że automatycznie mamy do czynienia ze zniewagą w sensie karnoprawnym. W tym konkretnym przypadku w mojej opinii określenia „żałosny” i „bezczelny” użyte pod adresem prokuratora w służbie dawały jednak podstawę do uznania, że miała ona miejsce. Przesądzają o tym przede wszystkim przyjęte w naszym społeczeństwie normy obyczajowe (ich prawidłowe odczytanie w sposób zobiektywizowany czasem stanowi dla wymiaru sprawiedliwości trudność, na co po części wskazuje analizowany przypadek). To owe normy, a nie subiektywne przekonanie osoby znieważonej mają kluczowe znaczenie przy dokonywaniu oceny, czy dane zachowanie miało charakter znieważający (vide uchwała Sądu Najwyższego z 5 czerwca 2012 r., sygn. SNO 26/12). W przypadku przestępstwa z art. 226 par. 1 k.k. przedmiotem ochrony jest autorytet osób swoją pracą realizujących obowiązki instytucji państwowej, a także ich godność, przy tym jest to przestępstwo bezskutkowe, czyli nie wymaga nawet, by funkcjonariusz publiczny poczuł się poniżony.
Sąd w omawianym orzeczeniu wskazał, że w jego ocenie określenia „żałosny” i „bezczelny” co prawda mieszczą się jeszcze w granicach prawa obywatela do krytyki działań prokuratora, ale „z trudem”. Świadczy to o tym, że epitety zostały uznane za bardzo zbliżone do zbioru tych, które bez wątpienia weszłyby w zakres obejmujący przestępstwo z art. 226 par. 1 k.k., a ich zakwalifikowanie rodziło problemy.
W pierwszym rzędzie należałoby zastanowić się nad społecznym odbiorem użytych określeń, a także nad granicami dopuszczalnej krytyki prokuratora w ramach podejmowanych przez niego działań, po czym skonfrontować analizowane słowa z ową powagą i autorytetem urzędu prokuratorskiego. Osobiście uważam, że nie trzeba sięgać po szerszą wykładnię językową, by uznać, że znieważający charakter słów „bezczelny” i „żałosny” jest czytelny. Oczywiście język jest tworem dynamicznym i ewoluuje w kierunku – mówiąc kolokwialnie – narastającej dosadności. Łatwo to dostrzec, zwłaszcza w sferze debaty publicznej. Ja sam obserwuję trudne do zaakceptowania stylistyczne zneutralnienie w powszechnym odbiorze określenia „zajebisty”, po które coraz częściej i swobodniej sięgają różne osoby, w tym medialne, by podnieść ekspresję swojej wypowiedzi. A przecież bez wątpienia jest to słowo wulgarne i obelżywe.
Jednak to zobojętnienie nie powinno oznaczać prawnej akceptacji niepożądanego zjawiska. Nie można się zwłaszcza zgodzić z poglądem, że w pismach kierowanych do sądu czy prokuratury dopuszczalne jest używanie pod adresem konkretnego sędziego czy prokuratora określeń godzących w jego cześć (a tym samym w powagę organu, który reprezentuje) pod płaszczem tzw. dopuszczalnej krytyki. Zderzając się z realiami omawianego przypadku, uważam, że oskarżony, posługując się określeniami „żałosny” i „bezczelny” w stosunku do prokuratora, przekroczył granice konstruktywnej i dopuszczalnej krytyki, czego konsekwencją powinno być wyjęcie tego zachowania spod ochrony. Użyte epitety godziły w godność prokuratora, a pośrednio również w poszanowanie reprezentowanej przez niego instytucji (urzędu prokuratorskiego), która jest tutaj również prawnie chroniona.
Dobrze więc, że Sąd Okręgowy w Łodzi w następstwie zażalenia prokuratorskiego uchylił orzeczenie sądu I instancji o umorzeniu tej sprawy i skierował ją do ponownego rozpoznania, aczkolwiek z uwagi na zupełnie inne niż tutaj rozpatrywane sformułowania. Za ważną część uzasadnienia wyroku tego sądu uznaję konstatację, że nawet użycie słów, które nie są z natury w żaden sposób niecenzuralne, nie oznacza, że nie mogą one znieważyć innej osoby (oskarżony charakteryzował prokuratora zdehumanizowanym zwrotem „to coś”).
