Koniec z drogim ściąganiem do Polski sprawców błahych przestępstw. Sądy będą to robić tylko, gdy wymagać tego będzie dobro wymiaru sprawiedliwości.
Koniec z drogim ściąganiem do Polski sprawców błahych przestępstw. Sądy będą to robić tylko, gdy wymagać tego będzie dobro wymiaru sprawiedliwości.
/>
/>
Polska przoduje w Unii Europejskiej, jeżeli chodzi o liczbę wystawianych europejskich nakazów aresztowania (ENA), a to generuje niemałe koszty. Zbiorczy konwój zatrzymanych na ich podstawie (kilkanaście lub kilkadziesiąt osób) kosztuje budżet jednorazowo ok. 40 tys. zł, jeżeli są oni transportowani z Wielkiej Brytanii, a ok. 63 tys. zł w przypadku sprowadzania ich z Francji czy Hiszpanii. Wykorzystywane do tego są wojskowe samoloty CASA i Hercules. Tymczasem polskie sądy wystawiają ENA niezależnie od tego, jaka jest waga czynu popełnionego przez ściganego i jaka kara mu za to grozi.
Błahe sprawy
Problem deprecjacji ENA podniósł poseł Józef Lasota (PO) w interpelacji skierowanej do ministra sprawiedliwości. Wskazuje on, że często ENA są wystawiane przez polskie sądy nie w celu ścigania liderów zorganizowanych grup czy niebezpiecznych przestępców, a w takich sprawach, jak np. kradzież telefonu komórkowego. I podaje kilka kuriozalnych wręcz przykładów: ENA z 2006 r. – przywłaszczenie elementów stalowych byłego rusztowania o wartości 1200 zł, ENA z 2012 r. – kradzież 10 piór kulkowych o wartości 700 zł, ENA z 2013 r. – kierowanie rowerem po drodze publicznej w stanie nietrzeźwości.
Sędziowie przyznają – takie przypadki się zdarzają i z punktu widzenia celowości i ekonomii procesu mogą być odbierane jako nieracjonalne.
– To może budzić zdziwienie, kiedy na podstawie ENA wszczynana jest cała procedura poszukiwania osoby, a po sprowadzeniu jej do Polski zostaje ona skazana na grzywnę w wysokości 100 zł – przyznaje Marcin Łochowski, sędzia Sądu Okręgowego dla Warszawy-Pragi.
Dlaczego więc sądy nie zastanawiają się, czy to w ogóle ma sens? Odpowiedź jest prosta – bo nie mogą. W tej kwestii mają związane ręce.
– Wszystko przez obowiązującą w polskim prawie zasadę legalizmu. Zgodnie z nią organy wymiaru sprawiedliwości muszą bezwzględnie ścigać sprawców każdego przestępstwa. Nie mogą więc zrezygnować z wystawienia ENA, powołując się np. na to, że czyn jest zbyt błahy lub grozi za niego zbyt niska kara, co jest niewspółmierne do kosztów, jakie zostaną poniesione w celu sprowadzenia sprawcy do kraju i postawienia go przed polskim sądem – tłumaczy sędzia Łochowski.
Eksperci podkreślają, że fakt, iż to Polska przoduje w statystykach wydawania ENA, wynika również z tego, że w ostatnich latach wielu Polaków emigrowało z kraju.
Wyłom od zasady
Problem zauważyło również Ministerstwo Sprawiedliwości. Wiceminister Wojciech Hajduk wskazuje, że już w lipcu 2015 r. wejdą w życie przepisy modyfikujące ustawowe przesłanki dopuszczalności wydawania ENA, które umożliwią polskim sądom zastosowanie zasady proporcjonalności. Dzięki temu – zdaniem wiceministra – ograniczona zostanie praktyka wydawania nakazów aresztowania w sprawach, które potocznie można określić jako błahe.
Na czym konkretnie mają więc polegać zmiany? Otóż zgodnie z nowelizacją ustawy – Kodeks postępowania karnego (Dz.U. z 2013 r. poz. 1247) zmieniony zostanie art. 607b tej ustawy. – Na sądy nałożony zostanie obowiązek każdorazowego zbadania, czy wydanie ENA jest konieczne z punktu widzenia „interesu wymiaru sprawiedliwości” – wskazuje Wojciech Hajduk.
I choć resort liczy, że zmiana ta pozwoli wyeliminować kuriozalne przypadki wystawiania ENA, to jednak sam wiceminister zaznacza, że przesłanka „interesu wymiaru sprawiedliwości” jest dosyć ogólna i jej konkretne zastosowanie przy wydaniu ENA będzie podlegało ocenie niezawisłego sądu.
Taka zmiana to wylewanie dziecka z kąpielą
Modyfikacja zasad wystawiania ENA to wylewanie dziecka z kąpielą. Wprowadzana przesłanka „interesu wymiaru sprawiedliwości” ma bowiem zbyt duży ciężar gatunkowy. Weźmy pod uwagę, że jak dotąd sądy sięgały po nią jedynie wówczas, gdy rozważały naprawdę poważne kwestie, takie jak np. zwolnienie z tajemnicy adwokackiej czy dziennikarskiej. Tymczasem po 1 lipca 2015 r. sądy zaczną się zastanawiać nad tym, czy dobro wymiaru sprawiedliwości wymaga tego, aby ścigać za granicą sprawcę kradzieży np. telefonu komórkowego. Efektem tej zmiany będzie więc albo zdezawuowanie pojęcia interesu wymiaru sprawiedliwości, albo praktyczne zablokowanie możliwości wystawiania przez polskie sądy ENA. Moim zdaniem jednak sądy nadal będą tak ochoczo jak dziś sięgać po tę instytucję. I skończy się na tym, że już niedługo okaże się, iż dobro wymiaru sprawiedliwości polega na złapaniu i skazaniu (niezależnie od kosztów i zaangażowanych środków) sprawcy błahego przestępstwa. Zamiast odwoływać się do klauzuli generalnej dobra wymiaru sprawiedliwości, proponowałbym zmianę art. 607b przez przyjęcie wyższej granicy niedopuszczalności wydania ENA, np. przestępstw zagrożonych karą do 3 lat pozbawienia wolności (obecnie do roku). Pozwoliłoby to na zracjonalizowanie polityki karnej, a z drugiej strony ścigani na drodze ENA byliby nadal sprawcy poważnych przestępstw.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama