Usługi adwokata są droższe, a doświadczenie zbyt cenne, by używać go do spraw, z którymi bez problemu poradzi sobie doradca
W artykule „Niezamożni mają prawo do najlepszej pomocy prawnej” (DGP, 7 stycznia 2014 r.) mecenas Rafał Dębowski, sekretarz Naczelnej Rady Adwokackiej, chwali przygotowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości projekt ustawy o nieodpłatnej pomocy prawnej i informacji prawnej. My także się cieszymy, że prace nad tak ważnym zagadnieniem, którego uregulowanie obiecywały bezskutecznie kolejne rządy, zostały podjęte. O powstanie rozwiązań w tym zakresie organizacje pozarządowe zabiegają od co najmniej 10 lat. Jednak wobec proponowanych w projekcie rozwiązań jesteśmy nastawieni raczej krytycznie.
Pomoc dla nielicznych
Tytuł projektu wskazywałby, że pomoc prawna będzie od teraz szeroko dostępna dla Polaków. To gwarantowała w expose premier Ewa Kopacz. Tymczasem uprawnionymi będą jedynie osoby najuboższe, którym należą się świadczenia z pomocy społecznej, czyli zarabiające mniej niż 456 zł na osobę w rodzinie (choć już obecnie przysługuje im nieodpłatna pomoc prawna w ośrodkach pomocy społecznej). Z dobrodziejstw nowej ustawy skorzysta zatem jedynie ok. 12 proc. obywateli. Nie skorzysta samotna matka zarabiająca najniższą krajową (1286 zł) czy emeryt (minimalna emerytura wynosi 813 zł).
Mecenas Dębowski chwali proponowane przez ministerstwo rozwiązanie, by porad prawnych udzielali jedynie adwokaci i radcowie prawni, pisząc, iż dzięki temu osoby uprawnione będą miały dostęp do najlepszej możliwej pomocy i najwyższej klasy specjalistów. W wielu krajach takiego wsparcia udzielają również inni prawnicy, a także odpowiednio przygotowani doradcy bez wykształcenia prawniczego (para-legals). Dopiero w trudniejszych przypadkach wkracza adwokat, którego usługi są droższe, a doświadczenie zbyt cenne, by używać go do spraw, z którymi bez problemu poradzi sobie doradca. Jak pokazuje doświadczenie polskich organizacji pozarządowych, średnio połowa spraw, z jakimi zgłaszają się klienci, jest standardowa.
Mecenas Dębowski ostrej krytyce poddaje porady udzielane przez organizacje pozarządowe. Pisze o nich: „taka porada jest nic niewarta, wręcz może być dla klienta szkodliwa”. To ocena wyjątkowo niesprawiedliwa. Wydawało się nam, że postępujące zbliżenie organizacji pozarządowych oraz adwokatów i radców prawnych spowodowało nie tylko wzajemne poznanie się, ale także docenienie pracy wykonywanej przez każdą ze stron. Środowiska prawnicze korzystają z wiedzy strony pozarządowej, biorąc udział w organizowanych przez nią szkoleniach czy seminariach, np. z zakresu prawa antydyskryminacyjnego czy praw człowieka. W organizacjach pozarządowych pracują adwokaci, radcowie prawni, aplikanci, także naukowcy – doktoranci i doktorzy prawa. Doradzający w nich od lat zwykli prawnicy mogliby prześcignąć wielu adwokatów czy radców prawnych wiedzą z zakresu prawa pomocy społecznej, praw lokatorów, prawa o cudzoziemcach czy praw osób z niepełnosprawnościami. Takie sprawy najczęściej nie trafiają do kancelarii. A w organizacjach porad w tym zakresie udzielanych jest dziesiątki tysięcy rocznie. Tam pracują wysokiej klasy specjaliści.
Tak wydają się sądzić także sami klienci. Badania poradnictwa prawnego i obywatelskiego, przeprowadzone przez Instytut Spraw Publicznych w 2012 r., pokazały, że 94 proc. respondentów korzystających z bezpłatnej pomocy deklaruje zadowolenie z uzyskanej porady, a 3/4 z nich uznało, że dzięki wsparciu ich problem został rozwiązany. To bardzo wysokie wskaźniki, które pokazują, że dotychczasowa sieć instytucjonalna pomocy prawnej – stworzona na bazie tak różnych podmiotów, jak organizacje pozarządowe, jednostki samorządu terytorialnego czy biura poselskie (choć zdecydowanie niewystarczająca wobec zapotrzebowania społecznego) – jest efektywna, skuteczna i dobrze oceniana.
Stańmy do konkurencji
Mecenas Dębowski stwierdza, że organizacje lobbują za zmianami w projekcie ustawy dla własnych, partykularnych celów. Przypisywanie organizacjom, które od 20 lat wyręczają państwo w udzielaniu pomocy prawnej, borykając się z setkami problemów i bolączek – w tym także, nie ukrywajmy, finansowych – braku dbałości o interes wspólny jest głęboko niesprawiedliwe. To, co dla mecenasa Dębowskiego jest symbolicznie opłacaną pomocą prawną, czyli stawki proponowane w ustawie, dla organizacji pozarządowych byłoby istotnym wsparciem finansowym w ich od lat prowadzonej działalności. Podkreślmy – prowadzonej dla dobra obywateli. Bo to jest celem pracy organizacji pozarządowych, które nie działają dla osiągnięcia zysku.
Mecenas Dębowski chwali zwykły konkurencyjny mechanizm rynkowy, choć ogranicza go do jedynie konkurencji pomiędzy adwokatami i radcami prawnymi (notabene na gruncie ustawy niemożliwej – bowiem osoba uprawniona wcale nie będzie miała prawa wybrać doradzającego jej prawnika). Czemu zatem ma służyć wyłączanie z rynku organizacji pozarządowych? Stańmy do konkurencji i, oferując pomoc najwyższej możliwej jakości, dajmy wybór obywatelom, z czyjego wsparcia będą chcieli skorzystać.
Chcemy mieć pewność, iż nowe przepisy nie będą iluzoryczne i rzeczywiście pomogą potrzebującym. Projekt ustawy w obecnym kształcie tego nie zapewnia, a jego przewidywane koszty są ogromne (ok. 100 mln zł rocznie). Warto, by były to dobrze wydane pieniądze.