Przepisy w obowiązującym brzmieniu sprawiają, że łagodniej traktuje się kradzież drzewa niż wycinkę własnego bez zezwolenia. Dziś Trybunał Konstytucyjny zdecyduje, czy taka regulacja ostanie się w systemie prawa
Będą zmiany w naliczaniu sankcji / Dziennik Gazeta Prawna
150 i 101 tys. zł za wycięcie bez zezwolenia chorego buka i obumierającej topoli. Tyle musieli zapłacić dwaj – spośród kilku – autorzy skarg do Trybunału Konstytucyjnego. Kary wynikają z art. 88 ust. 1 pkt 2 oraz art. 89 ust. 1 ustawy o ochronie przyrody (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 627 ze zm. – dalej: u.o.p.).

Niewspółmierność kary

Pierwszy z przepisów przewiduje obligatoryjne wymierzenie przez wójta, burmistrza lub prezydenta miasta administracyjnej kary wobec właściciela nieruchomości za usunięcie z niej drzew lub krzewów bez zgody urzędu. Zgodnie zaś z art. 89 ust. 1 u.o.p. kara ta – bez względu na powód wycinki – wynosi trzykrotność opłaty za legalne usunięcie drzewa i nie podlega miarkowaniu.
W opinii autorów skarg tak skonstruowane przepisy są nie do pogodzenia z wieloma postanowieniami konstytucji, w tym z zasadą proporcjonalności. „Organy prawodawcze winny respektować wymóg stosowania dolegliwości o stopniu nie większym niż niezbędny do osiągnięcia założonego celu. Regulacja, której skutkiem jest automatyczne ponoszenie przez posiadacza nieruchomości negatywnych konsekwencji, i to w obligatoryjnej wysokości bez względu na okoliczności, w których doszło do naruszenia normy prawnej, nie odpowiada zasadom wyrażonym w art. 31 ust. 3 konstytucji w zw. z art. 2 konstytucji i narusza prawo własności, wyrażone w art. 64 konstytucji”. – wskazuje w jednej ze skarg adwokat Joanny Pustelnik-Jaźwiec (sygn. akt SK 1/12).
Z powyższą argumentacją po części zgodził się także zastępca prokuratora generalnego Robert Hernand, który wniósł o uznanie kwestionowanych przepisów za niekonstytucyjne. „Wydaje się, iż ustanawiając mechanizm wymierzania kar za usuwanie drzew bez pozwolenia, przekroczono próg proporcjonalności ingerencji ustawodawcy” – akcentował.
Przepisom ustawy o ochronie przyrody zarzuca się również naruszenie zasady równości. Zaskarżone normy znajdują bowiem zastosowanie zarówno do osób, które wycięły zdrowe drzewo bez żadnych powodów, jak i do tych, które działały, by zniwelować niebezpieczeństwo upadku obumierającego drzewa np. na linię wysokiego napięcia czy dom.
„Stosowanie w omawianym przypadku równości formalnej, tj. opartej wyłącznie na sztywnym wyliczeniu wysokości kary pieniężnej, bez zbadania indywidualnej sytuacji karanego i bez możliwości zmniejszenia wysokości tej kary lub odstąpienia od jej wymierzenia ze względu na okoliczności danej sprawy (...) nie wytrzymuje konfrontacji z przewidzianą w art. 32 ust. l konstytucji zasadą równości” – akcentował adwokat dr Michał Hejbudzki.

Lepiej już kraść

W swej skardze mecenas Hejbudzki zwrócił uwagę również na to, że nielegalna wycinka drzew jest łagodniej potraktowana nawet w przepisach kodeksu karnego. W myśl bowiem art. 290 par. 2 k.k. w razie skazania za wyrąb drzewa sąd orzeka na rzecz pokrzywdzonego nawiązkę w wysokości jedynie podwójnej wartości drzewa.
– Oznacza to, że gdyby skarżący wyciął identyczne drzewo z lasu jako złodziej, to jego sytuacja finansowa byłaby nieporównywalnie lepsza. Tak rażąca dysproporcja pomiędzy sankcjami przewidzianymi na gruncie prawa administracyjnego i karnego w stosunku do czynów do siebie podobnych nie może być uznana za sprawiedliwą także z punktu widzenia systemu prawa jako pewnej spójnej i konsekwentnej całości – przekonuje dr Michał Hejbudzki.
Ta argumentacja nie przemówiła jednak do Sejmu, który utrzymuje, że kwestionowane przepisy są zgodne z ustawą zasadniczą i podkreśla, że nie można mieszać ze sobą dwóch porządków prawnych. W ocenie marszałek Sejmu Ewy Kopacz przyjęcie postulowanej przez skarżących konstrukcji, pozwalającej na miarkowanie sankcji za nielegalną wycinkę, lokowałoby ją poza sferą odpowiedzialności administracyjnej. „Wymierzenie adekwatnej do sytuacji kary, po dokonaniu oceny okoliczności czynu, jest właściwe dla odpowiedzialności karnej. Tymczasem odpowiedzialność administracyjna opiera się na obiektywnym ustaleniu bezprawności działania, tj. naruszenia obowiązującej normy prawnej. Tak ujęta odpowiedzialność charakteryzuje się tym, że organ dokonuje ustaleń faktycznych i stwierdziwszy naruszenie normy – nakłada karę” – czytamy w stanowisku Sejmu.

Władza może, kiedy chce

Mimo tego konstytucjonaliści widzą szansę powodzenia skargi.
– Każda automatyczna sankcja jest z natury nieproporcjonalna, ponieważ nie pozostawia możliwości adekwatnego wymierzenia kary. Nieproporcjonalne jest również to, że kwestionowane przepisy są jednostronnie stosowane: zwykle obracają się przeciwko ludziom, a władza może wycinać, co chce i kiedy chce – mówi dr Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
– Trzeba się zdecydować, co należy chronić: czy drzewa, czy ludzi. W wielu przypadkach wycinka nie jest przejawem agresji ludzi wobec przepisów ochrony środowiska, lecz konieczności związanych z zaspokajaniem podstawowych potrzeb: światła, powietrza, przestrzeni. Ze względu więc na praktykę stosowania tych przepisów należałoby je uznać za nazbyt ryzykowne z konstytucyjnego punktu widzenia – dodaje dr Piotrowski.