Sąd dyscyplinarny ukarał sędziego za to, że wydał wyrok o treści nieznanej kodeksowi. Eksperci: to nastawanie na niezawisłość
Sędziowie przed sądem / Dziennik Gazeta Prawna
23 września Sąd Dyscyplinarny – Sąd Apelacyjny w Krakowie wydał wyrok skazujący sędziego. Kara: upomnienie. Jak twierdzi sam zainteresowany, za to, że ośmielił się zastosować bezpośrednio przepisy konstytucji i na ich podstawie zakwestionować legalność decyzji ZUS. Obwiniony zapowiada złożenie odwołania do Sądu Najwyższego.
Zarzut uwzględniony
Ukarany to Marek Przysucha, sędzia Sądu Okręgowego w Częstochowie. O jego problemach z rzecznikiem dyscyplinarnym pisaliśmy pod koniec sierpnia. We wniosku o rozpoznanie sprawy dyscyplinarnej zarzucono mu m.in. doprowadzenie do przewlekłości postępowań oraz naruszenie kodeksu postępowania cywilnego. 23 września sąd dyscyplinarny uwolnił sędziego Przysuchę od trzech z czterech zarzutów. Skazał go jednak za „rażące i oczywiste naruszenie art. 47714 k.p.c.”, polegające na formułowaniu wyroków sprzecznych z treścią tego przepisu. Ten fakt potwierdza sędzia Sądu Apelacyjnego Jan Kremer, rzecznik prasowy SA w Krakowie.
O co chodzi? O to, że sędzia ani nie oddalił odwołań złożonych przez stronę na decyzję ZUS, ani nie uchylił zaskarżonych decyzji, orzekając jednocześnie co do istoty sprawy (a tak stanowi art. 47714 k.p.c). Zamiast tego wydał tzw. wyroki pilotażowe, w których ustalił sprzeczność wydawanych przez ZUS decyzji z konstytucją i ich bezskuteczność w obrocie prawnym (ze względu na brak umocowania osób, które je wydały).
Będzie odwołanie
Jak mówi ukarany sędzia, akurat ten uwzględniony przez sąd zarzut był dla niego najbardziej kuriozalny.
– No bo jak można zarzucać sędziemu, że rozstrzygając sprawę, zastosował wprost konstytucję – zastanawia się Marek Przysucha.
Przytacza, że sąd dyscyplinarny, uzasadniając ustnie wyrok, odwołał się jedynie do samej litery k.p.c., pomijając główną oś sporu, która dotyczyła relacji ustawowych uprawnień sądu wynikających z przepisu art. 47714 k.p.c. w stosunku do konstytucyjnych zasad, takich jak m.in. zasady legalizmu, równości.
Pisemne uzasadnienie omawianego wyroku nie jest jeszcze gotowe. Na nasze pytanie o motywy ustnego uzasadnienia rzecznik SA w Krakowie odpowiedział, że nie są mu znane. Ponadto Jan Kremer podkreślił, że wyrok nie jest prawomocny, więc jego zdaniem komentowanie go byłoby przedwczesne.
Sędzia Przysucha jednak już teraz zapowiada, że złoży odwołanie do Sądu Najwyższego.
– To dla mnie kwestia zasad. Sędziowie nie mogą przecież obawiać się, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej za to, że spróbują pójść pod prąd i przełamać linię orzeczniczą – deklaruje Marek Przysucha.
Na uzasadnienie wyroku oraz prawomocny rezultat postępowania w sprawie Marka Przysuchy oczekuje Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”. Objęło ono bowiem to postępowanie monitoringiem.
– Czekamy z niecierpliwością na finał sprawy, gdyż będzie to stanowiło ważną informację, w jaki sposób same sądy określają granice swojej niezawisłości – komentuje Hanna Kaflak-Januszko, członek SSP „Iustitia”.
Przekroczenie granic
A zdaniem ekspertów coraz wyraźniej widać, że sądy z określaniem takiej granicy mają coraz większy problem. Zdaniem dr. Ryszarda Piotrowskiego, konstytucjonalisty z Uniwersytetu Warszawskiego, sąd dyscyplinarny, wydając omawiany wyrok, wszedł niejako w buty sądu odwoławczego.
– Granica dzieląca sądownictwo dyscyplinarne od sądownictwa powszechnego jest bardzo cienka i łatwo można ją przekroczyć. I wydaje się, że w omawianym przypadku do takiego przekroczenia doszło – zaznacza dr Piotrowski.
Sąd dyscyplinarny ocenił bowiem de facto działalność orzeczniczą sędziego. A ta powinna być poddawana ocenie sądu wyższej instancji, do którego sprawa trafia na skutek odwołania jednej ze stron.
– Sądy dyscyplinarne nie sprawują nadzoru judykacyjnego nad orzecznictwem. One powinny w szczególności skupić się na ocenie sprawności i profesjonalizmu sędziego. Poza tym mogą działać jedynie wtedy, gdy dochodzi do oczywistej i rażącej obrazy przepisów prawa oraz do uchybienia godności urzędu sędziego – tłumaczy konstytucjonalista.
Jego zdaniem w tym przypadku nie może być mowy o braku profesjonalizmu po stronie ukaranego sędziego.
– To nie była sytuacja, w której sędzia nie znał przepisów i dlatego orzekł nieprawidłowo. On się po prostu zastanawiał, jakie przepisy powinien zastosować – czy kodeksu postępowania cywilnego, czy ustawy zasadniczej – wskazuje dr Piotrowski.
– Moim zdaniem sąd dyscyplinarny powinien był zawiesić tę sprawę do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia przez sąd powszechny w sprawach prowadzonych przez sędziego Przysuchę. A to ze względu na dbałość o jednolitość orzecznictwa. Inaczej może bowiem dojść do sytuacji, kiedy to w porządku prawnym będą funkcjonowały dwa sprzeczne ze sobą wyroki – jeden sądu dyscyplinarnego, piętnujący sędziego za wydanie danego orzeczenia, i drugi – sądu odwoławczego, który może stwierdzić, że decyzja podjęta przez sędziego była prawidłowa – konkluduje Ryszard Piotrowski.