Pomimo, iż wolność wypowiedzi jest podstawą demokratycznego społeczeństwa i państwa prawa, gwarantowaną na poziomie konwencyjnym i konstytucyjnym, to jednak nie ma charakteru absolutnego i podlega ograniczeniom (co potwierdza orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka). Każdy musi sobie uświadomić, że postępowanie przygotowawcze, podobnie jak sądowe, powinno się toczyć w atmosferze powagi oraz szacunku dla prokuratora i sędziego, a także innych jego uczestników. Wydaje się, że sąd nie rozważył wszystkich wyżej podniesionych okoliczności w sposób pogłębiony i wszechstronny. Zasada swobodnej oceny dowodów oczywiście daje sądowi prawo zaprezentowania własnego przekonania w przedmiocie wniesionej skargi, które może pozostawać odmienne od prezentowanego przez oskarżyciela. Wymaga to jednak odpowiedniego uzasadnienia stanowiska i podlega dalszej ocenie. Można domniemywać, że jeżeli sąd nie uszanuje prokuratora, to zaraz sam może skonfrontować się z tożsamą sytuacją, tym razem jednak w roli podmiotu, którego dobra bezprawnie zaatakowano.
Dodam, że poruszona kwestia odpowiedzialności karnej w zakresie przedmiotowym jest w szczególnym stopniu uznaniowa. Wynika to zapewne także z tego, że ranga obelg jest różna, a co za tym idzie, dostrzec można pewną stopniowalność znieważenia w zależności od użytych słów. Pamiętam z praktyki, że w przeszłości doszło do skazania na podobnej podstawie prawnej mężczyzny, który w sądzie zwrócił się do sędziego „ty chłopku” (sędzia poczuł się znieważony). Przesunęło to granicę omawianej kryminalizacji na pozycje dość trudne, przyznam, do prostego zracjonalizowania. Z kolei kłopoty interpretacyjne zaistniały przy próbie zakwalifikowania użycia sformułowania „gamoń”. Podobne przykłady można by mnożyć.
Trzeba podkreślić, że nawet w przypadku formalnego wyczerpania znamion przestępstwa znieważenia, o którym tutaj mowa, nie można uciec od badania stopnia szkodliwości społecznej takiego czynu. Także w kontekście fundamentalnej wolności słowa – ponieważ prowadzić to może do wniosku, że chociaż ktoś popełnił czyn zabroniony, to jednak nie stanowi on przestępstwa z uwagi na znikomość społecznej szkodliwości (vide: przesłanka z art. 1 par. 2 k.k. w związku z oceną okoliczności wymienionych w art. 115 par. 2 k.k.). Ponadto należy rozważyć zastosowanie wobec sprawcy takiego czynu w pierwszym rzędzie łagodnych i możliwie najmniej dolegliwych sankcji, włącznie z rezygnacją z zastosowania kary, a tylko wyjątkowo sięgać po nią z całą surowością.
Inną kwestią jest poziom indywidualnej wrażliwości prokuratora lub sędziego (względnie ich przełożonych), skutkujący ważeniem decyzji o podjęciu kroków zmierzających do zainicjowania postępowania przygotowawczego. Jakkolwiek przestępstwo znieważenia funkcjonariusza publicznego z art. 226 par. 1 k.k. podlega ściganiu z urzędu, co wymusza zasada legalizmu określona w art. 10 k.p.k. (w przeciwieństwie do zniewagi osoby z art. 216 par. 1 k.k., której ściganie odbywa się z oskarżenia prywatnego), pisma procesowe zawierające znieważające zwroty są jeszcze na etapie przedprocesowym oceniane w sposób zróżnicowany. Zdarzają się sytuacje, w których adresat pisma sporządzonego mową rynsztokową celowo nie podejmuje żadnych kroków w celu uruchomienia procesu karnego, ponieważ nie jest zainteresowany takim formalnoprawnym procedowaniem z własnym udziałem w roli ofiary. Swoistą infamię wkalkulowuje w koszty sprawowanej profesji. Czasem po prostu oportunizm w ściganiu wypiera legalizm. Generalnie trudno założyć możliwość wprowadzenia w sposób ogólny kryteriów ocen pism zawierających kierowane wobec prokuratorów (lub sędziów) inwektywy czy nieuprzejme określenia.
Kwestia konstytucyjności normy prawa karnego stanowiącej przestępstwo znieważenia funkcjonariusza publicznego była w przeszłości przedmiotem rozstrzygnięć i ocen Trybunału Konstytucyjnego w związku z podnoszonymi skargami. Wydane przy tej okazji orzeczenia realnie wpłynęły na współcześnie obowiązujący kształt tego przepisu prawa karnego. Warto przytoczyć aktualnie stanowisko TK (wyrażone w wyroku z 12 lutego 2015 r., sygn. SK 70/13), który uznał, że art. 226 par. 1 k.k. w zakresie, w jakim penalizuje znieważenie funkcjonariusza publicznego dokonane niepublicznie, jest zgodny z art. 54 ust. 1 w zw. z art. 31 ust. 3 konstytucji (zasada wolności słowa i proporcjonalności). Ograniczenie ochrony funkcjonariuszy publicznych jedynie do wypadków publicznego znieważenia byłoby sprzeczne z ratio legis badanego przepisu.
Uzasadnienie tego wyroku zawiera interesującą reasumpcję poglądów prezentowanych na temat tego zagadnienia, niemniej jego uważna lektura pozwala odkryć zarzewie dalszej prawniczej dyskusji w obrębie tego tematu. Nadmieniono w nim bowiem jednocześnie, że stwierdzenie zgodności art. 226 par. 1 k.k., w zakwestionowanym zakresie, z art. 54 ust. 1 w zw. z art. 31 ust. 3 konstytucji nie eliminuje wszystkich wątpliwości, które mogą ujawnić się na tle tego przestępstwa z kodeksu karnego. Odnotować trzeba, że w toku postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym rzecznik praw obywatelskich, który zgłosił swój udział w tym postępowaniu, solidaryzował się ze skarżącym, uznając, że penalizowanie niepublicznego znieważenia funkcjonariusza publicznego stanowi przejaw nadmiernie represyjnej działalności państwa. Osobiście nie podzielam stanowiska RPO, lecz, co ważniejsze, nie podzielił go także trybunał. Dlatego też podwyższona ochrona prokuratora (i innych funkcjonariuszy publicznych) przed zniewagami nie jest limitowana publicznym sposobem działania sprawcy, lecz wyłącznie wymogiem znieważenia „podczas i w związku” z pełnieniem przez prokuratora obowiązków.
Wracając na koniec do orzeczenia sądowego, stanowiącego punkt wyjścia do zaprezentowanych rozważań, należy na jego bazie sformułować pouczenie: każdy obywatel w dobrze pojętym własnym interesie musi zwracać baczną uwagę na treść i formę swojej procesowej komunikacji z prokuratorem, by nie wejść przy tej okazji w niepożądaną rolę podejrzanego lub oskarżonego o przestępstwo zniewagi tego funkcjonariusza publicznego.
Można domniemywać, że jeżeli sąd nie uszanuje prokuratora, to zaraz sam może skonfrontować się z tożsamą sytuacją, tym razem jednak w roli podmiotu, którego dobra bezprawnie zaatakowano
W toku postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym rzecznik praw obywatelskich argumentował, że penalizowanie niepublicznego znieważenia funkcjonariusza publicznego stanowi przejaw nadmiernie represyjnej działalności państwa. Nie podzielam stanowiska RPO, lecz, co ważniejsze, nie podzielił go także TK.