Komisja Dyscyplinarna UEFA podjęła decyzję o wykluczeniu Legii Warszawa z rozgrywek kwalifikacyjnych do Ligi Mistrzów. Stołeczny klub został ukarany walkowerem za to, że przez kilka minut w rewanżowym spotkaniu z Celtikiem Glasgow wystąpił Bartosz Bereszyński.

Legia Warszawa pokonała Szkotów w dwumeczu 6-1. W następnej rundzie zagra jednak Celtic. W wyniku niedopatrzenia kierownictwa mistrza Polski w meczu rozgrywanym w Edynburgu zagrał Bartosz Bereszyński, który powinien pauzować za kartkę otrzymaną w poprzednim sezonie.

Warszawski klub wydał oświadczenie w tej sprawie:

„Zgodnie z decyzją Control Ethics and Disciplinary Body UEFA z dnia 8 sierpnia 2014 roku wynik meczu Celtic FC - Legia Warszawa, rozegranego w ramach III rundy kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów UEFA w dniu 6 sierpnia 2014 r., został zweryfikowany jako walkower (wynik 3:0) dla drużyny Celtic FC.
Klub złożył wniosek o wydanie uzasadnienia i po jego otrzymaniu wniesie stosowne odwołanie.

Legia będzie miała prawo odwołać się do Trybunału Arbitrażowego w Lozannie.

Podobny przypadek miał miejsce w 2010 roku. Nieuprawniony do gry zawodnik węgierskiego klubu Debreczyn wszedł na boisko pod koniec spotkania z bułgarskim Liteksem Łowecz. W tamtej sytuacji, mimo wniosku Bułgarów o walkower, Węgrzy zostali ukarani karą finansową. Jak stwierdziła wówczas UEFA – kwestia awansu była już rozstrzygnięta i występ nieuprawnionego zawodnika nie był w stanie wpłynąć na ostateczny rezultat.

Komentarz eksperta

Art. 18 ust. 1 Regulaminu Ligi Mistrzów UEFA (wersja na sezon 2014/2015) wyraźnie stanowi, że tylko właściwie zarejestrowany na dany mecz zawodnik może wypełnić nałożoną na niego karę dyscyplinarną. Art. 18 w dalszej części ustanawia procedurę zgłoszenia zawodnika – wymagane jest wpisanie go na specjalną listę, która następnie jest przesyłana UEFA. - wyjaśnia Jan Kieszczyński, prawnik w kancelarii Woźniak Kocur.

Art. 21 ust. 2 Regulaminu dyscyplinarnego UEFA (wersja na 2014 rok) stanowi, że jeśli zawodnik, na którego nałożona została kara dyscyplinarna, wystąpi w meczu (po angielsku „participates in the match”), to jest bezwarunkowo orzekany walkower. Art. 21 ust. 4 lit a. stanowi, że walkower wynosi 3-0 na niekorzyść drużyny, która dopuściła się przewinienia.

Rozumiem z doniesień medialnych, że Bartosz Bereszyński nie był w ogóle zgłoszony, zgodnie z art. 18, w II rundzie kwalifikacyjnej. Niestety, ktoś założył, że był i myślał, że odsłużył 3 mecze: dwa mecze II rundy + pierwszy mecz III rundy. I dlatego zagrał przedwczoraj. Niestety, grał w sytuacji, w której obciążała go ciągle czerwona kartka.

Różnica w historii z Debreczenem polega prawdopodobnie na tym, że tam zawodnik po prostu zagrał, mimo że nie był zgłoszony, natomiast nie obciążała go żadna kara dyscyplinarna.

Przypadek kiedy gra zawodnik niezgłoszony jest trochę inna – obecnie reguluje ją art. 21 ust. 3 Regulaminu dyscyplinarnego UEFA. Zgodnie z nim walkower może zostać orzeczony, (ale nie musi – tu jest różnica) o ile drużyna przeciwna zgłosi protest.

Serce się kraje, ale wygląda na to, że komitet dyscyplinarny na podstawie obowiązujących przepisów nie mógł orzec innej kary. Co prawda w części ogólnej Regulaminu dyscyplinarnego (art. 17 zatytułowany „Ogólne zasady”, po angielsku „General principles”) jest mowa o tym, że przy wymierzaniu kar bierze się pod uwagę okoliczności zaostrzające i łagodzące odpowiedzialność. Z Ogólnych zasad zdaje się nawet wynikać, że komitet dyscyplinarny mógłby odstąpić od kary. Trudno jest mi jednak ocenić, nie widząc całej korespondencji w sprawie, komunikatów itd., czy jakiekolwiek okoliczności łagodzące istnieją. Niestety, zagrał zawodnik pauzujący za kartki.

Takie sytuacje praktycznie nie zdarzają się w sezonie zasadniczym ligowym w Polsce, czy gdziekolwiek, czy też w pucharach krajowych z tej prostej przyczyny, że zawodnicy są zgłaszani raz (względnie dwa razy do roku) i grają. Z kolei tutaj (art. 18 ust. 13 Regulaminu Ligi Mistrzów) jest pięć terminów zgłaszania zawodników (do każdej rundy kwalifikacyjnej osobno i osobno na fazę grupową), więc pole do popełnienia błędu jest znacznie większe.

Jan Kieszczyński, prawnik w kancelarii Woźniak Kocur